Ekskluzywna gra na Wii ląduje w odświeżonej wersji na innych platformach. Oceniamy, czy warto sięgnąć po ten remake.
Kraina zapomnianych animków
Chociaż Wii jest siódmą najlepiej sprzedającą się konsolą w historii, która znalazła ponad 100 mln nabywców, to oryginalny Epic Mickey z 2010 roku, które zadebiutowało wyłącznie na sprzęcie Nintendo, sprzedało się w zaledwie 3 mln egzemplarzy. Nic więc dziwnego, że wydane dwa lata później Epic Mickey 2: Siła Dwóch, które trafiło także na inne platformy, w tym komputery, Xboxa 360, PlayStation 3 oraz Wii U nie podbiło rankingów sprzedaży i założone przez Warrena Spectora Junction Point Studios zwinęło się z rynku po raptem dwóch grach. Sam Disney przyczynił się do tego, odchodząc od samodzielnego tworzenia gier, a zamiast tego rozpoczynając sprzedaż licencji. Ta decyzja korporacji poskutkowała tym, że obecnie gier o Myszce Miki, czy Kaczorze Donaldzie i innych popularnych animkach jest jak na lekarstwo. Ten stan rzeczy może zmienić Disney Epic Mickey: Rebrushed, czyli pełnoprawny remake pierwszej części, który nie ma jednak szczęścia z terminem premiery. Czy pomimo konkurencji ze strony Astro Bota odświeżona wersja Epic Mickey ma szansę powalczyć o uwagę fanów platformówek?
Od razu odpowiadając na pytanie: to zależy czego od tego gatunku oczekujecie. Astro Bot bardzo wysoko postawił poprzeczkę. Choć ekskluzywny tytuł na PlayStation 5 nie wymyślił niczego rewolucyjnego w platformówkach, to wziął najlepsze pomysły i wykorzystał je w sposób, dzięki któremu gra do samego końca pozostaje świeża i imponująca, dlatego ciężko nie być zachwycony pracą Team Asobi. Disney Epic Mickey: Rebrushed już na starcie wypada o wiele biedniej od swojego dalekiego kuzyna. Rzecz jasna deweloperzy z Purple Lamp musieli trzymać się ram oryginału sprzed czternastu lat, więc nie mogli przebudować gry całkowicie od zera. Mimo to udało im się wprowadzić do rozgrywki kilka nowości już w samym poruszaniu się Myszki Miki, jak bieganie, unik, czy uderzenie w ziemię z wyskoku, co zwiększa możliwości tytułowego bohatera zarówno w walce, jak i podczas rozwiązywaniu licznych zagadek środowiskowych. Aż strach pomyśleć, jak mało responsywne byłoby sterowanie, gdyby nie te dodatkowe atrakcje.
Bo jedną z największych wad Disney Epic Mickey: Rebrushed jest niewielka liczba rzeczy do odblokowania wraz z przechodzeniem kolejnych etapów. Praktycznie od samego początku gry otrzymujemy pełen zestaw ruchów Myszki Miki, włącznie z najważniejszym gwoździem programu, czyli możliwością malowania lub usuwania farby z różnych animowanych powierzchni. Niestety w produkcji Purple Lamp nie odblokowujemy żadnych nowych możliwości dla naszego bohatera, więc podczas około dziesięciogodzinnej zabawy cały czas korzystamy z niemal tego samego repertuaru. Jedyną odskocznią są trzy rodzaje kart z przedmiotami, które w kilku wybranych miejscach musimy wykorzystać do odblokowania przejścia, czy podczas walki, zrzucając przeciwnikowi na głowę np. telewizor. Nie jest to jednak nic, co drastycznie zmienia rozgrywkę.
