Prowadzeni za rączkę
Zamiast samemu znaleźć drogę ucieczki przed pościgiem musiałem jedynie dojechać do wskazanego na mapie znacznika, co zaowocowało odpalaniem krótkiego przerywnika filmowego pokazującego, że goniący nas pojazd rozbił się, wjeżdżając w jakiś murek. Kiedy wydawało się, że już po sprawie i nie pozostanie nam innego, jak udać się do baru Salieriego (tak było w oryginale), na ogonie mieliśmy jeszcze kilka aut. Trzeba było znów jeździć do wskazanych na mini-radarze lokacji, by pozbyć się intruzów.
To oczywiście dość rozbudowany przykład tego, jak przeprojektowano misje, bo praktycznie w każdej z nich znajdzie się coś, czego próżno szukać w oryginale. W trzecim zadaniu Tommy razem z Pauliem jedzie zniszczyć samochody na podwórku Morello, kiedy to w klasyku Angelo w pojedynkę musiał wykonać powierzone mu obowiązki, podczas gdy Paulie czekał na niego w samochodzie. Same założenia misji pozostały niezmienione, ale tym razem kompan głównego bohatera rozprawia się ze strażnikiem, podczas gdy my zakradamy się od drugiej strony, idąc – a jakże – od znacznika do znacznika. Warto również wspomnieć o innej misji. Otóż po kultowym i jednocześnie znienawidzonym przez wielu wyścigu następuje coś w rodzaju after-party, na którym Paulie ewidentnie popił, w efekcie czego to my musimy zawieźć go do domu.
Gratka dla… No właśnie, dla kogo?
Mafia: Edycja Ostateczna jest bardzo współczesną grą. Mamy tutaj właśnie owe znaczniki misji, nie zabrakło systemu osłon podczas strzelania czy też automatycznie regenerującego się (do pewnego stopnia, rzecz jasna) zdrowia, którego poziom uzupełniamy w całości za sprawą umieszczonych w niektórych miejscach apteczek znajdujących się w specjalnych szafkach (tak jak w klasyku sprzed laty).
Model jazdy jest stricte zręcznościowy, a strzelanie nie sprawia już takich problemów, bo odrzut broni albo nie istnieje, albo jest znacznie mniejszy. Wszystko to dotyczy oczywiście rozgrywki na średnim, a więc domyślnym poziomie trudności idealnie skrojonym pod osoby, które nie szukają większych wyzwań. Na takich ustawieniach gra, a właściwie te sześć testowanych przeze mnie misji, nie stanowi żadnego problemu.
Czy fani oryginału mają tu czego szukać?
Dlatego też postanowiłem, że sprawdzę, jak remake Mafii wygląda na klasycznym poziomie trudności. Liczyłem, że znikną znaczniki misji, że wrócą niekiedy trzy paski zdrowia (po każdym dla jednego z bohaterów), ale tak się nie stało. Symulacyjny model jazdy był owszem bardziej wymagający, tak samo jak strzelaniny, w których – podobnie jak w oryginale – wystarczyła chwila nieuwagi, by wrogowie rozprawili się z Tommym Angelo. Skoro już o przeciwnikach mowa, to dodam, że ikonki nadchodzących strażników nie pojawiały się na mini-radarze, ale w trakcie jazdy istniała opcja skorzystania z GPS-u. Nie trzeba było więc regularnie włączać mapy świata.
