Mandalorian to najlepsze co mogło spotkać fanów Gwiezdnych Wojen. Świetnie nakręcony serial, który z miejsca staje się kultowy.
Mandalorian to najlepsze co mogło spotkać fanów Gwiezdnych Wojen. Świetnie nakręcony serial, który z miejsca staje się kultowy.
Po doświadczeniu jakim była najnowsza trylogia Star Wars, które w najlepszym wypadku można nazwać niesatysfakcjonującym (średnia siódma część, niezła ósma i fatalna dziewiąta) fani zasłużyli na jakieś pocieszenie. Graczom zaserwowano niezłe Jedi: Fallen Order, ale co z resztą? Mają się ratować książkami? Komiksami? Wciąż wychodzi ich zatrzęsienie, ale przebranie ich wszystkich, aby dotrzeć do tych dobrych, to zajęcie żmudne i nie dla wszystkich. Cała reszta na szczęście ma to szczęście, że powstał Mandalorian.
Za serial odpowiada Jon Favreau, twórca znany ze stworzenia hitowego Iron Mana, a później mniej znanego, ale w pewnych kręgach szanowanego Szefa i serialu Młody Sheldon, będącego prequelem Teorii Wielkiego Podrywu. Favreau miał więc już doświadczenie w tworzeniu w oparciu o schedę po poprzednikach. W przypadku Mandaloriana daje po sobie mocno znać - serial bowiem spełnia wszystkie warunki o których pisałem w tekście o tym co sprawia, że dany starwarsowy twór jest pełnojakościowy. Twórca szanuje schedę, ale nie opiera się na niej przesadnie.
Głównym bohaterem jest tytułowy Mandalorianin. Co bardziej zatrwardziali fani Gwiezdnych Wojen kojarzyć będą tę rasę (czy raczej grupę) potężnych wojowników, którzy funkcjonowali w społeczeństwie opartym o zależności klanowe, a swego czasu rzucający wyzwanie Jedi u szczytu ich sił i możliwości. Dzięki takim gadżetom jak pancerze z beskaru (który potrafił wytrzymać atak z blastera a nawet uderzenie mieczem świetlnym) oraz plecaki odrzutowe, zapewniające daleko idącą mobilność, są oni niesamowicie skuteczni i swego czasu przepełniali trwogą całą galaktykę. Historia Mandalorian sięga starwarsowych czasów starożytnych, jest skomplikowana i niejednoznaczna. Dość powiedzieć, że ostatni jej rozdział to walka z Imperium, która nie skończyła się dla nich najlepiej. Tak czy siak, Mandalorianin dostaje za zadanie przejęcie “ładunku” i dostarczenie go do zleceniodawcy - upadłego imperialnego barona. W wyniku zbiegu wydarzeń bohater jednak poczuwa się do odpowiedzialności za “ładunek” i postanawia go zatrzymać.
Osiem odcinków rzuca łowcę nagród po kątach sektora będącego rodzajem starwarsowego Dzikiego Zachodu. Jest tutaj przygoda, ale przede wszystkim liczy się kasa, nie brakuje zdrajców, dwulicowców czy zwykłych okrutników. Nie jest to przyjemna okolica, w której byłoby zbyt wiele miejsca na sentymenty bądź ideały. Mandalorianin wykonuje rozmaite zadania, co przypomina odrobinę grę RPG - zlikwiduj cel, pomóż wieśniakom, zdobądź przedmiot X, odbij więźnia, aby zdobyć kredyty np. na naprawę statku.
Wszystko to w genialnym klimacie, mocno zaprawionym spaghetti westernami. Raczej niespieszne tempo, ciężki, dosyć “męski” klimat (co nie oznacza że brakuje ciekawych postaci kobiecych!), specyficzny humor, a do tego niesamowita i bardzo bogata (70 utworów na 8 odcinków!) ścieżka dźwiękowa stworzona przez Ludwiga Goranssona sprawiają, że chłoniemy ten świat całym sobą, nie mogąc się doczekać, co czeka na nas za rogiem.
Do tego trzeba powiedzieć, że twórcy mają niesamowite wyczucie Gwiezdnych Wojen. Nie przesadzają ani z humorem, ani z akcją, ani z sentymentami, ani z puszczaniem oczka do widza. Wszystkiego jest dokładnie tyle, ile powinno. Niesamowicie w pamięć zapadają zarówno sceny walki z udziałem mandalorianów, jak i indywidualne wyczyny głównego bohatera, jego towarzysza czy świetne dialogi i puszczanie oczka do widzów (jak np. scena w której szturmowcy strzelają dla zabawy strzelanie do jakiegoś złomu i obydwoje nie mogą trafić, mimo wielokrotnych prób).
Powiem szczerze, że jestem Mandalorianem zachwycony. To absolutnie najlepszy prezent, jaki mogli sobie wyobrazić fani Gwiezdnych Wojen na zakończenie roku. To absolutnie powinna być wskazówka dla Disney’a, w jaką stronę powinni iść w najbliższych latach. Mam szczerą nadzieję, że sprzedaż maskotek Baby Yody przekona ich do tego pomysłu, a na Mandalorianinie nie będą oszczędzać.
Komu spodoba się Mandalorian? Wszystkim fanom Gwiezdnych Wojen, miłośników westernów i science-fiction. Pierwszy sezon nie zawodzi, a nawet pozytywnie zaskakuje.