Najważniejszy jest pomysł i jego odpowiednia realizacja. W przypadku Chronicle: Runescape Legends wszystko zagrało, jak należy.
Najważniejszy jest pomysł i jego odpowiednia realizacja. W przypadku Chronicle: Runescape Legends wszystko zagrało, jak należy.
Chronicle: Runescape Legends to kolekcjonerska gra karciana osadzona w świecie Runescape, budząca skojarzenia z Hearthstone: Heroes of Warcraft, czyli hitem autorstwa Blizzard Entertainment, który reprezentuje ten sam gatunek, co recenzowana produkcja studia Jagex. Na pierwszy rzut oka Chronicle: Runescape Legends wygląda jak klon Hearthstone: Heroes of Warcraft - karty, a także album, w którym je gromadzimy, wyglądają niemal identycznie, ale to koniec podobieństw. Obie produkcje mają do zaoferowania zgoła odmienny przebieg rozgrywki.
Zabawa rozpoczyna się od wylosowania gracza, który jako pierwszy będzie mógł rozłożyć karty na planszy. Ten drugi natomiast otrzyma dodatkową kartę do swojej talii, więc w tej sytuacji nikt nie będzie na straconej pozycji. W odróżnieniu od Hearthstone: Heroes of Warcraft, gdzie wykładamy kolejne karty na dwuwymiarową planszę i po chwili atakujemy nimi przeciwnika, Chronicle: Runescape Legends skupia się na walce naszego bohatera z kartami, które rozłożymy mu na drodze. Brzmi dziwnie, nielogicznie, a może i szalenie? Początkowo tak, ale im dłużej gramy, tym częściej okazuje się, że to świetny pomysł.
Karty w Chronicle: Runescape Legends opisane są kilkoma statystykami. Poza tym, co oczywiste, czyli punktami ataku i zdrowia, niektóre z nich oferują także możliwość pozyskania złota lub odnowienia punktów życia naszego bohatera. Choć to on walczy z kartami, mogą one mieć wpływ także na naszego przeciwnika już w pierwszym rozdziale. Przykładowo już na starcie wystawiamy kartę z dwoma punktami zdrowia i jednym punktem ataku - kiedy ją pokonamy (a nie jest to trudne, bo bohater także dysponuje dwoma punktami ataku), będziemy mogli dobrać kartę. Niedługo później w naszej talii ląduje karta wymagająca ośmiu punktów złota - w zamian jednak przeprowadza atak na przeciwnika, a jego moc jest równa liczbie kart w naszej talii pomnożonej przez dwa.
Powyżej opisałem jedynie przykłady z rozgrywki jedną klasą postaci. Takich sytuacji jest całe mnóstwo, a od tego, w jaki sposób będziemy grać w Chronicle: Runescape Legends zależy wyłącznie od nas. Dlatego gra umiejętnie zachęca do odblokowania i wypróbowania poszczególnych bohaterów w rozgrywce solowej. Zresztą, trzeba trochę pograć ze sztuczną inteligencją, zanim będziemy mogli zapoznać się z trybem rankingowym, gdzie stawimy czoła innym graczom, a także lochami - opcjonalnym wariantem rozgrywki, gdzie eksplorujemy kolejne lokacje, walczymy z przeciwnikami i zdobywamy nagrody.
Sposób przedstawienia kolejnych rozgrywek w Chronicle: Runescape Legends jest zupełnie inny niż w Hearthstone: Heroes of Warcraft. Recenzowana produkcja nie oferuje interaktywnych plansz wykonanych jedynie w 2D, ale w pełni trójwymiarowe lokacje. Przeciwnik znajduje się po drugiej stronie areny. Widzimy jego reakcje w postaci grymasów na twarzy, uśmiechów i gestykulacji. Po wystawieniu kart następuje zbliżenie na plansze i obserwujemy, jak nasz bohater walczy z napotkanymi przeciwnikami. Ataki mieczem, wybuchające karty, wielkie czerwone krople krwi lecące w stronę wroga - animacji jest tu pod dostatkiem, ale nie stoją one na najwyższym poziomie. Podobnie zresztą, jak oprawa graficzna, która nie robi wielkiego wrażenia - gra wygląda zaledwie przyzwoicie, ale w sytuacji, kiedy mówimy o kolekcjonerskiej grze karcianej nastawionej na rozgrywkę sieciowa, kluczowa jest płynność animacji. Pod tym względem Chronicle: Runescape Legends spisuje się na medal - gra działa naprawdę dobrze nawet na średniej klasy sprzęcie, a możliwość zdefiniowania ustawień grafiki pozwala na zmniejszenie liczby szczegółów widocznych na ekranie w razie potrzeby.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!