Ghost Recon Wildlands jest nudny, aczkolwiek mnie zbulwersował

Kamil Ostrowski
2017/03/18 17:00
2
0

Wcale się nie dziwię rządowi Boliwii, że jest wściekły na Ubisoft za Ghost Recon: Wildlands. Nie kopie się leżącego, zwłaszcza gdy zaczyna się podnosić.

Ghost Recon Wildlands jest nudny, aczkolwiek mnie zbulwersował

Przy okazji premiery Ghost Recon: Wildlands miała miejsce pewna interesująca aferka, która w natłoku wiadomości szybko poszła w zapomnienie, bądź też ewentualnie została grzecznie przemilczana, czemu sprzyjało rozsądne podejście wszystkich stron konfliktu, nie kwapiących się do chodzenia na noże w blasku reflektorów. Chodzi mi o informację Reutersa, który na początku marca donosił, iż rząd Boliwii jest wściekły na Ubisoft za to jak kraj ten został sportretowany w ich najnowszej produkcji. Francuska firma w ładnych, okrągłych słówkach odpowiedziała wtedy, iż państwo to zostało wybrane na miejsce akcji „ze względu na piękną topografię kraju i bogatą kulturę”. Broń Boże nie z tego powodu, że łatwo jest sobie wyobrazić słabość rządu który miałby być na tyle słaby i skorumpowany, żeby pozwolić rozwijać się na swoim terytorium autonomii rządzonej przez narkotykowe gangi, nieee...

Boliwijczycy pogrozili pozwem, aczkolwiek póki co skończyło się na rozwiązaniach stricte dyplomatycznych – złożono skargę do francuskiej ambasady. Zdaje się, że cała sprawa rozeszła się po kościach - najprawdopodobniej Boliwijczycy postanowili sprawy nie rozdmuchiwać. Cała sytuacja skłoniła mnie jednak do rozmyślań i dochodzę do wniosku, że racja absolutnie jest po jednej stronie i to Ubisoft działał w tym wypadku niezbyt etycznie. Wiem, że to nie w moim stylu, ale w tym przypadku polityczna poprawność autentycznie do mnie przemawia.

Zastanawialiście się kiedyś nad tym jak wygląda sytuacja polityczna i ekonomiczna Boliwii? Prawdopodobnie mieliście na to jako-taki ogląd – raczej będący projekcją wyobrażeń na temat Ameryki Południowej w ogóle. Bieda, dżungla i czarny rynek, co nie? W przypadku Boliwii niestety wyobrażenia te są w dużym stopniu zbieżne z prawdą. Produkt PKB na jednego mieszkańca to jedynie nieco ponad 6500 dolarów rocznie na głowę (przy uwzględnieniu parytetu siły nabywczej). To mniej niż Ukraina i jedyni nieco więcej niż np. Republika Konga czy Nigeria. Boliwia od połowy XIX wieku dostawała ostre wciry w każdej wojnie w jakiej brała udział, skutkiem czego utraciła dużą część swojego terytorium, a także dostęp do morza. W tak zwanym „międzyczasie” krajem wstrząsały pucze, wojny domowe i autorytarne rządy.

Boliwia faktycznie boryka się z wielkimi problemami. Ostatnie lata przyniosły jednak bardzo dużą poprawę – wręcz ogromną. Po wielkiej zapaści w którą kraj wpadł pod koniec lat 80-tych, u schyłku okresu który zbiorczo można by nazwać „okresem autorytarnym”, (rządziły rozmaite osobistości i kliki) w kraju następuje systematyczna poprawa, chociaż okupiona wielkimi wyrzeczeniami i ciężką pracą całego narodu. PKB w tym okresie wzrósł o około 85%. Dla porównania w analogicznym okresie w Polsce, która podawana jest jako przykład ogromnego sukcesu, był to wzrost o 140%. Mało tego, od 2008 roku zaostrzono walkę z handlarzami narkotyków, ograniczając m.in. rozmiary plantacji kokainy. Po latach chaosu i dreptania w kółko w końcu udało się wyjść z impasu. Brzmi znajomo?

GramTV przedstawia:

Zastanówmy się czy chcielibyśmy, aby u schyłku XX wieku nasz kraj przedstawiano w sposób absolutnie przerysowany, jako region, w którym mafia pruszkowska do spółki z rosyjskimi najemnikami przejmuje kontrolę nad połową województwa mazowieckiego? W czasach gdy wielu dzielnych funkcjonariuszy, dziennikarzy, przedsiębiorców, a nie raz nawet polityków, walczyło w Polsce o normalność którą odzyskiwano dzień po dniu, zostalibyśmy w momencie w którym kraj zaczyna wychodzić na prostą, skompromitowani jako państwo, które ugina się przed dyktatem paru zbirów z walizkami pełnymi forsy i bandą zbójów z kałaszami? To byłoby po prostu nie fair. Boliwia też nie zasługuje na medialnego kopa w plecy, w momencie w którym powraca w granice tego umęczonego kraju nadzieja i progres.

Ubisoft mógł zastosować starą sztuczkę z wciśnięciem fikcyjnego „narko-państwa” gdzieś pomiędzy już istniejące granice. Mógł odpuścić sobie narrację dotyczącą korumpowania państwa i przymykania przez nie oczu na brutalną działalność gangów. Nic z tego nie zrobił. Nie jestem przesadnie wrażliwy jeżeli chodzi o kwestie politycznej poprawności, jestem natomiast wrażliwy na kopanie leżącego. W tym konkretnym przypadku staję po stronie narodu, który nie miał łatwo w historii, ale który ciężką pracą stara się poprawić swój byt. Nie można tego bezmyślnie deptać. Shame on you Ubisoft.

