Wiedźmin za sprawą serialu Netflixa przeżywa drugą młodość. Znowu też zarabia ogromne pieniądze. Jaką lekcję wyciągnie z tego CD Projekt?
Wiedźmin za sprawą serialu Netflixa przeżywa drugą młodość. Znowu też zarabia ogromne pieniądze. Jaką lekcję wyciągnie z tego CD Projekt?
Serial Wiedźmin miał być dla Netflixa jego własną Grą o Tron. Z jednej strony to się nie udało, ponieważ mimo ogromnej popularności, pierwszy sezon na pewno był słabszy od produkcji HBO. Z drugiej strony dało się zauważyć coś, co dla ludzi biznesu ma znacznie większą wartość niż recenzje krytyków i widzów. Powstała ogromna synergia między poszczególnymi produktami, dzięki czemu jeden napędzał sprzedaż drugiego. To jest coś, co daje nieporównywalnie większą wartość finansową niż może się z pozoru wydawać. To właśnie dzięki temu swoją potęgę zdobyły IP pokroju Gwiezdnych Wojen. Filmy same w sobie zarabiają krocie, ale to i tak tylko część przychodów. Ogromne kwoty dostarcza licencjonowanie marki, czego efektem są gry, seriale, zabawki czy książki. Dobrym przykładem może być Minecraft, za którego Microsoft zapłacił 2,5 mld dolarów. Ta kwota poszła nie tylko na świetnie sprzedającą się grę, ale cały ekosystem, który obejmuje również wiele innych produktów jak chociażby zabawki. Na tym można zbudować ogromną skalę.
Wróćmy do Wiedźmina. Amerykańskie NPD Group, które od lat zajmuje się mierzeniem sprzedaży gier na rynku amerykańskim, policzyło ile jest warta popularność serialu. Otóż okazuje się, że w grudniu sprzedaż pudełkowa Dzikiego Gonu była w Stanach Zjednoczonych większa o 554% względem analogicznego okresu 2018 roku. Od razu zaznaczę, że w większości odpowiada za to świeżo wydana wersja na Nintendo Switch. Gdyby jednak wykluczyć ją z tego zestawienia, wzrost wyniósł 63%. Moim zdaniem to bardzo dużo, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę że Wiedźmin 3 ciągle świetnie się sprzedaje. Taki wynik udało się zresztą osiągnąć nawet mimo premiery gry w usłudze Xbox Game Pass. Jeśli podobne wyniki pojawiły się na innych rynkach i w cyfrowej dystrybucji, daje to ogromną skalę.
Tak prawdopodobnie było. W styczniu Wiedźmin 3 znalazł się na 4. miejscu najchętniej kupowanych gier na amerykańskim PlayStation Network. Pamiętajmy też, że wzrost sprzedaży powinien dosięgnąć również obu dodatków, Gwinta, Wojny Krwi oraz dwóch poprzednich gier, a kto wie, może również gadżetów sprzedawanych w oficjalnych sklepie studia. Razem daje to bardzo dużą skalę, którą udało się osiągnąć za nic. W końcu CD Projekt w żaden sposób nie był zaangażowany w serial Netflixa, któremu licencję sprzedał Andrzej Sapkowski. Polski pisarz na finanse też nie musi narzekać. Według wspomnianych wyżej danych w grudniu sprzedaż książek wzrosła o 562% rok do roku.
Wpływ serialu Netflixa na rozpoznawalność i popularność marki Wiedźmin jest ogromna. Jak to wygląda w szczegółach dowiemy się dopiero przy okazji prezentacji wyników finansowych. CD Projekt niestety nie opublikuje raportu za IV kwartał 2019 roku (gdyby było inaczej powinien on pojawić się w najbliższym czasie), a więc musimy czekać na dane za cały 2019 rok. Ich publikacja będzie mieć miejsce 8 kwietnia. Dane za Q1 2020 poznamy 28 maja. Inwestorzy zapewne liczą na dobre informacje. To na pewno będzie bardzo ważny moment, który pokaże jak dochodowa jest droga obrana przez CD Projekt.
