Kiedyś to były czasy… Ale raczej nie ma za czym tęsknić. Uświadomimy sobie to grając w Dawn of Man.
Kiedyś to były czasy… Ale raczej nie ma za czym tęsknić. Uświadomimy sobie to grając w Dawn of Man.
Może wiecie, może nie, ale dawno dawno temu zamiast iść w sobotę do popularnej sieci dyskontów brało się włócznię i wyruszało do lasu. Na polowanie, rzecz jasna. Mowa o epoce kamienia łupanego, którą mamy okazję bliżej poznać, rozpoczynając swoją zabawę z Dawn of Man. Grę można byłoby określić mianem city-buildera, gdyby nie fakt, że tak naprawdę większe miasta budujemy dopiero w kolejnych etapach zabawy. Wcześniej Dawn of Man to raczej village-builder, ale nie zmienia to faktu, że cały czas musimy walczyć tu o przetrwanie. Autorzy łączą rozwiązania charakterystyczne dla popularnych w ostatnim czasie survivali i tracących swoich fanów strategii czasu rzeczywistego. Nie wychodzi im to idealnie, ale mimo wszystko z Dawn of Man warto spędzić co najmniej kilka wieczorów.
Wspomniałem już, że pierwsze kroki w Dawn of Man stawiamy podczas epoki kamienia łupanego. Najpierw tej starszej (paleolit), potem środkowej (mezolit), a następnie młodszej, zwanej neolitem. Wraz z postępami w zabawie odblokowujemy także inne okresy historyczne, a konkretniej epokę miedzi, brązu i żelaza. Zaczynając przygodę z pierwszym scenariuszem można czuć się nieco zagubionym, dlatego też zanim do niego przystąpimy powinniśmy ukończyć samouczek. Co prawda twórcy od razu zaznaczają, że nie wyjaśniają w nim wszystkiego, ale kwestie, jakie przybliżają nam w tutorialu wystarczą, by móc wreszcie kliknąć przycisk „new game”.
Zanim trafimy na mapę będziemy musieli zadecydować, gdzie dokładnie zbudujemy własny obóz. Koło rzeki, by łowić ryby? A może lepiej pośród drzew? Na płaskim terenie? Czy lepiej bliżej górzystych obszarów? Tak czy owak wszystko, czym dysponujemy, to zaledwie parę budynków, garstka ludzi i odrobina zasobów. Skoro o nich mowa, to podczas rozgrywki nie skupiamy się jedynie na podstawach, bo możemy zarówno rąbać drewno, łowić ryby, polować na zwierzęta w celu pozyskania mięsa oraz skór, jak również zbierać warzywa, owoce i nie tylko.
Ogromny wpływ na przebieg akcji w Dawn of Man mają pory roku. Zimą, rzecz jasna, nie będziemy łowić ryb, natomiast sprzyjająca aura latem pozwoli nam przygotowanie zapasów przed zbliżającymi się chłodniejszymi miesiącami, w trakcie których upolowanie zwierzyny może graniczyć z cudem. Przyda się więc wynalezienie nowych „technologii”, dzięki którym będziemy w stanie magazynować zasoby, a nie tylko spożywać to, co aktualnie zdobyliśmy i liczyć, że reszta jedzenia się nie popsuje. Należy również pamiętać, by przed nastaniem zimy zaopatrzyć swoich podopiecznych w cieplejsze ubrania.
Bardzo podoba mi się system rozwoju umiejętności, jaki przygotowali twórcy Dawn of Man, bowiem za wykonywanie rozmaitych czynności (np. budowanie, wydobywanie surowców, uprawę roli i polowanie) otrzymujemy tutaj punkty wiedzy. Kiedy dysponujemy ich odpowiednią liczbą, możemy odblokować nowe możliwości za pośrednictwem specjalnego drzewka, w efekcie czego będziemy w stanie wytwarzać niedostępne wcześniej narzędzia do produkcji czy też rodzaje broni pozwalające nam upolować lepszą zwierzynę lub też rozprawić się z przeciwnikami atakującymi nasze tereny.