Jasne, łatwo jest powiedzieć: „hej, to tylko gra, wszystko tutaj jest fikcyjne”. Niestety, dla mieszkańców Boliwii bieda to wciąż często rzeczywistość, skorumpowany rząd i przestępczość pozostają bolączkami dnia codziennego. Sytuacja uległa poprawie, ale wciąż jest daleka od normalności. Biedy i problemów strukturalnych nie da się wyplenić w ciągu dwóch dekad względnie poprawnego rozwoju. Boliwia to prawdziwy kraj, prawdziwi ludzie i prawdziwe problemy, a życie tam to nie bajka. To nie jest właściwy punkt wyjścia do radosnej zabawy w piaskownicy. Co innego wykreowanie świata w którym radośnie przemierzając dżunglę co i rusz wszczyna się małe bitwy z siłami kartelu narkotykowego, a co innego stworzenie takiego świata i przylepieniu faktycznemu państwu łatki tego "burdelu". Jest to niesmaczne, zwłaszcza w kontekście instrumentalnego traktowania otoczenia i ludzi w Wildlandsach.

Wszystko w tym wypadku zależy od kontekstu. W tym wypadku jest on taki, że Amerykanie wpadli pomóc nieudolnym Boliwijczykom ogarnąć swój bajzel, wszystko podlane ziomeczkowym sosem z radosnego ostrzeliwania się w wioskach ulepionych z błota i prymitywnych cegieł. Jestem absolutnie przeciwko cenzurze, zwłaszcza odgórnie narzucanej, jestem jednak za dobrym smakiem. Nie wyobrażam sobie gry o kanibalach osadzonej w dzisiejszym Kongo. Nie wyobrażam sobie gry o ludobójstwach ISIS na Kurdach, ani gry o zamachach w Paryżu z zeszłego roku. A już na pewno nie takiej, w której gracz wciela się w rolę super-cool-bro-czadowego agenta, latającego po kraju, niczym po wirtualnym placu zabaw i świetnie się bawiącego. Kontekst w tym wypadku stanowi o wydźwięku. Źle rozegrane Ubisofcie. Za wcześnie, bez smaku i bez wrażliwości. No, ale gdyby grę osadzić w innym kraju to nie byłoby zdjęć z których można by zżynać krajobrazy (trzeba by wymyślić to samemu!), a gdyby przenieść się w czasy bardziej odległe, to nie byłoby możliwości oddania w ręce graczy tych wszystkich nowoczesnych zabawek, a to przecież najważniejsze, co nie?

Komentarze
2
Usunięty
Usunięty
20/03/2017 09:06

Zgadzam się z tezą tego tekstu - nie powinno się tak traktować w mediach nie tyle leżącej, co powstającej z upadku Boliwii. Wbrew pozorom w Wildlands gra mi się nieźle pod względem mechaniki, i mówię to jako weteran Operation Flashpoint/Arma czy serii Hidden and Dangerous. Pewnie że Wildlands jest casualowa i wielu opcji taktycznych brakuje, ale można ciekawie improwizować, dzieją się zaskaujące rzeczy podcas zadań, wcale nie jest nudno (bzdura powatrzana jak w mantrze w każdej recenzji), nawet w pojedynkę.

Ale jak dotąd (ok. 10h gry) zawodzi szczątkowa i sztampowa fabuła oraz właśnie prymitywne pokazanie Bolowii. Jeśli już ktoś decyduje się na pokazywanie realnego kraju, pownien docenić chociaż wojnę wydaną przez państwo kartelom narkotykowym, tymczasem tu wojsko po prostu chroni bandytów. Szkoda, że elementy mechaniki potrafiły do Wildlands przeniknąć z ambitniejszych gier, a fabularne i polityczne już nie. Co innego pokazywać stan bliższy faktycznemu - z problemami i niedoskonałościami - a co innego przekłamywać rzeczywistość w mediach (do których należą też gry), "żeby było efektowniej".

To głupota na poziomie, nie szukając daleko, propagandy obecnego polskiego rządu - który też wmawia nam, że ostatnie 25+ lat naszej ciężkiej pracy na rzecz rozwoju Polski to wszystko korupcja, ruina, komuna. Z tą "tylko" różnicą, że Ubisoft to francuski koncern medialny, który pokazuje Boliwię w grze, a polski rząd robi to w państwowych mediach informacyjnych, uderzając w swój własny kraj.

Usunięty
Usunięty
19/03/2017 09:39

Jasne zwalmy winę na firmę bo poprawność polityczna. W filmach musi być murzyn bo poprawność polityczna. To was kiedyś zabije. To nie Ubisoftu wina że Boliwia to słaby kraj, a raczej przekupni urzędnicy. Nie słyszałem podnoszenia sprawy jak wyszedł film " Wywiad ze słońcem narodu" nikogo nie obchodziło to jak przedstawili tam Kim Dzong Una i jego kraj. Ale poprawność polityczna zawsze jest po stronie ciemniejsze skóry, religii czy orientacji. W tym wypadku zła firma Ubisoft zniszczył kraj biedny on.