Gamescom 2015: Just Cause 3 - już graliśmy

Wiktor Keller
2015/08/05 08:30
0
0

"Wojskowe GTA" pokazuje pazur - to będzie najbardziej wybuchowa gra tego roku!

Gamescom 2015: Just Cause 3 - już graliśmy

Just Cause 2 wyniosło serię na nowy poziom – ta nabrała własnego charakteru i zaczęła się mocno wyróżniać na tle sandboksów, które po prostu próbowały podrobić Grand Theft Auto. Avalanche zamiast ścigać się z Rockstarem postawiło na zagrania ze starych filmów akcji – graczom bardzo się to opłaciło, a Just Cause 3 zapowiada się na dalsze, godne rozwinięcie tej idei.

Na pokazie prezentowano wyzwania – przyjemne i krótkie misje dodatkowe, odskocznię od głównego wątku fabularnego. Jeśli kiedykolwiek graliście w Saint's Row i podobały się Wam zadania wykonywane na punkty, to poczujecie się jak w domu.

Destruction frenzy to misje polegające na zadaniu jak największej ilości zniszczeń w danym limicie czasu. Gracz umiejscawiany jest w okolicy jakiegoś dużego obiektu, który aż prosi się o zdemolowanie – bazy wojskowej, ośrodka badawczego albo czegoś w tym stylu – i żeby było mu łatwiej dostaje na przykład wyrzutnię rakiet z nieskończoną amunicją, co rzecz jasna owocuje ferią tak dobrze znanym fanom serii jaskrawożółtych eksplozji. W tym trybie nie ma przeciwników, więc nikt nie przeszkadza w osiągnięciu destrukcyjnej perfekcji.

Tak jak w dwójce czułe punkty konstrukcji pomalowane są na czerwono, więc w mgnieniu oka można ułożyć szybki plan demolki – tu są wybuchające beczki, tam słup z nadajnikiem, obok ciężarówka. Można, ale przed przystąpieniem do działania warto się rozejrzeć po okolicy i obmyślić sprawę nieco głębiej, bo licznik misji zaczyna odliczanie po wykonaniu pierwszego ataku Do tego czasu możemy swobodnie przemierzać okolicę i szukać poukrywanych pojazdów, ale i możliwości. W ten sposób niemalże automatycznie tworzą się pomysły na wywoływanie reakcji łańcuchowych – ciężarówki można użyć do wjechania w beczki, a wtedy siła eksplozji będzie tak duża, że słup obok też padnie i przy okazji zniszczy coś obok siebie, a w tym czasie gracz będzie się już zajmował niszczeniem innych obiektów.

Warto tak działać, bo im większa demolka w krótkim czasie tym bardziej skacze do góry mnożnik punktów, a jak w każdej zręcznościowej rozgrywce jest to klucz do wysokiego wyniku. Te warto żyłować, bo większa ilość punktów przykłada się na lepszą ocenę w pięciopunktowej skali, a każdy punkt można przekuć na nowe umiejętności postaci, które czynią z Rico jeszcze lepszego człowieka demolkę.

Częścią tego baletu destrukcji jest rzecz jasna ogromna mobilność postaci – w Just Cause 3 Rico ma do dyspozycji już nie tylko swoją wierną linkę i spadochron, ale i wingsuit pozwalający mu szybować w szybszy i bardziej poziomy sposób. To właśnie jemu poświęcony jest drugi typ wyzwań, gdzie nasz śmiałek wyskakuje ze śmigłowca zawieszonego gdzieś wysoko w przestworzach i ma za zadanie przelatywać przez okręgi umieszczone w powietrzu.

GramTV przedstawia:

W te duże trafić łatwo, bardziej służą do wyznaczania kierunku graczowi, ale te małe są już większym wyzwaniem. Są zawieszone we wnętrzu każdego większego okręgu i przelot przez nie daje duży bonus punktowy. „We wnętrzu” nie oznacza zawsze „na środku” - twórcy czasem umieszczają je w innych miejscach wymuszających na graczu pokaz odwagi albo umiejętności, na przykład tuż nad ziemią, gdzie dosłownie źdźbła trawy muskają rozpędzonego jak pocisk bojownika.

W tych wyzwaniach rzecz jasna wszystkie chwyty są dozwolone, więc warto kombinować z używaniem linki, celować w obiekty przed nami i w ten sposób wystrzeliwać postać do przodu jak z procy.

Zapoznać się z nowymi metodami poruszania warto, bo gracz jeszcze więcej czasu będzie spędzał w powietrzu – lot na spadochronie jest bardziej stabilny, co umożliwia wygodniejsze celowanie, a do tego świat gry, fikcyjna śródziemnomorska wyspa Medici rządzona twarda ręką dyktatora Di Ravello, względem poprzednich odsłon gry jest znacznie bardziej rozbudowany wzwyż, przez co czasem będzie trzeba umiejętnie lawirować pośród konstrukcji, które po prostu będą się walić dookoła gracza. Rico, choć ze stali, po zderzeniu z większym obiektem na chwilę zostanie ogłuszony i zaczyna lecieć w dól jak kamień, co może skończyć się bardzo źle.

Pod względem technicznym najważniejsza kwestia została dopracowana już teraz – Just Cause 3 nie chrupało nawet podczas największych zadym. Mogło się walić i palić, a akcja nie zwalniała nawet na sekundę, co w tak dynamicznej grze zapewne łatwe do osiągnięcia nie było, szczególnie przy takiej mobilności postaci, która dzięki lince potrafi momentalnie znaleźć się kilkadziesiąt metrów dalej.

To w połączeniu z wrażeniem z krótkiego wycinka rozgrywki każe sądzić, że Just Cause 3 będzie co najmniej tak samo przyjemną grą-odskocznią jak dwójka, a to samo w sobie jest już świetną rekomendacją. Jak gra wypada w całości przekonamy się na początku grudnia – wiecie już o co poprosicie Świętego Mikołaja?

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!