Moc może spać spokojnie. Godny następca Knights of the Old Republic jeszcze nie nadszedł.
Moc może spać spokojnie. Godny następca Knights of the Old Republic jeszcze nie nadszedł.
Akcja gry przenosi nas do wydarzeń rozgrywających się gdzieś pomiędzy dwoma filmami - Powrotem Jedi a Przebudzeniem Mocy, które zadebiutuje już niedługo na ekranach kin. Ma być to swoistego rodzaju łącznik fabularny pomiędzy tymi dwiema historiami. W rzeczywistości mamy tutaj do czynienia z raczej mdłą opowieścią o tym, jak nasz bohater wraz z grupką rebeliantów próbują pokrzyżować plany gubernatora Anoat, który postanawia oddzielić sektor od reszty świata. Jeśli zatem spodziewacie się niesamowitej historii łapiącej za serce, raczej nie spodziewajcie się okrzyków zachwytu.
Początek gry jest niezwykle przyjemny. Oto bowiem dostajemy do własnej obróbki kilka klas postaci. Możemy wybrać zarówno postać kobiecą, jak i męską. Nie jest to jednak koniec wyborów, jakie może dokonać użytkownik. Jak na grę mobilną jest ich całkiem sporo - po wyborze postaci możemy wybrać również rodzaj fryzury, jaki ma nosić, kolor skóry czy tatuaże na twarzy. Wszystkie opcje ograniczają się jednak jedynie do aspektów wizualnych.
Jeśli chodzi o model rozgrywki, połapie się tu każdy gracz, który już miał kiedykolwiek do czynienia z grami hack'n'slash. Chodzimy zatem od lokacji do lokacji, zbieramy kolejne misje po drodze i staramy się je rozwikłać. Twórcy obiecywali setki misji i w sumie nie kłamali. Zadania są jednak różnorakie - od rozprawienia się z rozbójnikami, poprzez dostarczenie jakiegoś przedmiotu, po unieszkodliwienie przekaźników. Zapomnieli jednak wspomnieć, że każda z nich w zasadzie sprowadza się do jednej rzeczy - ubijania wszystkiego, co nawinie się po drodze. W pewnym momencie łapiemy się na tym, że na tej planszy już byliśmy, to już robiliśmy i przeciwnik nie jest w stanie zaskoczyć nas atakiem. Każdą lokację badamy kilka razy. Owszem, mamy tutaj do czynienia z misjami pobocznymi, które dają wrażenie pozornej nieliniowości, ale tak naprawdę rozgrywane są na takich samych planszach, z tymi samymi przeciwnikami. Plusem za to jest możliwość podniesienia poziomu trudności danej misji na własną rękę. Wszystko tutaj sprowadza się do statystyk naszej postaci, które umożliwiają odblokowanie danego zadania w kilku możliwych stopniach trudności. Im lepsze statystyki, tym lepiej dla gracza, bo im wyższy poziom trudności danego etapu, tym większa nagroda za wykonanie zadania.
Gra pozwala również na ulepszenie swojej postaci. Niestety, nie możemy wybrać, jakie dokładnie umiejętności będziemy mogli wesprzeć punktami doświadczenia. Z każdym zdobytym poziomem zwiększają się automatycznie punkty ataku i obrony oraz punkty życia. Ciekawa jest za to możliwość wyuczenia się pewnych umiejętności, które nomen omen bardzo pomagają we wzbogaceniu rozgrywki. Każda taka przyjemność wymaga wizyty u specjalnego "trenera", któremu, oczywiście, trzeba zapłacić. Nie są to jednak kwoty zbyt wygórowane, a walutę można spokojnie zdobyć podczas rozgrywki. Ulepszać możemy również broń i pancerz, jednak tutaj mamy niewiele możliwości. Wszystkie opcje skupiają się wokół kilku surowców, dzięki którym możemy dokładać punkty ataku czy obrony. Opcje te są również ograniczone. Przedmioty mogą być ulepszane tylko do poziomu 20. Znalezienie odpowiedniego nie jest jednak proste.
Jeśli już o walucie mowa, jedna z mniej przyjemniejszych aspektów gier typu free2play, czyli rzecz o mikrotransakcjach. Ostatnio bardzo rzadko zdarzało mi się grać w grę tego typu, która nie sięgałaby łapczywie do mojej kieszeni. Ze Star Wars: Uprising nie miałam tego problemu. Twórcy bardzo dobrze przemyśleli ten model, więc każdy użytkownik może przejść grę bez konieczności uiszczania jakiejkolwiek opłaty. Oczywiście, dużo łatwiej jest zapłacić za sprzęt z górnej półki podbijający poziom rankingu gracza, jednak nie jest to wymóg. Gra nie blokuje się też po kilku godzinach. Zawsze możemy wrócić wykonać inną misję. Poziom trudności będzie, oczywiście, większy niż w przypadku zakupionego dodatkowo sprzętu, jednak wprawny gracz z pewnością da sobie tutaj radę.
Pewne zastrzeżenia mam jednak do samego sterowania. Przez całą rozgrywkę miałam wrażenie, że gra w sumie próbuje przejąć kontrolę nad moim bohaterem. Moja postać automatycznie celowała i strzelała do najbliższego przeciwnika. Z jednej strony jest to ciekawa opcja dla początkujących, dla mnie jednak brakowało tego elementu zaskoczenia, kiedy nagle na planszy pojawiał się przeciwnik. Często miałam też problem z poruszaniem postacią. Na przykład notorycznie zdarzało mi się odpalić atak specjalny zamiast poruszyć bohaterką i odwrotnie.
Studio Kabam bardzo postarało się, żeby gracz poza wykonywaniem misji się nie nudził. Jest wiele opcji, z których możemy skorzystać poza głównym wątkiem fabularnym. I nie mówię tutaj jedynie o zadaniach pobocznych. Możemy na przykład rekrutować innego bohatera i wysłać go na misję poboczną, skorzystać z możliwości dołączenia do kartelu czy wykonywać misje ograniczone czasowo. Są to ciekawe zapychacze czasu pomiędzy kolejnymi zadaniami.
Pod względem graficznym gra prezentuje się naprawdę dobrze. Zarówno postacie, jak i przeciwnicy czy same lokacje są bardzo dobrze rozrysowane. Inaczej sprawa ma się z oprawą audio. Przygrywająca w tle ścieżka dźwiękowa jest całkiem niezła, boli tylko brak jakiegokolwiek dubbingu. Zamiast tego bohaterowie mruczą, jęczą albo postękują.
Star Wars: Uprising to naprawdę solidnie wykonana gra. Gdyby nie rozgrywka, która maskuje liniowość misjami pobocznymi i mnogością opcji poza wątkiem głównym, mogłabym postawić temu tytułowi solidną ocenę. Niestety jest to jednak gra, która bawi przez pierwszą godzinę. Później jest po prostu monotonna.