SUPERHOT rozwala system. Dosłownie.
SUPERHOT rozwala system. Dosłownie.
Twórcy postanowili pójść za ciosem i rozwinąć swój projekt do pełnoprawnej gry. Zaczęło się szaleństwo. W dwa dni gra dostała zielone światło w programie Steam Greenlight. Mniej niż 24 godziny były potrzebne do zebrania na Kickstarterze wymaganych 100 tysięcy dolarów do zrealizowania marzeń małego łódzkiego studia. Ostatecznie udało się zebrać ponad 250 tysięcy zielonych. Balonik z oczekiwaniami rósł, rósł, rósł, aż wreszcie dziś mamy premierę i... pufff? Nie, nie tym razem. O ile prototyp był super, tak pełna wersja jest zdecydowanie SUPERHOT.
Koncept od samego początku był prosty: czas w grze płynie tylko wtedy, kiedy poruszamy się naszym awatarem. Tylko tyle i aż tyle, by wielu zaczęło mówić o największej innowacji w strzelankach od niepamiętnych czasów. A co poza tym? Rzecz banalnie prosta - rozwalić wszystkich przeciwników nie dając się jednocześnie zabić. I jeżeli myśleliście, że na tym koniec, że to tylko kolejny shooter, ot, z możliwością manipulacji czasem - byliście w błędzie. Zacznijmy jednak od początku.SUPERHOT wita nas menu żywcem przypominającym interfejs stareńkiego Norton Commandera. Na dysku obowiązkowo znajdziemy plik readme.txt, folder z ustawieniami, artworkami z gry (narysowanymi w ASCII), filmami wideo (w jakości tak złej, że powiedzenie iż były kręcone kalkulatorem to dla nich komplement), a nawet z grami. Kojarzycie Timbermana, sympatyczną grę o ścinaniu drzewa podbijającą nie tak dawno markety z aplikacjami na smartfony? Tu możecie też w to zagrać, tyle że w ASCII. Odpalam jednak w końcu plik superhot.exe.
Pojawia się okienko chatu. Znajomy pisze w nim, że właśnie odkrył nową super grę, w którą koniecznie muszę zagrać. Po krótkich namowach decyduję się sprawdzić ten tytuł i przenoszę się do minimalistycznego, sterylnego w swej bieli holu, trzymając czarny pistolet w dłoni, widząc przed sobą czerwoną postać złożoną z tysięcy trójkątnych kryształów. Żadnego interfejsu, paska życia, licznika amunicji. Jedynie celownik oraz pojawiające się od czasu do czasu wielkie napisy będące informacjami, ostrzeżeniami czy też poleceniami wysyłanymi przez system. Wszystkie posłusznie wykonuję.Tak wyglądają wszystkie poziomy w SUPERHOT. Nieważne czy jesteśmy akurat w szpitalu, w windzie, w magazynie czy w biurowcu. Surowość wnętrz, konsekwentne operowanie trzema kolorami oraz doskonała gra światłocieni tylko podkręcają klimat gry. Nie wspominając już o takich smaczkach jak modele klasyki polskiej motoryzacji służące za dekorację niektórych etapów.
Przechodzę kilka pierwszych poziomów i nagle trafiam na glitcha, który wyrzuca mnie do menu przed skończeniem etapu. Znajomek z chatu ma to samo, ponoć to normalne, a do odblokowania kolejnych poziomów wymagane jest hasło. Klikam w cokolwiek na klawiaturze, gwiazdki same się uzupełniają, hasło niepoprawne. Kolejna próba, kolejna, w końcu się udaje, wracam do gry. SUPERHOT droczy się z graczem na wielu płaszczyznach, bowiem narracja prowadzona jest nie tylko w okienku konwersacji w menu gry, ale i podczas samej rozgrywki. I kiedy wydaje się, że w warstwie fabularnej jedyne co nas czeka to krótkie wymienianie się wrażeniami z internetowym kolegą, że tak naprawdę nie ma tu fabuły, nie ma niczego, mamy zabijać jedynie czerwonych gości, nagle, gdzieś tak w połowie gry, pojawia się u mnie reakcja wow. A potem co chwila łapię się na tym, że gra zaczyna niemal dosłownie przejmować nade mną kontrolę.
Pisanie o tym co dzieje się dalej byłoby nie fair wobec tych, którzy w pełną wersję SUPERHOT jeszcze nie grali. By nie spoilować w żaden sposób mogę Wam tylko powiedzieć, że od dawna żaden scenariusz i sposób opowiedzenia historii w grze, a co dopiero w strzelance, nie zrobił na mnie takiego wrażenia. Po prostu musicie obowiązkowo przejść tryb story w SUPERHOT. I koniecznie wsłuchajcie się w tekst świetnej piosenki pewnego toruńskiego zespołu towarzyszącej napisom końcowym - wówczas wszystko stanie się jasne i gwarantuję, że SUPERHOT zostawi Was ze słodko-gorzkimi przemyśleniami na temat gier wideo, zwłaszcza w kontekście aktualnego boomu na VR (SUPERHOT ma być dostępny także na Oculus Rift).Nie bez powodu napisałem, że ukończenie głównego trybu jest obowiązkowe. Dopiero wówczas otrzymamy dostęp do wyzwań oraz tzw. "endless mode". Modyfikatorów rozgrywki jest tu łącznie 12 i na poziomach znanych ze "story mode" po skończeniu historii możemy wykonywać speedruny, próbując wyśrubować wyniki zarówno w czasie gry, jak i czasie rzeczywistym; posługiwać się wyłącznie kataną czy tylko gołymi pięściami lub spróbować swych sił w coraz to wyższych poziomach trudności. W "endless mode" z kolei przyjdzie nam eliminować tak wielu przeciwników, jak tylko się da w określonym czasie. Fani wykręcania jak najlepszych wyników będą wniebowzięci tym endgamem.
Żałuję tylko, że w grze jest jedynie trzydzieści kilka etapów. Ta gra aż prosi się o edytor poziomów dostępny dla graczy, którzy na pewno sprostaliby zadaniu tworzenia coraz to bardziej odjechanych scen do odegrania. Niestety, nie udało się osiągnąć tego celu w zbiórce na Kickstarterze i edytora nie ma. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że po sukcesie gry twórcy w niedługim czasie jednak go udostępnią.Powyższe to w zasadzie jedyne wady jakie zauważyłem. SUPERHOT wwierca się w głowę i nawet po ukończeniu gry nie chce z niej wyjść. Koniecznie zagrajcie w ten tytuł, tylko nie zdziwcie się, gdy później jak mantrę będziecie powtarzać: SUPER. HOT. SUPER. HOT. SUPER. HOT.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!