Monotonia Disney Epic Mickey: Rebrushed objawia się również w samej stylistyce i konstrukcji poziomów. Chociaż jest to gra o ikonie Disneya, to zdecydowanie nie jest skierowana do najmłodszych odbiorców. Produkcja ma ciężką, miejscami wręcz przygnębiającą atmosferę, więc może być odpowiednią pozycją na tegoroczne Halloween. Jednak jeżeli nie lubicie takich klimatów, to szybko odbijecie się od tej gry, która wiernie podąża obraną przez siebie mroczną estetyką, gdzie nawet posiadana przez głównego bohatera farba nie potrafi nadać tej grze bardziej pogodnego kolorytu. Oczywiście ma to wszystko swoje wytłumaczenie w samej historii, gdzie nierozważny Miki wylał rozpuszczalnik na magiczną krainę, która została opanowana przez ogromnego i wstrętnego kleksa, ale czasami chciałoby się jakiejś odskoczni od skąpanej w mrocznych barwach kolorystyki gry.
Koszmarny sen
Chociaż zacząłem od wad, to nie znaczy, że Disney Epic Mickey: Rebrushed jest złą grą. Wręcz przeciwnie, bawiłem się przy niej dobrze, choć potrzebowałem trochę czasu, aby się w niej wkręcić po dopiero co ukończonym Astro Bocie. Sięgając po tytuł Purple Lamp trzeba mieć jednak świadomość, że do pewnego stopnia jest to produkcja z archaicznym założeniami i nawet dostosowana do dzisiejszych standardów oprawa graficzna, czy sporo udanych nowości wprowadzonych przez deweloperów, nie przysłoni pewnej toporności rozgrywki.Deweloperzy zrobili jednak wszystko, aby Disney Epic Mickey: Rebrushed było jak najbardziej przyjazne graczom, więc abstrahując już od porównania do konkurencji, to udana platformówka, która pozwala miło spędzić te kilkanaście godzin.
Szczególnie że samo „malowanie świata” wypada w Disney Epic Mickey: Rebrushed naprawdę przyjemnie. Powierzchni do wykorzystania farby jest sporo i „strzelanie z pędzla” daje sporo satysfakcji, gdy możemy zobaczyć, jak dany budynek, czy nawet tak podstawowe elementy otoczenia, jak ławki i latarnie, ożywają na naszych oczach. Gra daje nam też wybór i możemy korzystać również z rozpuszczalnika, aby animowane fragmenty pozbawić swojej powierzchni, czy koloru. Operowanie farbą i rozpuszczalnikiem jest istotne przy szukaniu znajdziek i zagadkach środowiskowych. Chociaż gra nie pozwala się w żadnym momencie zaciąć, to czasami trzeba przemyśleć, czy lepiej wykorzystać farbę, a może najpierw rozpuszczalnik, aby odblokować dane przejście lub odkryć ukryte miejsce, które zawiera niespodziankę.
GramTV przedstawia:
Podczas przechodzenia kolejnych poziomów natrafimy również na większe huby, w których możemy porozmawiać z napotkanymi animkami, w tym postaciami z klasycznych bajek Disneya, jak Czarny Piotruś, Horacy, pirat z Piotrusia Pana, duch Ian z krótkometrażowej animacji z 1937 roku oraz sam prekursor Myszki Miki, czyli królik Oswald, który jest jednym z głównych bohaterów Disney Epic Mickey: Rebrushed. Napotkane postacie mogą zlecić nam zadania poboczne, które zazwyczaj polegają na znalezieniu czegoś i im przyniesieniu, ale nie brakuje również misji, które bardziej urozmaicające zabawę, jak wyścigi, czy te związane z pomalowaniem danej przestrzeni. Pobocznych zadań jest sporo, więc wykonując wszystkie dodatkowe cele, można wydłużyć sobie zabawę o kilka dodatkowych godzin.
Kolejną świetną odskocznią od skakania po platformach w szaroburym świecie animków są etapy 2D, które inspirowane są najstarszymi krótkometrażowymi produkcjami Disneya. To proste poziomy, gdzie musimy dostać się z punktu A do B, gdzie zamiast przeciwników mamy różne „przeszkadzajki” w postaci otwierających się drzwi, czy boksującego na ringu robota, które należy ominąć, aby nie utracić jednego z żyć. Nie są to wymagające etapy, ale niektóre z nich robią ogromne wrażenie, tym bardziej mając w pamięci ich animowane oryginały.
