Zanim jeszcze zobaczyłem napisy końcowe już wiedziałem, że Mudbound to skok na nagrody. Skok dodajmy, naprawdę udany.
Zanim jeszcze zobaczyłem napisy końcowe już wiedziałem, że Mudbound to skok na nagrody. Skok dodajmy, naprawdę udany.
Kiedy już mam wrażenie, że mam dosyć filmów o tym jaka rasistowska, uprzedzona, podzielona i zła dla mniejszości jest Ameryka, pojawia się taki film jak Mudbound, a ja znów mam ochotę wyjść na ulicę, żeby dać w łeb jakiemuś pajacowi z flagą Konfederacji w ręku. No, ale później przypominam sobie, że jestem w Polsce, w której takich problemu z rasizmem co do zasady nie mamy i nigdy nie mieliśmy. Instytucjonalnego rasizmu u nas nie było nigdy, natomiast chuliganeria zawsze znajdzie powód, żeby komuś dać w mordę i póki zdrowo myśląca większość takie zachowania piętnuje, tak długo nie powinniśmy dawać sobie wmawiać żadnych grzeszków.
Wracając do Mudbound – nie jest to film wyłącznie o relacjach białych z kolorowymi. Co prawda południe Stanów Zjednoczonych to temat wdzięcznie wszystkim kojarzący się z ciężkim losem mniejszości murzyńskiej i grasującym Ku Klux Klanem, aczkolwiek twórcom udaje się zmieścić w nieco ponad dwóch godzinach również parę innych kwestii. Mamy więc samotność w grupie i surowe wiejskie życie, z jego zaletami i wadami, z małomiasteczkowym brakiem wrażliwości na czele. Mamy trochę problemów kobiet nie mających szans na szczęście, uwięzionych w systemie uszytym nie dla nich. Dużo miejsca poświęcono traumie z jaką mierzyć się muszą żołnierze po powrocie z długiej kampanii (w tej roli druga wojna światowa). Jest wreszcie miejsce na toksyczne relacje rodziców z dziećmi i potrzebę uwolnienia się od sztucznych autorytetów. Wszystko przepuszczone przez kalejdoskop okoliczności, zwyczajów, nadziei i obaw dwóch rodzin: białych „państwa” i czarnych „chamstwa”. Słowem, dzieje się.
Mudbound to teatr wielu aktorów. Narracja zmienia się kilkanaście razy i skacze pomiędzy kilkoma kluczowymi postaciami, które splata jedna historia, jedne okoliczności i ta sama błotna farma, osadzona w pobliżu niewielkiego miasteczka gdzieś w Mississipi. W zależności od tego kto będzie Mudbound oglądał, ten będzie w stanie przyjąć nieco inny punkt widzenia. Są zatroskani rodzice, młoda (relatywnie) matka-artystka, młody pilot podrywacz, czarnoskóry czołgista któremu udało się zobaczyć trochę świata i ciężko pracujący, przykładny na swój sposób mąż. Na początku ciężko było mi „łyknąć” ten skaczący sposób opowiadania historii, ale ostatecznie stwierdzam, że to jeden z podstawowych powodów, dla których film jest tak dobry. Słyszymy już znaną melodię, ale zagraną w nowy, dziwaczny, trudny sposób na kilka instrumentów.
Wszystko to zostało zrealizowane w sposób moim zdaniem iście mistrzowski. Nienachalnie, bez wymachiwania techniczną szabelką, bez wciskania wszędzie wydumanych, artystycznych, metaforycznych konstrukcji, bez zmyślnych odniesień, co do których żaden widz nie może mieć pewności czy dobrze je zrozumiał. Technicznie jest bardzo dobrze, w szczególności spodobały mi się ujęcia, wydobywające co najlepsze i najgorsze z błotnych krajobrazów Mississipi. Ostrzegam tylko, że Mudbound jest filmem bardzo niespiesznym i niecierpliwych będzie potrafił znudzić. Jeżeli spodziewacie się wybuchów, pościgów i skaczących ujęć, to zdecydowanie źle trafiliście.
Jak każdy dobry film, również Mudbound stoi świetnym aktorstwem. W przeważającej większości aktorzy prezentują bardzo dobry, równy poziom, chociaż każdy stara się wybić ponad przeciętność. Zobaczymy w Mudbound aktorów nieszczególnie znanych, bądź należących do tych, którzy wciąż walczą o swoje miejsce na piedestale. Jak wspomniałem – postaci w tym spektaklu nie brakuje, ale wspomnienia na pewno wymaga wkład Garretta Hedlunda jako Jamiego McAllana i Carey Mulligan jak Laury McAllan. Słabo radzi sobie, obsadzony w roli czarnego weterana wojny, Jason Mitchell jako Ronsel Jackson. Na szczęście reszta jego rodziny, w szczególności Rob Morgan jako Hap Jackson, radzą sobie bez problemu.
Czy są szanse na Oskara? Moim zdaniem bez wątpienia, chociażby w ramach zachęty dla Netflixa do dalszego dotowania również tych ambitniejszych projektów. Mudbound to bardzo mądry, ale nie przemądrzały film, który potrafi zarówno wywołać uśmiech na twarzy, jak i wycisnąć łzy z oczu. Kiedy już tylko zakładałem, że film niczym mnie już nie zaskoczy, akcja ruszała do przodu z kopyta, które zazwyczaj waliło mnie w zęby. To kino totalne, które choć traktuje o dosyć zgranym temacie, tak nie da się zaprzeczyć o jego sile. Mocne osiem na dziesięć.