Rozdanie nagród Akademii już za parę dni. Miłośnicy kina z naszej redakcji dzielą się z tej okazji swoimi przemyśleniami i typują zwycięzców.
Rozdanie nagród Akademii już za parę dni. Miłośnicy kina z naszej redakcji dzielą się z tej okazji swoimi przemyśleniami i typują zwycięzców.
Najważniejsze wydarzenie w kalendarzu każdego kinomaniaka tuż za rogiem. My co prawda nie jesteśmy przesadnymi maniakami kina, ani tym bardziej naburmuszonymi krytykami, co najwyżej zaawansowanymi widzami, co nie oznacza jednak, że rozdanie nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej pozostaje nam obojętne. Co więcej - redaktorzy, którzy sami siebie deklarują jako miłośnicy srebrnego ekranu, uznali za stosowne podzielić się z Czytelnikami swoimi typami na nadchodzącą galę. Swoje własne przemyślenia, faworytów i nadzieje na wyniki wpisujcie w komentarzach.
Obejrzałem prawie wszystkie ważniejsze filmy z zeszłego roku (a przynajmniej te które były u nas dostępne w oficjalnej dystrybucji), także start do typowania tegorocznych Oskarów mam niezły. Po raz kolejny mam wrażenie, że z roku na rok nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej bardzo mocno przesiąkają polityką uprawianą za oceanem, aczkolwiek w tym roku przynajmniej ciężko mi jest wskazać aby kogokolwiek przesadnie złośliwie pominięto (Sicario 2015 – pamiętamy!). Poza tym jednak mamy świetny zestaw nominowanych, bo i ostatni rok w kinie był bardzo dobry.
Jeżeli natomiast chodzi o moich faworytów, to ciężko mi być oryginalnym - pewniaków w tym roku dostatek. Jestem prawie przekonany, że deszcz statuetek spadnie na La La Land. Stawiam co najmniej na najlepszy film, najlepszego reżysera, najlepszy scenariusz oryginalny, najlepszą oryginalną ścieżkę dźwiękową, w tym piosenkę (umówmy się, City of Stars było kocurem). Mocarna konkurencja prawdopodobnie nie pozwoli błyszczeć innym klejnotom: Aż do piekła, Przełęczy Ocalonych i innym. Zupełnie nie rozumiem natomiast dlaczego w aż tylu kategoriach pojawił się przekombinowany i kiepsko zakończony Nowy Początek - pomimo miłości do science-fiction ciężko mi jest pozytywnie wspominać ten film w obliczu przekombinowanej końcówki. Z kolei moje zdanie o Moonlight możecie poznać czytając niedawno opublikowaną recenzję (spoiler alert, nie jest dobrze)
Jeżeli chodzi o aktorów pierwszoplanowych, to ciężko mi się wypowiedzieć – akurat w tej kategorii pojawiają się przede wszystkim aktorzy z filmów, których wciąż nie widziałem, a z nominowanych nikt specjalnego wrażenia na mnie nie zrobił. Mogę natomiast powiedzieć, że z pewnością walka o Oskara za rolę drugoplanową będzie bardzo ostra – Michael Shannon ze Zwierząt Nocy był genialny, podobnie jak Jeff Bridges w Aż do Piekła. W moim odczuciu jednak statuetka może trafić do Mahershala Aliego, który w Moonlight przyciągał jak magnes (IMO najjaśniejszy punkt tego filmu). Podejrzewam, że może ją dostać w tandemie z Naomie Harris, nominowanej za rolę drugoplanową z tego samego obrazu.
La La Land mimo wyjątkowo silnej konkurencji w tym roku zdobędzie także statuetkę za najlepszy film roku. Dlaczego? Na Przełęczy Ocalonych kilkunastominutową scenę próby zdobycia Okinawy przez Amerykanów autentycznie oglądałem z otwartą buzią, co ostatni raz zdarzyło mi się przechodząc misję na plaży Omaha w Medal of Honor 15 lat temu. Nowy Początek urzekł mnie pokazaniem nowej dla kina formy komunikacji z obcą cywilizacją, co udowadnia, że można nakręcić fascynujący film, w którym z „kosmitami” da się wejść w dialog, a nie tylko do nich strzelać.
Oglądając Aż do piekła zachwycałem się zdjęciami, świetną muzyką Nicka Cave’a i Warrena Ellisa oraz wylewającym się z ekranu klimatem nowofalowego westernu. Manchaster by the Sea z kolei zredefiniował dla mnie pojęcie komediodramatu, przedstawiając autentycznie tragiczną historię w taki sposób, że trudno czasem było powstrzymać się od śmiechu. I wszystkie te cztery filmy są bardzo dobre, jednak zmiecie je La La Land, na którym przyznaję, zwilżyło mi się trochę oko w epilogu. Ten film to również hołd dla Hollywood, Akademia odwdzięczy się więc przyznaniem statuetki. Trudno mi ocenić czy pozostałe nominowane filmy są w stanie zagrozić La La Land, nie miałem bowiem jeszcze okazji zobaczyć Moonlight, Ukrytych Działań, Fences oraz Lion. Droga do domu, jednak patrząc po prognozach krytyków śmiem wątpić by były w stanie namieszać w tej kategorii.
