Emilia Pérez - recenzja filmu. Depresja gangstera

Jakub Piwoński
2025/02/26 11:00
0
1

Głośny film Jacques’a Audiarda debiutuje w polskich kinach. Nie milkną kontrowersje narosłe wokół samego filmu i aktorki głównej. A to przecież główny kandydat do Oscara, z 13. szansami na wygraną.

Rewizjonizm, rewizjonizm i jeszcze raz rewizjonizm. Jeśli za przykładem Psich pazurów, a jeszcze wcześniej – Tajemnic Brokeback Mountain – kręci się już westerny o homoseksualnych kowbojach, to najwyraźniej nie ma już nic nadzwyczajnego w tym, że inny klasyczny amerykański gatunek – musical – zostaje wykorzystany w historii transpłciowej bohaterki. A teraz poważnie: ironia na bok – chwyćmy istotę. Jaka jest ta Emilia Perez - godna czy niegodna uwagi? Pobudzająca myślenie, czy może wywołująca oburzenie?

Do tego tytułu bynajmniej nie przyciągnęła mnie tematyka, co raczej to, w jaki sposób zmieniała się jego recepcja. A zmieniała się bardzo. Uważam to wręcz za fascynującego zjawisko. Film francuskiego reżysera Jacques’a Audiarda debiutował w zeszłym roku w Cannes, gdzie okazał się rewelacją. Choć nie wygrał wówczas głównej nagrody, bo ta powędrowała do Anory – równie głośnego przedstawiciela kobiecego kina – to jednak został wyróżniony Nagrodą Jury oraz Nagrodą dla Najlepszej Aktorki. Sukces przyciągnął uwagę rekinów tego biznesu, a prawa do dystrybucji filmu wykupił Netflix.

Emilia Perez
Emilia Perez

Film, który dzieli zamiast łączyć

Jesienią film trafił do kin za oceanem i potem do biblioteki giganta streamingowego. Był to początek sezonu nagród, w którym Emilia Perez zaczęła ugruntowywać swoją pozycję lidera. Potwierdzały to nominacje do Złotego Globu i wygrana w kategorii najlepsza komedia lub musical, a także późniejsze nominacje do Oscara. W pewnym momencie nastąpiło jednak tąpnięcie. Donald Trump został zaprzysiężony na nowego prezydenta USA, czym dał wiatr w żagle konserwatystom. Dzieło Jacques’a Audiarda, w Europie chwalone pod niebiosa, zaczęło być z czasem dyskredytowane. Oliwy do ognia tej krytyki dolała dziennikarka Sarah Hagi, która wyciągając z niebytu stare wpisy na platformie X, chciała wskazać, że transpłciowa aktorka Karla Sofía Gascón jest islamofobką.

Od tej pory nastąpił zwrot w recepcji Emilii Perez o 180 stopni. Z filmu mającego łączyć, stał się filmem, który zaczął dzielić. Cięgi nie przychodziły tylko z konserwatywnych stron, ale także z tych postępowych – Grupa Glaad, działająca na rzecz osób LGBTQ+, nazwała film "głęboko wstecznym przedstawieniem kobiety trans". Filmowi zaczęto wystawiać niskie noty na IMDB, ma też zaskakująco niski wskaźnik pozytywnych recenzji na Rotten Tomatoes. Żeby było jednak śmieszniej, przy tym całym hejcie jest jednocześnie wciąż głównym faworytem do Oscara, bo został nominowany do aż 13. statuetek.

Emilia Perez
Emilia Perez

Sztuka, czy prowokacja?

Z filmem miałem się już okazję zapoznać i chce być z wami, czytelnikami, w pierwszej kolejności szczery, a w drugiej uczciwy. Emilia Perez to nie mój cyrk i nie moje małpy – nie tylko za sprawą tematu, ale także za sprawą konwencji. Choć doceniam artystyczny styl wypowiedzi Audiarda, rozumiem prowokacyjny charakter filmu opowiadającego o szefie kartelu narkotykowego, który – tadam! – zamierza zmienić płeć, to jednak podczas seansu miałem nieodparte wrażenie, że wszystko co w tym filmie miało pełnić misyjną rolę i nieść jakieś głębsze przesłania, dotyczy nie tyle głównego tematu, co wątków pobocznych. Nie mam przekonania też do intencji twórcy, który nawet nie pokwapił się o to, by nakręcić ten film w Meksyku, tylko wolał pozostać z kamerami w Europie i udawać, że ma coś interesującego do opowiedzenia o świecie, który zna tylko z opowieści.