Moment, przecież CD Projekt nic nie miał do serialu Netflixa? Oczywiście to polskie studio wypromowało markę do obecnego poziomu, ale decyzję o sprzedaży licencji podejmował ktoś inny. Oczywiście to prawda. Z drugiej strony mamy silne dowody mówiące o tym, że CD Projekt postąpiłby tak samo. Odwołam się teraz do oficjalnej strategii grupy kapitałowej. Tej samej, która realizowana jest już od wielu lat. Poniższy cytat pochodzi z punktu poświęconego wybranym sposobom na rozwój.
„Koncentrując się na niewielkiej liczbie marek zamierzamy rozwijać je na kolejnych polach eksploatacji. Chcemy żeby fani naszych gier, mogli czerpać radość z maksymalnie szerokiej gamy mediów i produktów z ich ulubionego uniwersum. Takie podejście pozwoli jednocześnie wykorzystać synergię twórczą i biznesową, a także osiągać efekty masy krytycznej w działaniach marketingowych wspierających nasze flagowe projekty, którymi są gry.”
Kiedy CD Projekt przedstawiał swoją strategię, ten punkt był albo pomijany, albo tylko szczątkowo komentowany. W końcu to nie pierwsza polska firma, która chce przenosić swoje IP na nowe pola. Od dawna wiadomo, że Bloober Team oraz Draw Distance posiadają umowy z firmami, które intensywnie szukają w Hollywood wytwórni, które przeniosą ich marki (głównie Observer i Serial Cleaner) do świata filmu bądź seriali. CD Projekt ma jednak siłę pozwalającą przenosić te plany w rzeczywistość. Widać to bardzo mocno w przypadku Wiedźmina. Już dzisiaj udało się zrobić bardzo wiele, a to dopiero początek. CD Projekt ciągle rozwija uniwersum, czego dowodem jest wydanie na Switcha Dzikiego Gonu oraz Wojny Krwi. Niedługo też Gwint pojawi się na urządzeniach z Androidem. Jedna ze spółek zależnych o nazwie Spokko pracuje również nad grą mobilną w uniwersum należącym do grupy. Niewykluczone, że jest to Wiedźmin. Całkiem możliwe jest również powstawanie nowej, dużej gry RPG. Kto wie jakie jeszcze plany ma CD Projekt. Pewnym sygnałem może być chociażby zeszłoroczne porozumienie z Andrzejem Sapkowskim. Dzięki niemu spółka nie tylko wyjaśniła z pisarzem wszystkie kwestie sporne, ale i dzięki podpisanej umowie pozyskała nowe prawa do IP. Plany są więc takie, aby dalej rozwijać ten świat.
W tytule testu pisałem o Cyberpunku, a więc to dobry czas aby wreszcie przejść do tej marki. Tegoroczna premiera gry ma być ogromnym wydarzeniem, które zbuduje podwaliny pod nowe, wielkie IP rozpoznawalne nie tylko w świecie gier, ale w całej popkulturze. Nic dziwnego, że CD Projekt przesuwa premierę, aby dopracować produkt. Tutaj margines błędu jest minimalny. Świat od pierwszego dnia musi zakochać się w tym uniwersum. Później plan będzie prosty – seriale, filmy, komiksy, gadżety, a może nawet zabawki. Do tego dodatki do gry, a także planowana na 2021 rok nowa odsłona poświęcona tylko rozgrywce wieloosobowej. To pozwoli szybko zbudować ogromne IP, które stanie się jednym z najważniejszych w świecie gier wideo. Warunki do tego są wręcz wspaniałe. W poprzedniej generacji mieliśmy wiele niesamowicie popularnych marek. W obecnej nowe praktycznie nie powstały (ewentualnie Destiny, ale dobrze znamy problemy tej serii), a wiele dawnych gigantów (Halo, Gears of War, Mass Effect, Metal Gears Solid, Bioshock czy Assassin’s Creed) straciły dawny blask i dzisiaj niewiele wskazuje na to, aby miały potencjał dla Hollywood. Z kolei Minecraft i Fortnite nie mają rozbudowanej warstwy fabularnej, przez co trudne może być przeniesienie ich do niektórych mediów (np. serialu). Przed Cyberpunkiem otwiera się więc autostrada prowadząca do pozycji największego growego uniwersum. Kto wie, może tuż obok Wiedźmina. Wizja może bardzo optymistyczna, ale moim zdaniem realna.
