O InnerSpace można powiedzieć wszystko, ale na pewno nie to, że jest dobrą grą. Szkoda, bo zanosiło się na coś, co sprawi radość fanom Podróży.
O InnerSpace można powiedzieć wszystko, ale na pewno nie to, że jest dobrą grą. Szkoda, bo zanosiło się na coś, co sprawi radość fanom Podróży.
Fabuła InnerSpace jest jedynie poprawna i oparta na utartych schematach. Wcielamy się w postać Kartografa, a naszym zadaniem jest odkrycie śladów pradawnej cywilizacji. Szczątkowe informacje na jej temat pozyskujemy od tajemniczego archeologa będącego naszym przewodnikiem po wspomnianym uniwersum, a kolejnych niuansów musimy domyślić się sami. Mnóstwo tu niedopowiedzeń i metafor, co jest raczej znakiem charakterystycznym dla tego rodzaju produkcji. Historia może więc zaciekawić osoby, które dopiero wkraczają w świat gier eksploracyjnych, ale mimo wszystko nie da się ukryć, że brakuje jej zapadających w pamięć scen, takich jakie znajdziemy we wspomnianej już Podróży.
InnerSpace potrafi zauroczyć klimatem. Przynajmniej na początku, kiedy zaczynamy zwiedzać pierwszą lokację. Tajemnicza muzyka i odpowiednia kolorystyka otoczenia sprawiają, że trudno nie czuć się zaintrygowanym. W ten sposób autorom udało się zachęcić gracza do rozpoczęcia swojej wędrówki. Szkoda tylko, że po zaliczeniu wszystkich zadań na pierwszym obszarze trafiamy do następnej lokacji, która okazuje się być zbyt podobna do poprzedniej. To zresztą ogromna wada recenzowanej produkcji. Jej twórcy z pewnością przygotowali zbyt mało klocków za pomocą których zbudowali poszczególne miejscówki, więc brakuje im różnorodności, a gracz nierzadko ma wrażenie, że wciąż porusza się po tym samym terenie. Zastrzeżenie to dotyczy mniej więcej połowy kampanii, bo potem jest już nieco lepiej (poziom o nazwie Mornsea to istne cudo, zarówno pod względem atmosfery, rozgrywki oraz muzyki), ale nie jestem pewien, czy warto przełamać się, by dotrzeć do ciekawszych etapów.
System sterowania (w grze zarówno latamy, jak i pływamy) zrealizowano naprawdę dobrze. Możemy poruszać się szybciej lub wolniej, korzystać z opcji dynamicznego zawracania, ale co z tego, skoro nie ma tu żadnego poczucia prędkości, a dodatkowo kiedy zderzymy się z jakąś skałą, wejściem do jaskini czy też innym obiektem otoczenia, momentalnie tracimy orientację w terenie. Ciężko wtedy ogarnąć, gdzie tak naprawdę jesteśmy, bo – jak już wspomniałem – niemal wszystko wygląda tutaj tak samo. Miejsce, do którego trafiliśmy, okazuje się być zupełnie nowe, choć w istocie wygląda tak, jak obszar zwiedzony przez nas kilkanaście minut temu.
Zadania nie ułatwia kiepski system podpowiedzi, a niekiedy nawet ich brak. Co prawda regularnie otrzymujemy subtelne wskazówki, ale bardzo często są one na tyle nieczytelne, że równie dobrze mogłoby ich nie być. Skoro intencją twórców InnerSpace było przygotowanie relaksacyjnej gry eksploracyjnej, to brak obszerniejszych samouczków staje się ogromną wadą. Nie jestem przeciwnikiem wysokiego poziomu trudności, bo lubię pograć w coś, co wymaga kombinowania. Ale tutaj nie ma ono racji bytu, przez taką grę powinno się (uwaga – idealna metafora!) wręcz płynąć. Nie zliczę, ile razy zaciąłem się, nie wiedząc, co powinienem zrobić. Doprowadzało to do licznych frustracji i sytuacji, w których jedyną słuszną taktyką było rozwalanie byle czego na chybił-trafił. Co ciekawe, takie podejście sprawdziło się, bo dwukrotnie udało mi się osiągnąć postępy w kampanii przez przypadek.InnerSpace pozwala odnaleźć relikty dawnej cywilizacji, zbierać znajdźki umożliwiające przejście gry w stu procentach, a także oferuje dostęp do zupełnie nowych maszyn, które różnią się od siebie nie tylko wyglądem, ale i możliwościami (jedne latają szybciej, inne z kolei mają lepszy pancerz). Warto więc dogłębnie zwiedzać poszczególne lokacje, by ułatwić sobie przejście kolejnych zadań w dalszej części kampanii. Świat nie jest w pełni otwarty, ale podzielony na poszczególne obszary, do których trafiamy po zaliczeniu poszczególnych celów. Zanim jednak do tego dojdzie będziemy musieli sprawdzić, jakie mechanizmy na danej mapie można aktywować, gdzie należy przeciąć linki, zniszczyć rośliny bądź też rozwiązać bardziej skomplikowaną łamigłówkę będącą swojego rodzaju walką z bossem (jednak bez jakiejkolwiek przemocy). Chcąc się w tym wszystkim dobrze zorientować należy wlecieć w specjalne bańki, które zatrzymają nas i pozwolą rozejrzeć się po okolicy.
Oprawa graficzna w InnerSpace nie jest najwyższych lotów (kolejna udana metafora?), ale gra ten niedostatek nadrabia klimatem. Jak już napisałem, atmosferę tworzą odpowiednio dobrane barwy, ale zawdzięczamy ją również naprawdę udanej ścieżce dźwiękowej. Żałuję, że twórcom zabrakło czasu/pomysłów/pieniędzy, by zaprojektować bardziej zróżnicowane i ciekawsze lokacje. Na szczęście ciężko wytknąć im jakiekolwiek błędy techniczne (jeśli nie liczyć okazjonalnego wpadania w tekstury) – gra działa płynnie, ekrany ładowania są krótkie; nie doświadczycie tu również spadku płynności animacji.
InnerSpace trudno polecić komukolwiek, zwłaszcza że trzebaby przymknąć oko na zbyt wiele niedociągnięć, by czerpać radość z zabawy. Powtarzalne do bólu lokacje w pierwszej połowie gry, brak poczucia prędkości podczas latania i pływania, dezorientacja w terenie po zderzeniu z przeszkodą, a także zagadki oparte na kilku rozwiązań to bezsprzecznie największe wady recenzowanej produkcji, która broni się jednak oklepaną, ale stosunkowo ciekawą i tajemniczą historią, intrygującym początkiem kampanii, dobrym systemem sterowania, klimatyczną grafiką oraz nastrojowym soundtrackiem. To jednak za mało, by mówić o grze wartej uwagi, która zamiast sprawiać frajdę, znacznie częściej irytuje.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!