Koty, wszędzie koty!
W Bowser’s Fury Mario trafia do kociego królestwa Lake Lapcat, gdzie praktycznie wszystko jest związane z kotami. Goomby i Piranha Plant mają kocie uszy, wszędzie przewijają się kocie motywy, więc jeśli jesteście uczuleni na miauczące czworonogi, które rozpanoszyły się po internecie, zawładnęły memami i kierują życiem niejednego użytkownika social mediów, Bowser’s Fury może być dla was traumatycznym przeżyciem.
Oprócz kotów w Lake Lapcat napotkamy też na Bowsera Jr., który nieoczekiwanie staje się naszym sprzymierzeńcem. Mario i syn Bowsera muszą bowiem uratować krainę przed gniewem smoka w skorupie żółwia, który tym razem rozrósł się do rozmiarów Godzilli. I jest bardzo, bardzo zły. Jedynym sposobem na przywrócenie status quo ante jest współpraca Mario i Bowsera Jr., który w trybie solo jest sterowany przez konsolę. Można też wręczyć pada drugiemu graczowi – wtedy przejmie on stery nad potomkiem Bowsera, pomoże w walce, szukaniu sekretów itp.

Bowser’s Fury formalnie nie różni się zbytnio od Super Mario 3D World. Ale dodanie nowej krainy, przeszkód, współpraca z synem odwiecznego wroga, koci klimat i tytułowa furia Bowsera nie pozwalają sądzić, że jako całość Super Mario 3D World + Bowser’s Fury to łatwy skok na kasę.
Super Mario 3D World + Bowser’s Fury to piękne, zabawne, zaskakujące doświadczenie na długie godziny, którego nie powinien sobie odmówić żaden posiadacz Switcha. Wiem, jak to zabrzmi, ale dla przeżycia pojedynku wielkiego Bowsera z Giga Kotem Mario warto sięgnąć po ten tytuł.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!