Między Wiedźminem a Cyberpunkiem jest jeszcze jedna, subtelna równica. CD Projekt posiada pełne prawa do drugiej z marek, co w zeszłym roku potwierdził sam Adam Kiciński, prezes spółki. To sprawia, że będzie ona zarabiać na wszystkim co z nią związane. To do niej zapukają prezesi Netflixa, Amazon Prime, HBO czy Disney, aby pozyskać licencję. Oni patrząc na Wiedźmina widzą, że to może się opłacić. Historia łowcy potworów to zresztą dokładnie to, czego od lat brakowało branży elektronicznej rozrywki. Kilka lat temu napisałem tekst, w których pokazywałem jak wytwórnia filmowa Legendary Pictures testowała gry jako materiał na film. Okazało się jednak, że Warcraft: Początek nie okazał się sukcesem. To samo spotkało Assassin’s Creed, któremu nie pomogli znani aktorzy. Hollywood zwątpiło więc w gry. Wiedźmin może jednak odmienić sytuację (mimo iż formalnie serial opiera się na książkach). Szukający sprawdzonych rozwiązań managerowie będą więc chcieli współpracować z CD Projektem przy jego kolejnym projekcie. Kto wie czy właśnie z myślą o tym w Cyberpunk 2077 nie został zaangażowany Keanu Reeves. Może on być pomostem między grami, a Hollywood.
Obecnie CD Projekt bije swoje historyczne rekordy na giełdzie. Aktualnie spółka warta jest ponad 30 miliardów złotych i jest czwartą najwyżej wycenianą firmą na polskiej giełdzie. Wyższe wyceny mają tylko państwowi giganci – PZU, Orlen oraz PKO BP. Do tego ostatniego (obecnego lidera) brakuje „tylko” 14 mld zł kapitalizacji. W tym tempie CD Projekt może więc niedługo stać się największą polską firmą. Jeśli obrana strategia okaże się sukcesem, sufit może znaleźć się jeszcze wyżej. W końcu pozyskanie wielu partnerów i przeniesienie marki na różne media zapewni spółce ogromne dochody niezależne od popytu na gry. Te z kolei raczej nie będą zalegać na półkach sklepowych. Wiedźmin 3 ciągle sprzedaje się fantastycznie, a w perspektywie kilku lat prawdopodobnie otrzymamy kolejną część (być może będzie to start nowej trylogii), dwa projekty ze świata Cyberpunka (2077 oraz tytuł multiplayerowy), dalszy rozwój mobilnego Gwinta (na iOS gra cieszy się sporą popularnością) oraz dużą grę na smartfony i tablety (robioną przez studio Spokko). Do tego Netflix będzie produkował kolejne sezony swojego serialu, które dalej będą nakręcać popularność marki. Kto wie czy nie pojawią się jeszcze planszówki, gadżety, zabawki itp., które zapewniają regularne dopływy gotówki.
Powyższa wizja to nie wróżenie z fusów. To realna ocena połączenia tego, co już się dzieje ze strategią CD Projektu, którą spółka konsekwentnie realizuje. Przenoszenie jednego IP na różne pola, jeśli się uda, staje się niesamowicie dochodowym biznesem. Wymagania są jednak tak duże, że udaje się to nielicznym. Polska spółka może jednak podołać wyzwaniu. To co dzieje się z Wiedźminem już jest ogromnym sukcesem na skalę światową. Cyberpunk, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, będzie jeszcze większym IP. Czas pokaże ile z tych przewidywań okaże się prawdą.