Jeśli lubicie dobrą walkę i widowiskowe ataki, a fabułę traktujecie jako miły, choć nieobowiązkowy dodatek, Absolver będzie dobrym wyborem.
Jeśli lubicie dobrą walkę i widowiskowe ataki, a fabułę traktujecie jako miły, choć nieobowiązkowy dodatek, Absolver będzie dobrym wyborem.
System walki jest dla mnie jednym z najistotniejszych elementów w grach. Jeśli potyczki z przeciwnikami sprawiają mi radość, potrafię poświęcić danemu tytułowi sporo czasu, bez stawiania sobie konkretnych celów - nawet kiedy fabuła już dawno jest za mną. Absolver ma świetny system walki, dlatego czuję, że spędzę w grze jeszcze wiele godzin, by po prostu doskonalić swoje umiejętności. Jednak jak dotąd drobne problemy techniczne uniemożliwiały mi czerpanie pełnej przyjemności z rozgrywki.
Absolver oferuje tryb kampanii (solo lub kooperacja) oraz PvP. W grze trafiamy do fikcyjnego, zniszczonego świata Adal, gdzie naszym zadaniem jest odnaleźć i pokonać szóstkę Naznaczonych, a następnie zmierzyć się z finalnym bossem i dołączyć do elitarnej grupy Absolverów. Esencją gry są potyczki z NPC i innymi graczami, uczenie się nowych rodzajów ciosów, przygotowywanie sobie combosów i ćwiczenia, by stać się coraz lepszym.
Zabawę zaczynamy od stworzenia postaci. Nie mamy tu zbyt wielu opcji: możemy wybrać między mężczyzną a kobietą, określić jego / jej pochodzenie (czyli kolor skóry), fryzurę i kolor włosów. Jako że bohaterowie noszą maski, nie możemy pobawić się rysami twarzy. Na starcie określamy też, jakim stylem chcemy walczyć, co przekłada się na bonusy do różnych atrybutów typu siła, zręczność itp. Dopiero później, zdobywszy różne elementy ubrań / pancerza mamy większe pole do popisu (lecz trzeba pamiętać, że poszczególne części mają nie tylko kosmetyczne znaczenie, ale wpływają na naszą obronę i szybkość).
Gra nie oferuje rozbudowanego wątku fabularnego, szczątkowe informacje otrzymujemy czasem przez interakcje z przyjaznymi NPC-ami. Niezależni bohaterowie, którzy chcą z nami rozmawiać, przede wszystkim udzielają nam wskazówek, co tak właściwie mamy robić. Ukończenie kampanii w Absolver zajmuje niewiele czasu: cztery-pięć godzin, w zależności, czy z łatwością zapamiętujecie przebyte ścieżki i odwiedzone lokacje oraz jak dobrze walczycie. Zwyciężenie z Naznaczonymi solo bywa problematyczne, szczególnie jeśli towarzyszą im dodatkowi pomocnicy. Czasem jednak wystarczy odrobina sprytu - po co się wysilać, jeśli można zrzucić bossa w przepaść?
Podczas rozgrywki online spotykamy innych graczy. Możemy zaprosić ich do grupy, jednak nawet w kooperacji, jeśli uderzymy przypadkiem towarzysza kilka razy, wejdziemy w tryb pojedynku. Zdarza się też, że napotkany gracz po prostu nas zaatakuje, niecnie wykorzystując fakt, że bijemy się z grupą przeciwników. Jeśli zostaniemy pokonani, możemy odrodzić się przy punkcie kontrolnym lub poczekać, aż ktoś poda nam pomocną dłoń i podniesie.
Podczas walki możemy atakować, blokować i robić uniki. Każda akcja zużywa nieco paska wytrzymałości, trzeba więc zwracać na niego uwagę i wycofywać się w odpowiednim momencie, by zregenerować siły. W trakcie rozgrywki odblokujemy też specjalne umiejętności, np. krótkie ogłuszenie przeciwnika.
Atak możemy rozpocząć z czterech pozycji wyjściowych. Zamiast wciskać skomplikowane sekwencje klawiszy, ustalamy w trybie medytacji, z których ciosów chcemy korzystać, aż uzyskamy kombinację, która najbardziej nam odpowiada. Musimy przy tym zwrócić uwagę, ile obrażeń zadamy każdym z nich i jak szybko uderzamy - czasem błyskawiczna seria sprawdzi się lepiej niż potężniejszy, lecz wolny atak, który łatwo przerwać. Ustaloną kombinację możemy od razu przetestować.