Nie zdobędzie jednak Oscara dla najlepszego aktora pierwszego planu Ryan Gossling. W La La Land „gra” bowiem typowego Ryana Gosslinga: flegmatycznego, fajtłapowatego macho, na którego widok większość kobiet mdleje z zachwytu. Oscara dostanie Casey Affleck za świetną rolę ojca i wujka zarazem, doświadczonego okrutną rodzinną tragedią w Manchaster by the Sea. Nie mam wątpliwości także w przypadku najlepszej aktorki. Emma Stone była po prostu w La La Land zjawiskowa i perfekcyjna.
Mam tylko nadzieję, że w kategorii najlepszy scenariusz oryginalny zwycięży Lobster, który w moim prywatnym rankingu był najlepszym filmem jaki widziałem w ubiegłym roku. Obraz greckiego reżysera Yorgosa Lanthimosa jak żaden inny z nominowanych w tej kategorii może pochwalić się naprawdę oryginalnym, przerażającym, a zarazem fascynującym scenariuszem. Jeżeli w tej przewidywalnej nocy ma się wydarzyć jakaś niespodzianka, niech będzie nią właśnie Oscar dla europejskiego filmu w amerykańskiej kategorii. I na niespodziankowy deser chciałbym Oscara za scenografię dla Pasażerów. La La Land jest filmem pięknym, ale spójrzcie tylko w Pasażerach na interfejsy komputerów. Tak będzie wyglądać przyszłość, którą ten obraz doskonale pokazuje już dziś.
Niezależnie od tego, kto zdobędzie w tym roku statuetkę za najlepszy film, będę rozczarowany. Nominacji nie otrzymał najważniejszy moim zdaniem film tego roku - Zwierzogród. Ta animacja Disneya z jednej strony jest doskonałym filmem rozrywkowym, z drugiej jest ona niezwykle ważna ze względu na swoje bezkompromisowe antyrasistowskie przesłanie. W obliczu narastających ksenofobicznych nastrojów nie można przecenić znaczenia takich produkcji. Zwierzogród dostał jedynie nominację w kategorii najlepszych filmów animowanych, i sądzę, że tutaj wygrana jest gwarantowana.
Spośród tytułów, które otrzymały nominację za najlepszy film najbardziej kibicuję Aż do piekła. To kolejny po Big Short film poruszający temat kryzysu na rynku nieruchomości, który zatrząsł całymi Stanami Zjednoczonymi. Wyróżnia go jednak oryginalna perspektywa - nie patrzymy na kryzys z punktu widzenia świata finansjery, lecz z perspektywy white trash, jak pogardliwie są nazywani biedni biali mieszkańcy amerykańskiego południa. Spojrzenie na świat oczami tej wykluczonej grupy jest szczególnie ważne, jeśli weźmiemy pod uwagę, że dzięki ich nastrojom Donald Trump zdobył fotel prezydencki.
Z kolei mam nadzieję, że w nagrodach zostanie pominięta Przełęcz Ocalonych w reżyserii Mela Gibsona. Pomimo tego, że jest to film świetnie wyreżyserowany i trzymający w napięciu, to nie zasłużył on na najwyższe laury., Film ten opowiada historię wojskowego sanitariusz, który był tak zwanym obdżektorem - ze względu na swoje przekonania religijne odmawiał wzięcia do ręki broni, jednak sam się zaciągnął do walki z patriotycznych pobudek. Desmond Doss, którego prawdziwa historia stała się inspiracją dla tego filmu, wsławił się tym, że podczas bitwy na Okinawie uratował aż 75 (sic!) żołnierzy. Jednak ta wspaniała historia została w dużym stopniu zmarnowana - pacyfistyczne przesłanie zostało zrujnowane przez pojawiającą się między wierszami gloryfikację zabijania. Problemem też jest rasizm tego filmu - Japończycy zostali pokazani gorzej niż zwierzęta, bezmyślna horda pozbawiona honoru czy jakichkolwiek ludzkich cech. Niestety, prywatne poglądy reżysera mogły zniszczyć potencjał drzemiący w tym filmie.
Chociaż osobiście bardzo lubię musicale, La La Land nie wzbudził we mnie zachwytu. Oglądanie pięknie tańczących pięknych ludzi to przyjemność sama w sobie, jednak to trochę za mało, by zasłużyć na najważniejsze filmowe laury. Nagrody za najlepszą piosenkę, scenografię czy kostiumy są w zasadzie zagwarantowane, ale jednak znajdą lepsi kandydaci w kategoriach najlepszego filmu czy scenariusza. Co nie zmienia faktu, że film widziałem już dwa razy, a ścieżkę dźwiękową słucham nawet w tej chwili.
Na deser pozostaje nagroda za najlepsze efekty specjalne. W tej kategorii kibicuję animacji Kubo i dwie struny - to, co twórcy osiągnęli animacją poklatkową przechodzi wszelkie wyobrażenia i chociażby z tego powodu każdy powinien zobaczyć ten film. Nie obraziłbym się jednak, gdyby statuetkę zdobył Doctor Strange - jeden z niewielu filmów, które naprawdę warto zobaczyć w trójwymiarze lub Łotr 1, który z rozmachem kontynuuje trend powrotu do tradycyjnych efektów specjalnych.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!