Dobry uczynek Myszki Miki
Oprócz skakania po platformach i rozwiązywaniu zagadek ważnym elementem Disney Epic Mickey: Rebrushed jest również walka. W grze napotkamy kilka typów przeciwników, a sporą część z nich możemy pomalować, aby zaczęli pomagać nam w dalszej walce. Innych z kolei należy potraktować rozpuszczalnikiem i uderzyć w nich w czuły punkt. Nie jest to najbardziej ekscytująca część rozgrywki, głównie ze względu na niski poziom trudności. Walka z przeciwnikami jest banalnie prosta i jedynie pojedynki z bossami potrafią trochę bardziej emocjonować. Są one również dosyć proste, ale dopiero gdy poznamy schemat zachowania poszczególnego bossa i jego słabe strony. Właśnie wtedy gra pokazuje pazur i walka z Czarnym Piotrusiem w świecie inspirowanym Tronem, to jeden z najbardziej pamiętnych momentów w grze. Podobnie jak pojedynek z animatronicznym Kapitanem Hakiem, w którym twórcy popisali się kreatywnością.
Żadna platformówka nie może obyć się bez znajdziek, a tych w Disney Epic Mickey: Rebrushed nie brakuje. Podczas przechodzenia gry możemy zdobyć przypinki, które ukryte są w skrzyniach lub otrzymać je za wykonywanie zadań, a pokazują postępy w historii, jak również grafiki koncepcyjne, których jest trzy razy więcej niż w oryginalnej wersji na Wii oraz przerywniki filmowe, a także dwa krótkometrażowe filmy Disneya, takie jak Oh, What a Knight z 1928 roku oraz Szalony lekarz z 1933 roku.
Może i Disney Epic Mickey: Rebrushed nie jest najpiękniejszą platformówką, w jaką możemy zagrać, to pomimo wcześniejszego narzekania na monotonną stylistykę, to gra wygląda naprawdę ładnie. Widać, że deweloperzy z Purple Lamp przyłożyli się do swojej pracy i ich najnowsza produkcja niejednokrotnie potrafi oczarować wizualnymi aspektami. Remake Epic Mickey potrzebuje jednak co najmniej jednej solidnej aktualizacji, która naprawi kilka irytujących błędów, głównie z miejscami szalejącą kamerą, glitchami z przenikającymi się obiektami, czy blokującymi się przeciwnikami. Nie jest to jednak nic, co krytycznie wpływałoby na odbiór gry.
Disney Epic Mickey: Rebrushed to kolejny udany remake, który bierze podstawy oryginału, ale dostosowując je do współczesnych standardów. Gdyby tylko produkcja znalazła dla siebie lepszą datę premiery, mogłaby zachęcić do siebie większe grono fanów. Złaknieni platformówkowych wrażeń posiadacze komputerów, Xboksów i Nintendo Switch nie powinni się długo zastanawiać. Niestety dla Purple Lamp, użytkownicy PlayStation 5 otrzymali już wcześniej perłę w koronie gatunku platformerów w postaci Astro Bota, po którym przeskok na Disney Epic Mickey: Rebrushed może być trochę bolesny. Jeżeli jednak jesteście fanami Myszki Miki i klasycznego Disneya, to nie powinniście długo się namyśleć i remake Epic Mickey jest właśnie dla Was.
7,0
Disney Epic Mickey: Rebrushed to udane odświeżenie przygód Myszki Miki, które przywodzą na myśl najbardziej klasyczne animowane produkcje z tym kultowym bohaterem.
Plusy
Wciągająca historia z klasyczną przygodą, niczym z animacji Disneya
Sporo zmian względem oryginalnej gry z Wii
Mechanika malowania farbą i rozpuszczalnikiem
Niezłe zagadki środowiskowe
Widowiskowe walki z bossami
Zadania poboczne urozmaicające i wydłużające rozgrywkę
Poziomy w 2D odwołujące się do klasycznych krótkometrażówek Disneya
Sporo znajdziek do odkrycia
Oprawa graficzna…
Minusy
…ale nie każdemu przypadnie do gustu monotonna stylistyka
Już na początku gra odkrywa prawie wszystkie karty
Mało rodzajów przeciwników i zbyt łatwe walki
Czuć, że to gra oparta na leciwych już mechanikach
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!