Początkowo nie znamy zbyt wielu rodzajów ciosów, więc musimy się ich nauczyć od przeciwników. Bywa to dość żmudne - różnego typu ataków jest naprawdę dużo, więc trzeba wykazać się odrobiną determinacji i poświęcenia. Drugim sposobem na rozwinięcie umiejętności jest dołączenie do szkół bardziej doświadczonych graczy. Jednak poznanie choćby paru nowych sztuczek daje nam ogrom możliwości.
Pod względem wizualnym Absolver mnie nie zachwycił, ale też nie rozczarował - po prostu nie przepadam za "grubo ciosaną" oprawą graficzną, choć w niektórych miejscach widokowych warto było się zatrzymać, by podziwiać skąpane w słonecznym świetle ruiny czy ogromną wieżę. Muzyka w grze nie odgrywa szczególnie ważnej roli, głównie panuje cisza, czasem przerywana ambientowymi dźwiękami lub spokojną melodią.
Każda lokacja miała swój urok, lecz samotne błąkanie się nie sprawiało mi szczególnie dużej przyjemności. Dokładna eksploracja pozwala znajdywać sterty śmieci kryjące elementy wyposażenia - i to wszystko. Trochę się gubiłam, gdyż mapa (którą można podejrzeć przy obeliskach - miejscach respawnu) nie była szczególnie pomocna. Świat wypełniony jest losowo rozstawionymi przeciwnikami, większości miejsc pilnuje więcej niż jeden wojownik, więc często zdarzało mi się ginąć. Na szczęście obok wrogów zawsze można przebiec, nie ścigają nas prawie wcale, więc nie trzeba metodycznie za każdym razem czyścić sobie ścieżki.
Jednak kiedy znalazłam losowych towarzyszy, z którymi zwiedziłam jeden z regionów, bawiłam się świetnie. To był koniec głupich śmierci mojej postaci - gdy każdy zajmował się własnym przeciwnikiem, było o niebo przyjemniej walczyć. Gdy komuś zdarzyło się paść podczas potyczki z bossem, podnosiliśmy się wzajemnie zamiast biec od respawnu, by zacząć walkę od nowa.
Z innymi graczami można porozumiewać się (stety/niestety), wyłącznie za pomocą gestów. Jeśli jednak macie przyjaciela, z którym chcielibyście zagrać, nie musicie liczyć na szczęśliwy traf, że znajdziecie się w tym samym świecie gry: znajomych do kooperacji można zaprosić przy obelisku.
Najwięcej frajdy sprawiła mi wspólna zabawa z Adamem "Harpenem" Berlikiem. Mając już jako-takie pojęcie, gdzie znajdują się poszczególni bossowie, mogłam służyć jako przewodnik po lokacjach, gdzie jeszcze przed chwilą się gubiłam. Problem pojawił się w momencie, gdy przeszłam przez drzwi, które dla Harpena były jeszcze zamknięte - później nie mogliśmy ponownie się połączyć. Chcieliśmy też spróbować walki na arenie PvP, ale najwyraźniej można tam bić się wyłącznie z losowymi przeciwnikami (zbyt łatwo byłoby z przyjacielem niezasłużenie awansować, więc rozwiązanie jak najbardziej zrozumiałe). Zawsze jednak można zmierzyć się ze znajomym w otwartym świecie gry, więc jeśli macie chęć sprawdzić, kto jest lepszy, nic nie stoi na przeszkodzie.
Czas pomarudzić trochę na kwestie techniczne.
Kampania w Absolver okazała się krótka i niezbyt rozbudowana fabularnie, ale zakończyła się dość satysfakcjonującym zwycięstwem. Każda walka sprawiła mi niemałą radość, a rozgrywka w kooperacji, czy to z Harpenem, czy też z losowo napotkanymi osobami, okazała się bardzo przyjemna. Owszem, natknęłam się nie tylko na miłych graczy, ale też na osoby, które dobijały mnie, gdy walczyłam z NPC czy atakowały znienacka, sądząc, że odeszłam na chwilę od komputera, ale miałam szczęście, że takie sytuacje zdarzały się bardzo rzadko. Podobały mi się też potyczki 1v1 na arenach i uprzejmość rywali. Drobne problemy z połączeniem z serwerem i lagowanie trochę popsuły ogólne wrażenia (twórcy jednak obiecali naprawić ten problem jak najszybciej). Z pewnością spędzę w Absolverze jeszcze wiele czasu, szlifując swe umiejętności lub pomagając znajomym w ukończeniu gry.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!