Trup na motocyklu - recenzja Moto Racer 4

Paweł Pochowski
2016/11/19 16:00
1
0

Wiecie co stanie się, gdy znaną przed laty markę dostanie w swoje ręce grupa amatorów? Bo ja już wiem.

Trup na motocyklu - recenzja Moto Racer 4

Powrót Moto Racer nie cieszył mnie od samego początku. Drugą część serii z roku 1998 do dziś wspominam niezwykle ciepło. Szczególnie, gdy nie oglądam materiałów z rozgrywki, bo moje wyobrażenie o tym tytule mocno cierpi w konfrontacji z rzeczywistością. W sumie trudno, by było inaczej – za chwilę gra będzie miała na karku dwadzieścia lat. Nic dziwnego, że prezentuje się prehistorycznie. Mimo to świetnie wspominam jej charakterystyczny, zręcznościowy i „maszynowy” klimat, który dobrze współgrał z szalonymi motocyklowymi wyścigami – zarówno w asfaltowym, jak i terenowym wydaniu. Na „trójkę” spuszczę łaskawie zasłonę milczenia, bo trudno powiedzieć o niej coś dobrego. Faktem jest, że był to gwóźdź do trumny marki, która zamiast spokojnie spoczywać na cmentarzu zasłużonych gier została brutalnie wykopana i oddana w ręce szalonych naukowców z nieznanego studia Artefacts Studio. No i wyszedł im mały „Moto Frankenstein”.

Pod względem rozgrywki Moto Racer 4 próbuje przypominać swoje poprzednie części. Robi to na swój dziwny, futurystyczny lekko klimat, ale trzymając się czysto zręcznościowego stylu z modelem jazdy nawiązującym do gier z automatów. To chyba jedyny element, który w grze nawet polubiłem. Nie jest on bynajmniej idealny, początkowo wydaje się być nawet odrzucający, ale kilkanaście minut pozwala na opanowanie go w takim stopniu, by czerpać przyjemność z jazdy po asfalcie. Po asfalcie, bo gra tradycyjnie jest rozbita na dwie części – w jednej ścigamy się po ulicach sportowymi motocyklami, w drugiej jeździmy crossami po terenach off-roadowych. I w tym drugim przypadku maszyny pływają trochę za mocno.

Największy problem to znikoma grywalność tej produkcji, wynikająca po części ze sporej ilości błędów, a po części z toporności cechującej ten projekt. To słowo idealnie pasuje do tej gry. Gdybym miał ją określić jednym przymiotnikiem, byłoby to właśnie słowo "toporna". Do nie najgorszego modelu sterowania dodać można nawet niezłe uczucie prędkości i mniej więcej w tym miejscu wymieniam wszystkie zalety gry. Motocykle nie rozpędzają się tak jak powinny, trasy są nudne i miejscami źle zaprojektowane, jeśli w coś uderzycie, maszyna i kierowca potrafią zachować się naprawdę dziwnie. SI nie jest tu w sumie rywalem, sterowanie przewiduje co prawda element walki na łokcie, ale żaden z tego Road Rush i wypada to raczej komicznie.

Moto Racer 4 zawiera w sobie kilka tradycyjnych trybów zabawy, takich jak klasyczny wyścig, jazda na czas z zaliczanie checkpointów, ale znajdziecie też tutaj kilka urozmaiceń. Główną formą zabawy jest kariera spinająca wszystko w całość, niestety nieudolnie. Potencjalnie gra pozostawia niby wybór czym chcemy w danej chwili jechać i w których z przygotowanych zawodów wziąć udział, ale nie ma tu kilku ścieżek do wyboru – przed pójściem dalej zaliczyć trzeba wszystko. Przed każdym wyścigiem wybieramy cel do zrealizowania – innymi słowy wskazujemy czy metę chcemy przekroczyć na pierwszej, drugiej czy trzeciej pozycji, co wpływa na poziom trudności. Balans jest niestety fatalny, może być tak, że chcąc walczyć o trzecie miejsce wpadniecie na metę daleko przed wszystkimi, a już jadąc o drugie zamkniecie stawkę bez możliwości nawiązania równej walki z pozostałymi zawodnikami. W tym momencie trzeba wybrać się do wyścigowego padoku i rozbudować swoją maszynę o dodatkowe ulepszenia, niestety poniesiona porażka równa się minusowemu wynikowi. Jeśli chcieliście walczyć o pierwsze miejsce, które nagradzane jest trzema gwiazdkami i nie uda Wam się zrealizować celu, trzy gwiazdki z aktualnej puli zostaną zabrane. Co więcej, jeśli jako swój cel wyznaczycie trzecie miejsce, a przyjedziecie na pierwszym – nie liczcie na automatyczne odhaczenie pozostałych wyzwań. I tak będziecie musieli robić je osobno. To boli szczególnie przy mistrzostwach składających się z kilku rund.

