Disney niestety nie dostarczył godnej następczyni (tudzież zastępczyni) dla kultowej animacji z 1998 roku. Powiem więcej, nowy film jest odpychający.
Disney niestety nie dostarczył godnej następczyni (tudzież zastępczyni) dla kultowej animacji z 1998 roku. Powiem więcej, nowy film jest odpychający.
Zasadnicza fabularna różnica między animacją z 1998, a filmem z 2020 roku sprowadza się do tego, jak Mulan radzi sobie ze współzawodnictwem z mężczyznami. W animacji wykorzystuje spryt, zręczność, odwagę i sztuki walki, przy czym w sekwencjach konfrontacji jest wyraźnie pokazane, że bazuje na szybkości i precyzji. Co mamy natomiast w 2020 roku? Magiczną moc nazwaną w filmie “chi”, którą Mulan skrywa w sobie przed strachem o bycie nazwaną wiedźmą, a która pozwala jej na krzyżowanie mieczy z dwukrotnie od siebie większymi mężczyznami. Gdzie w tym sens, gdzie logika? A przede wszystkim, gdzie wiarygodność, która pozwalała być Mulan tak ważnym symbolem?
Wspomniałem też, że twórcy nie omieszkali też nadbudować historię niepotrzebnymi wątkami kobiecej tożsamości i nadopresyjnego patriarchatu. Nawet w głównym wątku pojawił się motyw solidarności jajników ponad podziałami. Zupełnie jakby prowadzone wojny i tarcia były niejako siłą rzeczy udziałem kobiet, aczkolwiek w ich świecie najważniejsza jest jednak wspólnota płci. To tak bzdurne, a w połączeniu z wiecznie skwaszoną i naburmuszoną miną Mulan (która w animacji była przecież kawałem dziarskiej, dowcipnej babki), sprawia że dosłownie odechciewało mi się oglądać.
Do tego dochodzą kwestie już raczej warsztatowe. Przede wszystkim film jest słabo zagrany i wygląda na niskobudżetowy (chociaż doskonale wiemy, że tak nie było - produkcja kosztowała około 200 milionów dolarów). Emocje wyglądają na bardzo, ale to bardzo sztuczne i to nie w naturalny “wschodni” sposób, często obecny w kinie azjatyckim. Scenografia wydaje się być plastikowa i sterylna, a sceny batalistyczne zaskakująco kameralne.
Krótko mówiąc jest źle. Oglądało mi się fatalnie, na przemian czułem zażenowanie i zwykłą nudę - z trudem przebrnąłem do końca, pomstując w myślach twórców, którzy postanowili zarobić na przepięknej, mądrej i kultowej bajce, tworząc najbardziej oczywisty, scematyczny i pusty remake jaki można sobie wyobrazić. Dużo lepiej wypada wyprodukowany przez Chińczyków film z 2009 roku, który zacząłem oglądać zaraz po seansie z wersją z 2020. Uwierzcie mi, nie warto iść do kina. A jeżeli macie dzieciaki, którym chcecie zaszczepić trochę dobrych postaw, to o wiele lepiej będzie puścić im klasyczną animację.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!