Premiera Dying Light 2 coraz bliżej...
Premiera Dying Light 2 coraz bliżej...
...chociaż w pamięci graczy wciąż żywe jest wspomnienie przesunięcia jej o długich kilkanaście miesięcy w stosunku do pierwotnej daty wydania. Zdaje się jednak, że Techland nie zmarnował dodatkowego czasu.
Głównym bohaterem Dying Light 2 jest Aiden Caldwell, któremu w mieście opanowanym przez zombie będzie starał się przetrwać, a także rozwikłać zagadkę dotyczącą jego przeszłości. Gra w swoich głównych założeniach jest twórczym rozwinięciem koncepcji stojącej za oryginałem. Akcję obserwujemy z perspektywy pierwszej osoby, uprawiamy parkour, uciekamy bądź kryjemy się przed zombie, walczymy wręcz, a okazjonalnie korzystamy także z broni dystansowej, odkrywamy kolejne zakamarki otwartego świata, zbieramy unikatowe przedmioty i rozwijamy swoją postać. Gatunkowo jest to gra akcji z elementami RPG, a więc kierunek ostatnimi laty dosyć popularny – nie żeby było w tym coś złego. Wrażenie robi jednak fakt, że twórcy zdecydowali się na widok z oczu bohatera, w końcu nie mówimy tutaj o typowej strzelaninie.
Gra jest zdecydowanie bardziej nasycona klimatem postapokalipsy, która zawsze była przecież nieodłącznym partnerem plagi zombie. Miasto w którym rozgrywa się akcja jest ostatnim bastionem ludzkości na świecie, w dużej mierze jednak opanowanym przez nieumarlaków. Zrujnowane budynki pokryte są roślinnością, okna straszą powybijanymi szybami, a zaniedbana okolica wydaje się zapadać pod własnym ciężarem. Sami twórcy nazywają świat w ponad dwadzieścia lat po wydarzeniach z Harrenu, i piętnaście lat po ostateczny rozprzestrzenieniu się plagi „współczesnym średniowieczem”. Możecie sobie wyobrażać w jakim kierunku rozwinęły się resztki naszej cywilizacji. Brutalna walka o zasoby, okrucieństwo, myślenie plemienne i życie toczące się niemal wyłącznie na górnych piętrach wieżowców, gdzie nieumarlakom trudniej jest się dostać. I to są dopiero wymagające warunki do przetrwania!
Aby przetrwać w świecie Dying Light 2, należy pozostawać w ciągłym ruchu. Będzie to o tyle łatwiejsze i bardziej ekscytujące niż w pierwszej części serii, że twórcy chwalą się podwojeniem ilości dostępnych akrobacji parkour. Pamiętajmy przy tym, że już pierwszy Dying Light, który ukazał się na początku 2015 roku, był pod tym względem bardzo imponujący. „Dwójka” na filmikach robi pod tym względem jeszcze większe spore wrażenie. Wspinaczka jest efektowna, ale wymagająca i wyraźnie sprawia wysiłek naszemu bohaterowi. Możemy się spodziewać, że po raz kolejny rozmaite lokacje będziemy zwiedzać zarówno w pionie, jak i w poziomie, od piwnic będących legowiskami zombie, aż po poszycia dachów.
W tym brutalnym uniwersum ścierają się ze sobą trzy frakcje. Survivors dostosowali się do warunków w jakich przyszło im egzystować, w wydajny sposób uprawiają rośliny na dachach budynków, z dala od zdechlaków, tworzą enklawy w całym mieście, krótko mówiąc są kreatywni i zaradni. Peacekeepers to głównie dawni żołnierze, którzy utrzymują porządek żelazną ręką i podkutym butem, pozostając pod przewodnictwem swojego pułkownika. Renegades to z kolei niegdysiejsi pensjonariusze lokalnego więzienia, którzy… no, chyba wyobrażacie sobie jak wygląda ich wizja świata. Powiedzmy tylko tyle, że widoczne są inspiracje Mad Maxem. Podczas zabawy będziemy mieli okazje poznać wszystkie z frakcji, sprzymierzyć się z nimi bądź skonfliktować w toku realizacji kolejnych misji. Nasze wybory będą oczywiście miały wpływ nie tylko na fabułę, ale również na miasto i jego mieszkańców.
Podobnie jak w pierwszej części gry, sytuacja zaczyna się mocno komplikować nocą. Wtedy to właśnie ulice wypełniają się zdecydowanie większą ilością nieumarłych, a co gorsza na powierzchnię wypełzają gorsze, zmutowane typy zombiaków, których wariantów w Dying Light 2 nie brakuje. Nie ma się czemu dziwić, twórcy z Techlandu mogli się inspirować dorobkiem długo już trwającej mody na apokalipsę zombie. Nie ma w tym rzecz jasna nic złego, tym bardziej że wiele projektów i konceptów na potwory ewidentnie zostało twórczo rozwiniętych.
Z prezentowanych fragmentów wynika, że Dying Light 2 łączy w sobie wiele gatunków, ale także wiele rodzajów zabawy. Są fragmenty nacechowane dynamizmem, podczas których nasz bohater radośnie poczyna sobie skacząc po dachach zabudowań i wywija bronią, którą aktualnie ma pod ręką, ale są również segmenty, w których gra zmienia się w rasową skradankę, kiedy to musimy przechytrzyć nie tylko zombie, ale i innych ocalałych. Do tego dochodzi nowość w serii, a mianowicie możliwość podejmowania kluczowych wyborów, które w pewnym stopniu kształtują fabułę i rozgrywkę. Wybory te najczęściej podejmowane będą podczas cut-scenek, podczas których wybierzemy opcję dialogową, odpowiadającą naszej decyzji.
Jedną z najbardziej znamiennych cech Dying Light 2 jest tryb kooperacji, który pozwoli zanurzyć się w świat gry jednocześnie dwóm, trzem czy nawet czterem graczom. Gra nawet w pojedynkę pozwalać ma na kreatywną zabawę mechaniką, łączenie poszczególnych umiejętności, dynamiczną walkę połączoną z systemem parkour. Wyobraźcie więc sobie, jak może to wyglądać, gdy w grę wchodzi czterech bohaterów. Gracze kochają kooperację nie bez powodu.
Techland wypuszczając pierwsze Dying Light na dobre przebił się do czołówki światowych twórców gier wideo. Wraz z wypuszczeniem drugiej części ma zamiar tę pozycję ugruntować i udowodnić światu, że obecność w pierwszej lidze nie jest przypadkiem. Stąd zapewne po części opóźnienie premiery najnowszej gry, które ma pozwolić na ostateczne szlify i wypuszczenie Dying Light 2 w formie która po raz kolejny przyniesie chlubę polskiemu gamedevowi. Graczom zazwyczaj takie decyzje wychodzą wyłącznie na dobre. A jeżeli firma ma na względzie jakość produktu i nie prze uparcie do premiery, mając na względzie kwestie finansowe to… co może pójść źle? Chyba tylko wirus zombie mógłby pokrzyżować te plany.
Dying Light 2 zadebiutuje 7 grudnia 2021 roku. Gra dostępna będzie na komputerach osobistych oraz konsolach PlayStation 4, PlayStation 5, Xbox One, Xbox Series X/S.
Tekst powstał w ramach akcji marketingowej gram.pl i Media Expert