Istotne znacznie dla przebiegu kampanii w Dawn of Man mają również kamienie milowe, których osiągnięcie pozwala na możliwość sprawdzenia swoich umiejętności w bardziej wymagających scenariuszach. Poza nimi gra oferuje także specjalne wyzwania o różnych stopniach trudności oraz możliwość zabawy w trybie kreatywnym. Nie brakuje także wsparcia dla fanowskich scenariuszy, które możemy pobrać z internetu.
Tym, co szczególnie doskwiera podczas rozgrywki jest… zawartość. A właściwie jej brak. Wydaje się, że Dawn of Man pojawiło się na rynku zbyt wcześnie, bo autorzy nie zdążyli dodać wielu ciekawszych elementów, przez co do naszej dyspozycji oddano niewielką liczbę konstrukcji czy też rodzajów zwierząt, w efekcie czego zabawa może szybko się znudzić. Zwłaszcza, że po przejściu do nowego okresu historycznego nie odczujemy wielu zmian w samej mechanice zabawy. Nie można powiedzieć, że gra się zapętla, ale ewidentnie zauważamy powtarzalność.
Druga sprawa, o której należy wspomnieć, to niezbyt intuicyjny i momentami wręcz kiepsko zrealizowany interfejs użytkownika. U dołu ekranu mamy pasek, dzięki któremu możemy stawiać nowe budynki, zarządzać posiadanymi konstrukcjami, a także zyskać dostęp do innych, przydatnych opcji. Nie rozumiem jednak, czemu znika on w momencie, kiedy klikniemy na jakiś budynek czy też inny obiekt otoczenia (np. drzewa), skoro informacje o nich pojawiają się w prawym dolnym rogu ekranu. Spokojnie wystarczyłoby miejsca na to, by wszystkie dane mogłyby być widoczne w tym samym czasie.
Ubolewam również nad tym, że Madruga Works, czyli ekipa odpowiedzialna za Dawn of Man, nie położyła większego nacisku na interakcję naszej osady z innymi plemionami. Czasem zostaniemy najechani przez wrogów, ale nie za bardzo wiemy, kim oni są. Po co przyszli, to oczywiste. Nie jestem jednak fanem dokładania na siłę wątków fabularnych, ale tutaj aż prosi się o choćby namiastkę jakiejś opowieści. Może takową otrzymamy w kontynuacji? Bardzo na to liczę.
Pod względem oprawy wizualnej Dawn of Man nie wypada szczególnie dobrze. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że mamy tutaj do czynienia ze stosunkowo brzydką produkcją, której autorzy spóźnili się o ładnych parę lat. Gdyby recenzowany tytuł zadebiutował w okolicach 2010 roku także nikogo by nie zachwycił, ale wtedy być może uznałbym, że tekstury są poprawnej jakości. Dzisiaj natomiast muszę wymienić grafikę w ramce z wadami, a nie zaletami. Mimo to jednak warto zaznaczyć, że wymagania sprzętowe Dawn of Man są bardzo niskie i z uruchomieniem gry poradzą sobie nawet leciwe komputery z dwurdzeniowym procesorem 2 GHz, 4 GB RAM-u oraz kartą graficzną z 1 GB VRAM i obsługą Shader Model 3.0.
Wycieczka w odległą przyszłość, kiedy to ludzie musieli radzić sobie zupełnie inaczej niż dziś sprawia, że Dawn of Man jest naprawdę interesującą grą. Mogłaby być ona zrealizowana jednak nieco lepiej, ale nawet pomimo dość ubogiej zawartości warto dać szansę produkcji studia Madruga Works, która najzwyczajniej w świecie przykuwa do ekranu na co najmniej kilkanaście godzin. Chcąc jednak czerpać radość z zabawy trzeba oczywiście przymknąć oko na wspomniane już niedociągnięcia, w tym kiepską oprawę graficzną.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!