Trine powraca, wskakując przy okazji w trzeci wymiar. Czy to skok na wyższy poziom? A może na zbyt głęboką wodę?
Trine powraca, wskakując przy okazji w trzeci wymiar. Czy to skok na wyższy poziom? A może na zbyt głęboką wodę?
Zaczyna się tak samo jak w poprzednich odsłonach. Powracają nasi trzej dobrzy znajomi: silny i świetnie sprawdzający się w walce rycerz Pontius, zwinna złodziejka Zoya, która znakomicie radzi sobie z przeciwnościami platformowymi oraz mag Amadeus, przydający się szczególnie przy rozwiązywaniu zagadek logicznych. Na tych trzech filarach oparta jest rozgrywka w Trine 3: The Artifacts of Power.
Trzeci wymiar wymusza na Frozenbyte modyfikację sterowania. Jest to konieczne zwłaszcza z uwagi na Amadeusa, który przemieszczając swoje sześcienne konstrukcje musi czasem dotrzeć wgłąb lokacji. Zostało to bardzo prosto rozwiązane - za poruszanie przedmiotów w nowym wymiarze odpowiadają dwa kolejne przyciski na klawiaturze (Q i E, podczas gdy WSAD tradycyjnie przypisany jest przemieszczaniu się samej postaci). Podobnie rozwiązano kwestię pływania pod wodą, tyle, że tu WSAD-em poruszamy się po płaszczyźnie, zaś za nurkowanie i wynurzanie odpowiadają spacja i ctrl.
Dodanie głębi niesie ze sobą wiele dobrego, ale są i negatywne konsekwencje. Najbardziej rzucającą się w oczy jest spadek precyzji. Czasami trudno jest ocenić, czy jesteśmy odpowiednio głęboko w planszy, by ucelować w znajdźkę czy platformę, na którą chcemy wskoczyć. Trine 3: The Artifacts of Power potrafi momentami być przez to frustrujące. Innym wyraźnym minusem jest spadek jakości interakcji z otoczeniem względem wcześniejszych części. Trzeba oczywiście pamiętać, że nie jest to finalna wersja gry, tym niemniej na obecnym etapie wzbudza ona pewne obawy. Zdarzyło mi się nawet zniknąć z pola widzenia i zablokować pod jakąś platformą. Jedynym ratunkiem było ponowne wczytanie ostatniego zapisu. Frozenbyte czeka jeszcze sporo pracy z wygładzeniem Trine 3, a nam pozostaje mieć nadzieję, że napotkane trudności nie okażą się dla fińskiej ekipy nie do przeskoczenia.
Frozenbyte dorzuciło też kilka nowych umiejętności dla naszych bohaterów. Zoya może liną przeciągać przedmioty i podwiązywać drugi jej koniec to zaczepów. Pontius z dużą siłą przesuwa ruchome elementy planszy, ale największą nowością w jego wykonaniu - i to wzbudziło największe poruszenie już od pierwszych prezentacji Trine 3: The Artifacts of Power - jest możliwość przeskakiwania długich dystansów. Rycerz podnosi swą tarczę do góry niczym spodek i oszukuje grawitację, lecąc podczepiony pod nią. Wygląda to naprawdę spektakularnie i daje sporo frajdy. Mniej pokazał na razie Amadeus, ale jego dotychczasowe możliwości, o czym już wspominaliśmy, zostały dostosowane do nowych warunków.
Nieco pracy czeka jeszcze Frozenbyte nad animacjami. W sytuacji, gdy Pontius osłania się tarczą, nie obraca się zgodnie z kierunkiem kroku, tylko zostaje w pierwotnej pozycji. Sytuacja, w której jest ostrzeliwany w swój bok, ale nie ubywa mu punktów życia, gdyż ma przecież wystawioną tarczę, wygląda komicznie. W pełnej wersji Trine 3: The Artifacts of Power wolelibyśmy mieć jednak inne powody do uśmiechu. O interakcji bohaterów z otoczeniem już wspominaliśmy, warto natomiast dodać jeszcze fakt, że niekiedy postaciom zdarza się wisieć nieco nad ziemią. Wygląda to brzydko i psuje ogólnie pozytywny odbiór wizualny gry.