Proszę, proszę, kto by się spodziewał, że doczekamy czasów, kiedy filmy do kin będą wchodzić tylko symbolicznie, aby mogły powalczyć później na festiwalach.
Proszę, proszę, kto by się spodziewał, że doczekamy czasów, kiedy filmy do kin będą wchodzić tylko symbolicznie, aby mogły powalczyć później na festiwalach.
Szekspir to miał pióro, musicie to przyznać. Angielski dramatopisarz z szesnastego wieku nie przestaje inspirować nawet po ponad czterystu pięćdziesięciu latach. Historia ekranizacji jego dzieł sięga jeszcze… XIX wieku. Z ostatnich filmów opartych na jego sztukach wart uwagi jest dramat Makbet z 2015 roku z Michaelem Fassbenderem w niezwykle ambitnej kreacji, chociaż sam film należy oceniać raczej jako niedostępny dla przeciętnego widza. Po wiekopomne dziedzictwo brytyjskiego klasyka postanowiła sięgnąć także najnowocześniejsza forma jaką przyjęła dziesiąta muza - mowa rzecz jasna o Netfliksie. Film pojawił się w paru kinach i na festiwalach, ale zasadniczo powstał z myślą właśnie o usługi streamingowej. No i co wyszło z tego romansu klasyki z nowoczesnością? Otwarcie trzeba powiedzieć, że to może być najlepszy “nagrodowy” film jaki powstał z myślą o dystrybucji za pośrednictwem usługi VOD.
Historia w Królu orbituje wokół Henryka V - angielskiego władcy władającego w początkach XV wieku. Pierwsza część filmu skupia się na przedstawieniu młodego księcia, na którego przyjaciele mówią “Hal” realiach życia średniowiecznego imprezowcza. Następca tronu czas spędza na hulankach i swawolach z pannami lekkich i jeszcze lżejszych obyczajów. Na pierwszy rzut oka wydaje się być słabego charakteru i jeszcze słabszej kondycji fizycznej, co jednak z czasem widz zaczyna kwestionować, a Hal w naszych oczach przeobraża się z niewiele wartego obiboka w rozczarowanego życiem młodego-starego, który po prostu zbyt wiele zrozumiał zbyt wcześnie. Niemniej tryby historii często mielą nie bacząc na życzenia poszczególnych elementów swoich mechanizmów.
Relatywnie szybko Hal zostaje królem i ma okazję popisać się swoją siłą charakteru, zacząć wdrażać swoją wizję i plany. Oczywiście wokół władcy dosyć szybko zaczyna się robić nieprzyjemnie. Jak to się często zdarza w przypadku średniowiecznych monarchów, swoje rządy musi zacząć od ukonstytuowania swojej władzy, wobec czego będzie musiał podjąć kilka trudnych decyzji. Sprawy nie ułatwia postawa sąsiedniej, chociaż odgrodzonej kanałem LaManche Francji, która wydaje się przeć do wojny.
Króla na tle innych pozycji z gatunku “monarch drama”, której składowymi są zawsze ciężar korony i cynizm dworu, wyróżniają dwa elementy. Pierwszy z nich to wątek przyjaźni Henryka V z Falstaffem - podgrubiałym dowódcą, psem wojny, który wydaje się mieć wszystkiego dosyć jeszcze bardziej niż sam świeżo upieczony monarcha. Drugi element to przepiękny brutalizm, z jakim twórcy traktują wojenne rzemiosło z epoki późnego średniowiecza. Bitwa pod Azincourt to moim zdaniem najlepiej nakręcona potyczka tego typu. Widać wyraźnie jaki ciężar noszą na sobie wojowie - ciężar ich zbroi, nieporęczność mieczy w walce na krótki dystans, niemożliwy ścisk, walkę o każdy oddech, najprawdziwszy koszmar i zwykłą rzeź. Brak tutaj odcinanych członków, dekapitacji, sikającej krwi - jest błoto, pot i ślizgające się nogi.
Ciężko nie być też pod wrażeniem znakomitej gry aktorskiej. Młodziutki, bo zaledwie 23-letni Timothee Chamlet znakomicie wcielił się w rolę młodego ciałem, ale już starszawego duchem władcy. Drugą rolą, która zwraca uwagę widza, jest doskonała kreacja Roberta Pattisona, który wcielił się w Delfina - paskudnie śliskiego i zarozumiałego francuskiego księcia. Wszechstronność tego brytyjskiego aktora pozwala mi z optymizmem wypatrywać jego przyszłego wcielenia się w rolę Batmana.
Król to zdecydowanie jeden z najlepszych filmów jakie powstały na zamówienie Netflixa. To ambitny projekt, który bez wątpienia się udał, a włodarze platformy streamingowej wreszcie dostali sztandarowe dzieło, którym mogą się chwalić wszem i wobec. Widz z kolei dostał świetną i niegłupią rozrywkę. Polecam Króla z całego serca, chociaż palmę pierwszeństwa jako najlepszy “netfliksowy” film niedługo pewnie będzie musiał oddać Irishmanowi.
Dla kogo jest Król? Dla wszystkich miłośników średniowiecza, batalistyki, a także historii Anglii.