GramTV przedstawia:

Pod tym względem Emilia Perez to film do cna stereotypowy. Meksyk to skorumpowany świat narkotykowych wojen, który wygląda tu tak jak w Narcos czy Rambo 5, a twórca nawet nie próbuje spojrzeć na to inaczej. Wiele do życzenia pozostawia także kluczowy dla fabuły wątek tranzycji. Emilia Perez opowiada o transpłciowości tak, jakby do scenariusza wykorzystano nagłówki z gazet, a nie wiedzę, która może pobudzić świadomość. Choć specjalistą w temacie nie jestem, to jednak trudno nie odnieść wrażenia, że Audiard wykorzystał zmianę płci tylko jako narzędzie – ten film dzięki, wywróceniu wizerunku gangstera do góry nogami z miejsca staje się interesujący, ale tego paliwa wystarcza na pierwsze piętnaście minut. W drugiej połowie filmu reżyser już kompletnie nie martwi się losem swojej bohaterki, która jest tu raczej kimś antypatycznym, niż wzbudzającym współczucie. Kamera o wiele bardziej lubi Zoe Saldanę – to prawniczka, spychana przez lata na bok, która w końcu chce coś znaczyć. Czuje, że życie jej ucieka, ale jednocześnie, jest oddana sprawie, którą prowadzi, czym wzbudza szacunek w widzu.

Emilia Perez
Emilia Perez

Co mogło pójść nie tak?

Jako narzędzie wykorzystana jest też stylistyka musicalu, mająca urozmaicać seans i podkreślić emocje, które chcą wyrazić bohaterki – swoje śpiewające sceny ma zarówno Saldana, jak i równie silnie wybijająca się na drugim planie Selena Gomez. Widzieliśmy tę metodę już przy okazji filmu Joker: Folie à Deux – musical miał pełnić rolę atrakcji. W praktyce wyszło jednak tak, że sceny śpiewane zapychały fabularne dziury tego filmu. Czy tak samo jest w przypadku Emilii Perez? Jest dokładnie odwrotnie. Wszystko co świeże, energiczne i mądre kryje się w tych kilku bardzo dobrze zainscenizowanych scenach musicalowych. Cała reszta tonie w nijakości.

Emilia Perez nie jest jednak musicalem. Nie jest też kinem gangsterskim, choć tłem historii jest meksykański, narkotykowy półświatek. Emilia Perez jest za to latynoamerykańską telenowelą, poddaną jednak lekkiemu retuszowi. Mniej więcej tak można ocenić wiarygodność bohaterów – to raczej figury umowne niż postacie, w których płynie krew. To zatem kolejne narzędzie, tym razem narracyjne, po które sięga Audiard, który najwyraźniej liczył, że wrzucając do jednego wora przemoc, społeczne zaangażowanie, ironię, stereotypy, gender, musical i telenowelę, uzyska iście postmodernistyczny miks, który przede wszystkim zaskoczy oryginalnością. Prowokacja się udała, ale najwyraźniej emocje już opadły i dostrzeżono, że ten dość dziwaczny twór ma liche fundamenty i jeszcze bardziej wyświechtane przesłania.

Emilia Perez

Emilię Perez oglądało mi się trudno. To nierówny film – ma momenty bardziej dosadne, które przeplatają się kompletnie rozwodnioną bajką. Na domiar złego, nie czułem żadnego związku z bohaterką, nie rozumiałem jej motywacji, a tym bardziej jej pragnień. Myślę, że to główny problem Emilii Pereze – ta cudowna metamorfoza bohaterki kompletnie nie przekonuje (następuje za szybko?), a konwencja telenoweli tylko pogłębia wrażenie sztuczności tego konceptu. O wiele bardziej interesujące były dla mnie emocje odczuwane przez dzieci, do których akurat reżyser nie dotarł – a wydają się one być głównymi ofiarami ruchu, który wykonała tytułowa postać. Emilia Perez to pochwała indywidualizmu. Niech tak będzie. Ale gdy jest się rodzicem, budowanie domu nie polega na przenoszeniu rodziny z miejsca ekskluzywnego, do miejsca jeszcze bardziej ekskluzywnego, wykluczając jednocześnie własną w tej rodzinie obecność. Tu akurat wyczułem największy i najbardziej autentyczny tragizm, choć powstały niejako na uboczu.

5,0
Emilia Perez to ambitny, ale chaotyczny miks musicalu, telenoweli i kina gangsterskiego, który zamiast poruszać, grzęźnie w schematach i powierzchowności
Plusy
  • Sceny musicalowe są dobrze zaaranżowane i napewno dodają filmowi energii
  • Zoe Saldana błyszczy i mam nadzieję, że dostanie Oscara
  • Pomysł wyjściowy, obiektywnie patrząc, jest całkiem ciekawy i oryginalny
Minusy
  • Karla Sofía Gascón wykreowała bardzo niesympatyczną, trudną w obyciu i niewiarygodną postać
  • W drugim akcie filmu, gdy wszystkie karty są już na stole, historia staje się nijaka i przewidywalna
  • Mam wątpliowości co do intencji twórcy - nie jestem pewien, czy chciał tworzyć sztukę, czy raczej tanio prowokować
  • Problematyka filmu zdaje się być oparta na wyświechtanych stereotypach
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!