Nieprzyjemny powrót do przeszłości.
Nieprzyjemny powrót do przeszłości.
Na wstępie przyznam, że nie uważam Tomb Raider II za najlepszą grę z serii, jednak wspominam ją z niemałym sentymentem. To właśnie tę część włączałam na swoim wysłużonym pececie najczęściej. Pamiętam nawet, kiedy w moje ręce wpadła wersja demonstracyjna, którą "męczyłam" nawet po dwa razy dziennie. Na pełną wersję musiałam jednak odkładać, a kiedy w końcu dostałam ją w swoje ręce, długo nie można było mnie od niej oderwać. Dlatego też do mobilnej wersji Tomb Raider II podchodziłam z dużą dozą entuzjazmu, który, niestety, szybko został ochłodzony.
Fabuła gry skupia się wokół sztyletu Xian. Według legend sztylet ten wbity w serce pozwalał na przemienienie się w potężnego smoka. W zamierzchłych czasach broń ta należała do Cesarza Chin, który wykorzystywał ją do pokonywania kolejnych ościennych krajów. W pewnym momencie jednak nawet wielka moc sztyletu nie wystarczyła i Cesarz poległ na placu boju. Sztylet jednak pozostał, a jego magiczne właściwości przyciągają czarne charaktery z całego świata. Tylko szlachetna pani archeolog może sprawić, by sztylet nie dostał się w niepowołane ręce. I tak oto nasza bohaterka trafia w różne części świata, od Chin, poprzez Tybet, a nawet Wenecję. Tutaj twórcy portu nie zmienili absolutnie nic. W grze teoretycznie otrzymujemy 18 różnych lokacji i dodatkowe 5 w ramach dodatku Golden Mask. Lara zatem przemierza górzyste tereny pokryte śniegiem, strzela do potężnych tygrysów i niezbyt przyjaznych przeciwników, a także wskakuje za stery motorówki.
Jeśli chodzi o styl gry, nie zmieniło się tutaj nic. Nadal mamy tutaj do czynienia z takimi samymi modelami postaci, teksturami, przeciwnikami, a nawet menu. W pewnym momencie, kiedy podłączyłam do gry pada i zniknęły mi wszystkie opcje sterowania z ekranu, miałam wrażenie, że to stary, dobry Tomb Raider II, który tak mnie kiedyś zachwycał. Ale to były tylko pozory, ponieważ...
Jeśli nie zmieniło się nic, nie powinno zmienić się też sterowanie. Nie twierdzę, że oryginale sterowanie nie było toporne i Lara zawsze poruszała się tam, gdzie chcieliśmy i nie trzeba było uważać, żeby nie odskoczyła nam gdzieś od ściany, jednak tutaj twórcy mobilnej odsłony po prostu niesamowicie spartaczyli robotę za bardzo wzorując się na pecetowym WSADzie, który tutaj nijak się nie sprawdza. Lara nie dość, że porusza się niesamowicie mozolnie, to nie można jej nadać w zasadzie żadnego prostego kierunku. Po kilkudziesięciu minutach prób wskoczenia na skałę miałam ochotę podciąć sobie żyły, a sąsiedzi z pewnością usłyszeli niejedną niepochlebną opinię na temat gry wyrażoną w formie kilkunastu złożonych ze sobą wulgarnych słów. Sterowanie za pomocą ekranu dotykowego jest w tej grze w zasadzie bezużyteczne. Mnie udało się w końcu zapanować nad tą dotykową "klawiaturą", jednak sam gameplay nie sprawiał mi żadnej przyjemności, a gra w końcu przerodziła się w walkę z chęcią rzucenia tabletem o ścianę. Umożliwiono też zmianę pozycji kamery na widok z oczu Lary, co pozwala na rozejrzenie się po otoczeniu. I to chyba w zasadzie jedyna pomocna opcja, jaką prowadzono. Rozumiem, że twórcy mieli na celu przeniesienie gry 1:1, ale takie rozwiązanie na tablecie zupełnie się nie sprawdziło. Dlatego postanowiłam przerzucić się na pada.
I tutaj czekało mnie ponowne rozczarowanie. Choć teoretycznie Lara w końcu robiła to, o co ją poprosiłam, a gra w końcu stała się jako tako przyjemną, tak w ciągu kilku chwil znów zderzyłam się z rzeczywistością - oto bowiem spotkałam się z błędem, który kompletnie zablokował mi rozgrywkę. Młoda pani archeolog nie reagowała na skok podczas prób dostania się na skałę i takie było zakończenie mojej przygody. Pad poszedł w odstawkę.
Po kilku godzinach mocowania się z grą, w końcu udało mi się opanować sterowanie, choć "pecetowe" ustawienie przycisków często na tyle mnie myliło, że Lara zamiast przesuwać się na boki, robiła fikołki. Nie wspominając o tym, że jest po prostu niesamowicie niewygodne. Twórcy zdali się zapomnieć o tym, że klawiatury po prostu nie trzyma się w rękach podczas gry na PC. W końcu jednak przeskoczyła na ten wielki kawał kamienia i, ku mojej niepohamowanej radości, udało mi się przejść pierwszy etap. A przynajmniej tak mi się wydawało, bo dopadł mnie kolejny bug, który po prostu wywalił mnie z rozgrywki. I tu przelała się szala goryczy. Tablet został odstawiony i do przygód z Larą z pewnością szybko nie wrócę.
Tomb Raider II miał być idealnym portem 1:1. Na pierwszy rzut oka widać, że twórcy starali się przenieść wszystko, co mogliśmy zobaczyć w pecetowej wersji gry, łącznie z kanciastą grafiką, rozmazanymi teksturami, menu i sterowaniem. I gdyby nie ostatni punkt, byłabym tą grą po prostu zauroczona. Z tym portem po prostu cofnęłam się w czasie o dobre kilkanaście lat i pierwsze kilka chwil po prostu napawałam się widokiem. Twórcy jednak nie nauczyli się niczego po klapie mobilnej wersji pierwszej części serii Tomb Raider. Owszem, dostajemy tutaj niemałą zawartość za stosunkowo niewielką cenę, jednak jeśli macie ochotę na ponowne przeżycie przygody wpatrując się przy tym w kanciaste... plecy Lary, nie polecam wycieczki z tabletem czy smartfonem. Szkoda Waszych nerwów i wydanych pieniędzy. Zagorzałych fanów gry, którzy chcą powrócić do Tomb Raider II odsyłam jednak do starych i dobrych pecetów.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!