Czy nowa gra wydana przez Activision ma szansę na pokonanie mistrza wśród karcianek?
Czy nowa gra wydana przez Activision ma szansę na pokonanie mistrza wśród karcianek?
Skylanders: Battlecast skierowane jest głównie do młodszych graczy, których wciągnął bajeczny świat Skylandersów. Postacie, które do tej pory można było spotkać w formie dołączonych do konsolowych gier figurek, teraz postanowiły zaatakować karty do gry. Podobnie jak w innych tego typu produkcjach, mamy tutaj do czynienia z kartami bohaterów oraz kartami czarów. Możemy je nabyć zarówno w formie cyfrowej, jak i w fizycznej, w postaci paczek z losowymi kartami. Z tym może być jednak w tej chwili drobny problem - paczki nie są jeszcze dostępne w polskich sklepach. Karciane talie są o tyle ciekawe, że możemy je zeskanować do gry i obejrzeć bohatera czy daną kartę ożywające gdzieś pośrodku naszego pokoju.
Skanowanie kart jest ciekawe, jednak nie obywa się bez problemów. Tak się składa, że weszłam w posiadanie solidnej porcji niezwykle ciekawych kart i skanowanie ich było niezwykle przyjemnym doświadczeniem. Gra bardzo szybko wyłapywała daną kartę i równie szybko powoływała ją do życia. Niestety, kilka kart, pomimo szczerych prób, nie wiadomo dlaczego nie udało mi się zeskanować. Trzeba też bardzo uważać, kiedy kupujemy od kogoś używane karty. Jeśli zostały uprzednio zeskanowane, to nic nie da nawet usunięcie gry z urządzenia - raz zeskanowana karta staje się bezużyteczna dla innych graczy. Możemy ją sobie wtedy położyć na półce i traktować jako kolekcjonerską ciekawostkę. Nie warto też chwalić się kartami w internecie przez zeskanowaniem ich - ktoś może podkraść nam świeżo kupione karty skanując wrzucone przez nas zdjęcie.
Skylanders: Battlecast można pochwalić za niezwykle uproszczony model rozgrywki. Bywają karcianki z dziesiątkami zasad do zapamiętania, tutaj jednak musimy pamiętać jedynie o tym, by przeciwnik nie posiekał nas zanim to my nie posiekamy jego. W grze wystawiamy trzech bohaterów, których możemy przełączać podczas rozgrywki. Każdy z nich ma osobną liczbę punktów życia oraz ataku. Podczas jednej tury możemy raz zaatakować aktywnym Skylanderem, raz przełączyć Skylandera oraz użyć kilka, kluczowych dla rozgrywki, karty z naszej talii, którymi aktywujemy przeróżne czary. Oczywiście, nie możemy od razu zaatakować przeciwnika 80 punktami obrażeń czy wyssać z niego 50 punktów zdrowia - każda karta ma swój koszt i czasami po prostu zabraknie nam punktów magii do jej użycia. Ilość dostępnych punktów zmienia się wraz z postępem rozgrywki - może wzrosnąć, pozostać niezmieniona lub też zmaleć - wszystko zależy tutaj od odbywającego się pod koniec każdej rundy losowania. Kiedy już wykorzystamy wszystkie możliwości ruchu, kończymy rundę i przeczekujemy cierpliwie na kolejne ciosy naszego oponenta. Wygrywa ten, który pierwszy wykończy Skylandery przeciwnika.
Rozgrywka dla pojedynczego gracza jest wciągająca, ale też wymagająca. Bohaterowie rozwijają się sami po wygranych bitwach, jednak karty w talii należy ciągle wymieniać. Istnieje możliwość stworzenia kilku talii kart, które będą przydatne w kilku różnych światach - będziemy wymieniać je w zależności od rozgrywki. Ten, kto będzie ociągał się z wymianą kart w talii na lepsze, nie ma szans na osiągnięcie sukcesu w grze. Cały czas musimy mieć na uwadze, jakie karty otrzymujemy np. w ramach codziennego rozdania czy też jakie karty zakupić, by były przydatne w następnym świecie. Minie dobrych parę godzin zanim dojdziemy do takiego poziomu, że jedną talią będzie w stanie kasować każdego napotkanego przeciwnika.
Tryb PvP jest mocno angażujący, jednak czekanie na wyszukanie odpowiedniego dla nas przeciwnika jest dość czasochłonne. Widać jednak, że w Battlecast nie gra wielu graczy (tytuł dopiero niedawno globalnie wystartował). Co więcej, nawet po wyborze oponenta musimy czekać, by plansza się załadowała. Bywało tak, że czas samej rozgrywki był porównywalny do czasu oczekiwania na pojawienia się gracza po drugiej stronie ekranu.
Battlecast na szczęście nie stawia nas przed koniecznością wyciągania portfela i kupowania kolejnych porcji waluty czy kart. Jeśli będziemy cierpliwi i skupimy się na wszystkich możliwych opcjach zgarnięcia darmowych kart, to uda nam się zbudować z nich całkiem niezłą talię. Oczywiście dużo łatwiej jest kupić paczki z losowymi kartami za prawdziwe pieniądze. „Battle Pack” zawierający 22 karty kosztuje około 45 złotych, a składający się z ośmiu kart „Booster Pack” - około 15 złotych. Co ciekawe, cyfrowa paczka kart kosztuje tyle samo co jej fizyczny odpowiednik (przynajmniej za granicą).
Muszę przyznać, że Skylanders: Battlecast jest naprawdę ładne. Ciekawie wyglądają zarówno postacie, jak i kolejne światy w grze. Jeśli graliście w którekolwiek konsolowe Skylandersy to od razu rozpoznacie charakterystyczny styl graficzny oraz najpopularniejszych bohaterów (Spyro!). Świetnie prezentują się również animacje ataku, które to jednak nie raz i nie dwa doprowadziły do wysypania się grafiki. Obraz stawał się rozmyty i całą tę piękną otoczkę trafiał szlag. Muzycznie gra nie rozczarowuje i przywodzi na myśl serię Skylanders - przyjemne dla ucha melodie, których ani przez chwilę nie miałam dość.
Skylanders: Battlecast, pomimo kilku błędów i niedociągnięć, wciąż jest bardzo przyjemną karcianką. Może nie stanie w szranki z gigantem, jakim jest Hearthstone, jednak dla dzieciaków to zdecydowanie jedna z najlepszych alternatyw, jakie dotychczas pojawiły się na rynku. Warto spróbować, bo w końcu samo pobranie nic nas nie kosztuje. Mam tylko nadzieję, że twórcom uda się rozwiązać występujące błędy z grafiką i, że tytuł będzie rozwijany choć w połowie tak mocno jak Hearthstone - wtedy ma szanse przyciągnąć do siebie solidne grono fanów.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!