Kary pojawiają się także podczas jazdy. Moto Racer 4 nagradza za wykonywane ewolucje, ale karze za zderzenia i… jazdę poboczem. Nawet na crossie. Czujecie klimat – zjedziecie motocyklem do jazdy po terenie kawałek poza utwardzoną ścieżkę i gra przyznaje za to minusowe punkty. Dafaq? Co do trików, jeździć można na jednym kole, a także wykonywać ewolucje w powietrzu. Animacja tych wyczynów nie prezentuje się jednak najlepiej, choć na żale w tym temacie przyjdzie jeszcze czas.

GramTV przedstawia:

Do tego wszystkiego Moto Racer 4 osadzono w tak infantylnych realiach, że nie przystoi to nawet grze zręcznościowej do szpiku kości. Nie wiem czy teksty, którymi karmi nas gra to efekt słabego tłumaczenia czy po prostu ich autor powinien ograniczyć się do pisania instrukcji na opakowaniu od niemieckiej chemii, ale trudno nie załamać rąk czytając takie kwiatki jak „Mój stary nie lubi, gdy to robię, ale powiedzmy sobie szczerze – triki na crossie wymiatają. Dead body, salto, whipy: zdobywaj punkty stylu! O tak!”. Albo „Najwyraźniej Bolt mnie nie znosi. Cóż, odwzajemniam te ciepłe uczucia. Ale bądźmy szczerzy, jestem pewny, że wszyscy piloci mają swoją… Nemezis”. Jeszcze jeden? Proszę bardzo – „…po tym udało mi się go dorwać dzięki, gwałtownemu skrętowi… ha, ha!... To był niezły widok, on dosłownie LATAŁ! HA, HA, HA, HA!”. I tak, to są dosłowne cytaty z Moto Racer 4.

Całość uzupełniają ewidentne problemy z rodzimą wersją. Polskie litery potrafią wyświetlać się nieprawidłowo, gdzieniegdzie brakuje ich całkowicie jak w słowie „tworcy” czy „sruba”. W niektórych miejscach mamy do czynienia z kaleczeniem naszej mowy pokroju „oba koła motocyklu”, a dodatkowo fragmenty tekstu serwowane są w polsko-angielskim miksie. Jak w zdaniu: „zajmij miejsce 1st”. Dramat.

Skoro nieprzerwanie kontynuuję wątek problemów Moto Racer 4, nie sposób, bym przemilczał temat strony technicznej tego cuda. Gra wygląda naprawdę słabo. Rozdzielczość jest jaka jest, postronne obiekty prezentują się biednie, animacja chrupie, szczegóły tekstur doczytują się tylko kilka metrów przed miejscem w którym akurat jesteśmy, a kraksy nie wyglądają dobrze. Grę stworzono także z myślą o PlayStation 4 VR i w dziwny sposób to widać nawet na PC. Pierwszy plan bywa nieostry. Napisy rozmyte są niczym w kinie 3D bez odpowiednich okularów. Menu potrafi bezczelnie wyświetlać nam zestaw nałożonych na siebie obu obrazów – dla prawego i lewego oka. Dowód powyżej. Buguje się także fizyka. Soundtrack jest słaby, a oprawie dźwiękowej ewidentnie brakuje odpowiedniej ilości sampli. Dodatkowo same odgłosy motocykla gdzieś w tym wszystkim fatalnie giną. Projekt poziomów to kolejny element wykonany przez niezbyt utalentowanych programistów, który poziomem idealnie wpisuje się w resztę projektu.

I taki właśnie ten Moto Racer 4 jest moi mili. Skrzywdzony przez Artefacts Studio, któremu zabrakło chyba talentu, doświadczenia oraz pomysłu, by pociągnąć ten projekt w dobrą stronę. Mam wrażenie, że przywrócenie tej marki do życia to po prostu fatalna pomyłka i wynik zimnej kalkulacji. Przyszedł deweloper powiedział „panowie, zrobimy grę wyścigową w oldschoolowym stylu, bo powraca na nie moda i dorzucimy do tego tryb VR, co by podnieść sprzedaż – znajdźcie mi tylko jakąś znaną markę pod którą możemy się podłączyć”. Paradoksalnie model sterowania jest nienajgorszy, ale cała reszta leży i kwiczy – głupi, słabo zrobiony tryb kariery, brzydka oprawa wizualna, liczne błędy, fatalne spolszczenie i jeszcze trochę błędów. Czy grę polecam? Tak wyrzucić do kosza i nigdy jej stamtąd nie wyjmować. A jeśli tęsknicie za staroszkolnymi wyścigami w stylu arcade – musicie zwrócić się w inną stronę.

4,0
Moto Racer 4 szarga pamięć o marce
Plusy
  • model sterowania na który można przymknąć oko
  • nie najgorsze uczucie prędkości
  • wyłącza się
Minusy
  • tryb kariery
  • balans trudności
  • toporna
  • niezbyt grywalna
  • trasy
  • bugi
  • grafika
  • dźwięk
  • polskie napisy
  • reszta
Komentarze
1
sirufok
Gramowicz
20/11/2016 00:09

Bardzo adekwatna ocena do wymienionych plusów i minusów. Żal.