Do premiery Wolcen: Lords of Mayhem jeszcze bardzo długa droga, ale już teraz widać, że w grze drzemie ogromny potencjał.
Do premiery Wolcen: Lords of Mayhem jeszcze bardzo długa droga, ale już teraz widać, że w grze drzemie ogromny potencjał.
Wolcen: Lords of Mayhem jest bez wątpienia najładniejszym z dotychczas wydanych klonów serii Diablo. To pierwsza gra tego typu, która bazuje na CryEngine. Choć optymalizacja pozostawia momentami wiele do życzenia (na poprawę przyjdzie jeszcze czas), to już teraz można zauważyć, że autorzy z Wolcen Studio robią ogromny pożytek z zakupionej technologii. Zwiedzanie gęsto zalesionych lasów jest niesamowicie przyjemne, ale gra zabiera nas również do pogrążonych w mroku jaskini, pozwala zwiedzić bliżej nieokreślone ruiny czy miejscówki z podłogą niemal całkowicie pokrytą krwią. W każdym z tych poziomów ogromne wrażenie budzi gra światła i cienia, dzięki której Wolcen: Lords of Mayhem staje się również najbardziej klimatycznym hack’n’slashem.
Za pokonywanie wrogów tradycyjnie otrzymujemy doświadczenie i możemy awansować swojego bohatera na kolejne poziomy. Zamiast typowych statystyk postaci mamy tutaj cztery kategorie do wyboru, które rozwijamy poprzez inwestowanie zdobytych punktów. Ferocity (modyfikator obrażeń, modyfikator szybkości ataku, modyfikator obrażeń krytycznych, zdolność defensywna), Toughness (punkty życia, regeneracja wytrzymałości, regeneracja obrony i odporność na obrażenia), Agility (modyfikator obrażeń w walce na dystans, szansa na wykonanie uniku, modyfikator szansy na zadanie krytycznych obrażeń) oraz Willpower (modyfikator obrażeń od czarów, odporność na zaklęcia i regeneracja punktów życia).
Wolcen: Lords of Mayhem nie oferuje tradycyjnego poziomu na klasy postaci. Zaczynamy z najsłabszym wyposażeniem, a w toku rozgrywki otrzymujemy specjalne punkty, które możemy wydać na rozbudowanym drzewku rozwoju. Przypomina ono trochę to z Path of Exile, ale nie wygląda aż tak imponująco. Mimo wszystko opcji w zakresie tworzenia własnych buildów jest naprawdę sporo. Mamy tutaj pięć głównych ścieżek, ale nie musimy kupować pasywnych zdolności tylko z jednej – możemy wybrać po kilka z każdego, przygotowując wymarzoną kombinację. Do tego w grze nie zabrakło także zdolności aktywnych. Te odblokowujemy poprzez zdobywanie specjalnych tomów (wypadają one między innymi z przeciwników), których należy użyć, by nauczyć się danego ataku. W tym przypadku mamy raczej standard: kule ognia, zamrażanie wrogów, zrzucanie ogromnych pocisków lodowych, przywoływanie sojuszników, zastawianie pułapek, deszcz strzał i wiele innych.
Zadając obrażenia przeciwnikom za pomocą ataku przypisanego do lewego przycisku myszy ładujemy pasek szału, który możemy wykorzystać do wykonania specjalnego ciosu przypisanego do PPM. Tym sposobem aktywujemy możliwość rzucania zaklęć dzięki wykorzystaniu Umbry. Co ciekawe, Umbra odnawia się automatycznie, natomiast szał musimy aktywować poprzez walkę z napotkanymi wrogami. Takie rozwiązanie skutecznie zachęca do agresywnego podejścia i szybkiego rozprawiania się z niemilcami, których wysyłamy na tamten świat przy użyciu mieczy, toporów, łuków, rozmaitych zaklęć i nie tylko.
Świat gry Wolcen: Lords of Mayhem jest w pewnym sensie otwarty. Podczas rozgrywki eksplorujemy jedną krainę, gdzie znajdziemy kilka różnych lokacji, o których wspomniałem wcześniej. Ponadto na mapie możemy zobaczyć nieodblokowane punkty kontrolne co skutecznie zachęca do odwiedzenia wszystkich zakątków tego uniwersum. Na razie nie jest ono zbyt pokaźnych rozmiarów, ale wkrótce ten stan rzeczy pewnie ulegnie zmianie. Pod koniec września zadebiutuje bowiem wersja beta, gdzie znajdzie się przede wszystkim pierwszy akt fabularny. Autorzy zapowiadają również obecność trybu wieloosobowego (w tym kooperacji), ulepszonej grafiki (oraz poprawionej optymalizacji), a także informują, że gra otrzyma nowe lokacje oraz większą liczbę przeciwników i elementów wyposażenia.
Wielokrotnie łapałem się na tym, że Wolcen: Lords of Mayhem skutecznie przykuwał mnie do ekranu na zasadzie „jeszcze jednego questa”. Chciałem zdobyć nowe bronie, jakiś lepszy pancerz, powalczyć z nowymi bossami czy też po prostu dowiedzieć się, co czyha na mnie za rogiem. Nie ma tu wielkiej rewolucji, ale jest niesamowicie grywalny system walki, dzięki któremu trudno opuścić świat wykreowany przez Wolcen Studio. Wierzę, że ekipa zdoła dokończyć ten produkt tak, by mógł on śmiało konkurować z największymi przedstawicielami gatunku hack’n’slash. Jak na razie ma na to ogromne szanse, ale trzeba pamiętać, że w fazie produkcji może wydarzyć się naprawdę wiele. Jestem jednak dobrej myśli i z niecierpliwością czekam na kolejną, wrześniową aktualizację.