Rhys, Fiona, Sasha oraz Vaughn tym razem mają okazję podziwiać rozbudowaną florę oraz faunę Pandory, a także poszerzyć zestaw swojej ekipy o dwa roboty i wyszkoloną zabójczynię.
Rhys, Fiona, Sasha oraz Vaughn tym razem mają okazję podziwiać rozbudowaną florę oraz faunę Pandory, a także poszerzyć zestaw swojej ekipy o dwa roboty i wyszkoloną zabójczynię.
Przypomnienia sobie, o co tu tak właściwie chodziło, nie ułatwiał fakt, że po części nadal nie jest to ujawnione. W końcu akcja prowadzona jest dwutorowo - w teraźniejszości, w której Rhys oraz Fiona zostali porwani i podróżują w nieznanym kierunku ze swoim porywaczem, opowiadając jednocześnie historię ze swoich punktów widzenia, ale także w przeszłości, gdy podczas ich opowiadań mamy możliwość poruszania się poszczególnymi postaciami i tu właśnie toczy się zasadniczy gameplay. Fabuła nadal pozostawia więc kilka niewiadomych, możemy jedynie domyślać się, co takiego wydarzy się w przyszłych epizodach, że główni bohaterowie są gotowi skakać sobie do oczu i to pomimo faktu, że opowiadana przez nich historia udowadnia, że potrafią działać jako całkiem zgrana paczka. Paczka, która w nowym odcinku mocno się rozrasta, bo do siostrzanego rodzeństwa oraz Rhysa wraz z jego geekowym przyjacielem dołącza na dłużej wojownicza Athena, pomocny "loader bot", a także nowy towarzysz, którego tożsamości nie zdradzę, lecz który okazuje się być ewidentnym strzałem w dziesiątkę. Jest on uroczy, śmieszny, a ponadto niezwykle ważny dla całej historii. Przyjemnie się z nim rozmawia, tym bardziej, że jest rozczulająco zabawny. Jestem pewien, że polubicie go całym sercem.
Początek epizodu zaczyna się całkiem inaczej w zależności od tego, czy w końcówce poprzedniego zaufaliśmy naszemu niebieskiemu koledze czy może jednak Fionie. Cóż, ta dwójka ma bardzo odmienny sposób rozwiązywania problemów i w zależności od tego, na co się zdecydowaliście pierwsza sekwencja będzie zupełnie inna. To chyba pierwszy z wyborów w grze, który miał prawie natychmiastowy efekt i wprowadził jakąś istotną różnicę. Cóż, nieliniowość nie jest mocną stroną Telltale Games, szkoda więc, że większość ich gier oparta jest na czymś, co w gruncie rzeczy okazuje się być iluzją wolności. Jednak w Tales from the Borderlands totalnie mi to nie przeszkadza. Akcja jest szybka i ostra, szybko zmienia się nasze położenie - w jednej chwili to my trzymamy kogoś na muszce, by w drugiej samemu być trzymanym na muszce. Dosłownie w chwili ze ścigającego potrafimy stać się złapaną zwierzyną, dzięki czemu nie ma miejsce na nudę, a całość gęsto podlana jest świetnym humorem, jest więc także i zabawnie. Scenariusz ma także u mnie plusa za to, że popycha akcję do przodu. W Grze o Tron czy Life is Strange, które także są już na półmetku, główne wątki zostały lekko nadgryzione i nic więcej, przez co obawiam się, że akcja będzie zbyt szybko popychana do przodu w ostatnich epizodach. W przypadku Tales from the Borderlands totalnie się o to nie boję, bo głównym wątkiem zajmujemy się praktycznie od samego początku. Dodatkowo w trzecim odcinku dowiadujemy się, gdzie znajduje się to, czego szukamy, w dwa pozostałe do końca odcinki Telltale z pewnością zdąży więc spiąć teraźniejsze oraz przeszłe wydarzenia zgrabną klamrą, a także zaprezentować nam finał całej historii. Szkoda tylko, że aktualnym tempem nastąpi on w okolicach grudnia.
Catch a Ride okazało się być idealną równowagą dla poprzedniego odcinka - tym razem twórcy położyli nacisk na wartką akcję i wplątanie nas w wiele różnych sytuacji i dokonali tego wprost idealnie. W chyba żadnym miejscu w tym odcinku nie zagrzejemy miejsca na dłużej, bo już po chwili przenosimy się w następne. Szkoda, bo część z nich jest naprawdę ładna i malownicza, aż chciałoby się w nich zatrzymać na dłużej - i tak, mamy tu na myśli przecudną florę i faunę ośrodka badawczego Atlasu. Trochę przez tempo akcji zabrakło miejsca dla większej ilości żartów czy gagów sytuacyjnych, ale to nic, bo dotychczasowe dwa odcinki były nimi przepełnione, przyda więc się trochę odpoczynku, by - miejmy nadzieję - stosowna ilość żartów powróciła w następnym odcinku i bawiła nas ze zdwojoną siłą. Czego i sobie, i Wam szczerze życzę.