Dobrze już było, teraz idą problemy?
W gruncie rzeczy najważniejsi członkowie zarządu CD Projektu na premierze Cyberpunka 2077 wcale tak dobrze nie wyszli. Wprawdzie otrzymają premie i dywidendy, ale jednak straty na akcjach są nieporównywalnie większe. Dla przykładu wspomniane ok 13 mln akcji należące do Marcina Iwińskiego w grudniu zeszłego roku były warte ponad 5 mld złotych. Teraz to „tylko” 2,1 mld zł. Niewiele też wskazuje na to, aby szybko coś się poprawiło. Analitycy rynkowi wróżą bardzo duży zjazd przychodów w 2021 roku. Przede wszystkim wskazują na ogromny spadek popytu na Cyberpunka 2077. Według ich wyliczeń w pierwszym kwartale tego roku nabywców znalazło tylko 1,2 mln kopii. Rozbieżności w prognozach są spore – od pół miliona do 2 milionów. Spadające zainteresowanie widać zresztą na Steamie, gdzie obecnie maksymalna liczba jednocześnie grających osób to ok 13 tysięcy. Od jakiegoś czasu obserwujemy też wyraźne spadki na liście bestsellerów, czego nie zmieniają pierwsze obniżki o 20%. Gra nie wróciła również do sprzedaży na PS Store.
Swoje prognozy weryfikują też analitycy. Nobel Securities wcześniej szacowało 10,4 mln kopii sprzedanych w tym roku. Obecna prognoza zmalała aż do 3 mln sztuk. Zmieniły się też szacunki co do całkowitego potencjału gry – z 56 mln sztuk do 29 mln sztuk. Jeśli ten scenariusz się sprawdzi, Cyberpunk 2077 nigdy nie przebije popularnością Wiedźmina 3. Nie zapominajmy też, że takie prognozy oznaczają też niższą potencjalną sprzedaż płatnych dodatków. Nie pomaga również rezygnacja z typu multiplayer oraz brak w strategii na ten rok czynników, które mogą znacząco pobudzić sprzedaż. Jedyne narzędzie jakie przewiduje zarząd to kolejne łatki, które zmienią nastrój wokół gry. Dotychczasowe patche wyraźnie poprawiły jej stan, ale przed zespołem deweloperskim nadal dużo pracy. Nic więc dziwnego, że kurs ciągnie nie może się odbić. Nie pomagają też liczne fundusze inwestycyjne „shortujące” papierami CD Projektu, czyli grającymi na spadek.

Aktualnie nad wsparciem dla Cyberpunka 2077 pracuje aż 40% zespołu. Ma to pozwolić na maksymalnie szybkie naprawienie gry oraz powrót do sprzedaży wersji cyfrowej na konsolach Sony. To będzie kluczowe w podniesieniu popytu. Reszta zespołu zajmuje się Gwintem oraz The Witcher: Monster Slayer, który pojawi się na rynku jeszcze w tym roku. Według wstępnych szacunków nad kolejną grą może już pracować nawet 100 osób. Jeśli więc mamy szukać jakiegoś pozytywnego akcentu to znajdziemy go właśnie tutaj. Tak duży zespół może oznaczać, że na kolejną premierę nie będziemy czekać tyle czasu (między Wiedźminem 3 a Cyberpunkiem 2077 jest 5 lat przerwy). Z drugiej strony trzeba pamiętać, że w poprzedni tytuł było zaangażowanych ponad 500 osób w samym tylko CD Projekcie RED. Nowa gra (raczej na pewno Wiedźmin) jeszcze więc nie weszła w kluczową fazę prac.
Dzisiaj jednego możemy być pewni. Zamieszanie wokół CD Projektu i Cyberpunka 2077 szybko się nie skończy. Oby tylko kolejny raz powodem to pisania o studiu i grze były duże łatki skutecznie poprawiające jej stan oraz wyczekiwane DLC.