Iron Harvest może nie jest idealne, ale fanów porządnej strategii oraz swojskich klimatów powinno zadowolić.
Iron Harvest może nie jest idealne, ale fanów porządnej strategii oraz swojskich klimatów powinno zadowolić.
Od strony graficznej Iron Harvest prezentuje się dość dobrze… o ile trzymamy się tego dalekiego planu i nie staramy się przybliżać na siłę do walczących jednostek w poszukiwaniu lepszych ujęć. Jest efektownie, a przy dużym zamieszaniu na polu bitwy to, co dzieje się na ekranie potrafi cieszyć oko. Zwłaszcza, gdy odpali się wszystko na maksymalnych ustawieniach graficznych. Sprawdzając w boju naszego peceta od Actiny (AMD Ryzen 7 3700X 4.4 GHz, AMD Radeon RX 5700 XT 8GB, 16GB RAM) właściwie nie było większych problemów z graniem w 60 FPS przy rozdzielczości Full HD. Chyba tylko raz faktycznie gra potrafiła zwolnić dość znacząco, ale był to moment w którym na ekranie (oraz poza nim) działo się sporo i było to starcie na sześciu graczy (2x3).
Nieco gorzej natomiast jest w przerywnikach filmowych, które z jednej strony działają w o wiele niższej liczbie klatek na sekundę, a dodatkowo można mieć wrażenie, że ich akcja dzieje się tak jakby “pod wodą”. Całości nie pomaga to, że o ile kluczowi bohaterowie są nawet dopracowani, tak wykorzystywanie żołnierzy, których modeli jest dosłownie kilka może dawać poczucie rodem z Ataku Klonów. Ale żeby nie było aż tak negatywnie - były momenty, w których całość prezentowała się naprawdę godnie, ale były również momenty, w których można było tylko westchnąć i rozłożyć ręce.
Pochwalić mogę natomiast udźwiękowienie nie tylko od strony melodii płynących w trakcie rozgrywki, ale również odzywek żołnierzy z różnych frakcji. Oczywiście w kampanii można zastanowić się w jaki sposób bohaterowie trzech różnych nacji spokojnie porozumiewają się ze sobą każdy w innym języku (a potem jeszcze wchodzi angielski!), ale ma to swój urok.
W Iron Harvest pojawia się również kilka dodatkowych atrakcji. W buildzie recenzenckim dostępne były m.in. dodatkowe misje z wyzwaniami, tryb potyczki z sześcioma mapami do dyspozycji oraz moduł rozgrywki wieloosobowej. Dodatkowo w ramach profilu gracza awansowanie na kolejne poziomy doświadczenia konta lub frakcji odblokowuje sezonowe nagrody w postaci awatarów, różnych teł czy tytułów.
Czy to dużo? No z pewnością “kiedyś bywało lepiej” i tych map w momencie premiery różnych gier strategicznych było o wiele, wiele więcej. Zawsze w międzyczasie można liczyć na to, że twórcy będą dokładali coś od siebie, a swoje dołożą również gracze. Na początek i chwilę zabawy starczy, pytanie brzmi co dalej? Na ten moment niewiele, ale nadzieja zawsze umiera ostatnia i liczę, że ostatecznie trochę tych dodatkowych elementów w grze wyląduje wraz z kolejnymi miesiącami po premierze.
Iron Harvest z pewnością przypadnie do gustu tym, którzy z wypiekami na twarzy czekali na kolejną grę strategiczną w stylu serii Company of Heroes. Trudno nie mieć wrażenia, że gra King Art Games jest swego rodzaju połączeniem dobrze znanej mechaniki oraz kilku świeżych pomysłów z niesamowitym klimatem świata stworzonego przez Jakuba Różalskiego. Zapewne wielu strategów wybaczy pewne niedoskonałości, dostosuje się do warunków stawianych przez rozgrywkę i wyciągnie z tego tytułu sporo godzin świetnej zabawy.
Czuć jednak, że w Iron Harvest zabrakło porządnego doszlifowania pewnych elementów rozgrywki, dostosowania poziomu trudności czy też mocniejszego pochylenia się nad opowiadaną przez twórców historią. Mogę mieć tylko nadzieję, że ewentualny sequel rozwiąże część problemów, bo mimo wszystko nie mogę powiedzieć, że bawiłem się źle, a nawet więcej - po raz pierwszy od bardzo dawna grałem w tego typu strategię z niebywałą przyjemnością i będę wracał do niej częściej w wolnych chwilach jak za starych, dobrych czasów.
Prosta piłka - jeśli lubicie strategie i umiecie przymknąć oko na pewne rzeczy to obok Iron Harvest przejść obojętnie nie wypada.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!