Ciężki klimat, gęsta atmosfera i pot na czole
Praktycznie już na samym początku, gdy weszliśmy do instancji, dało się zauważyć, że
Wykopaliska Amrine, czyli jedna z dwóch dostępnych obecnie w grze Ekspedycji, to lokacja, która została stworzona z ogromną dokładnością i przede wszystkim pasją. Rozpoczynając wędrówkę w głąb wykopalisk wiedziałam już, że będę żałować, że goni nas czas i nie mogę zbadać absolutnie każdego zakamarka.
Miejsce wprawiało mnie wręcz w taki dziwaczny stan niepokoju, przez co cały czas miałam wrażenie, jakby zza każdego zakrętu miało zaraz na mnie wyskoczyć jakieś paskudztwo. Bardzo doceniam fakt, iż co jakiś czas możemy natrafić na notatki czy inne obiekty. Gra pozwala nam wówczas zrozumieć, gdzie w ogóle jesteśmy, po co tu przyszliśmy i co jest naszym głównym celem, pozostawiając równocześnie wystarczająco dużo pytań.

Jeśli zaś chodzi o przeciwników, po raz kolejny przekonałam się o tym, że
New World nie jest grą, gdzie wystarczy po prostu aktywować wszelkiego rodzaju umiejętności tak często i szybko, jak się da – jeśli tak zamierzamy robić, to bardzo szybko polegniemy. Po raz kolejny, ponieważ już przy pierwszym moim podejściu do produkcji, nawet na terenach startowych, naprawdę nieźle obrywałam.
Wykopaliska Amrine przepełnione są dość posępnymi stworami, które włóczą się bez celu – bez celu do momentu, kiedy nas zauważą czy kiedy dostaną strzałą w łeb. Każdy pojedynek był wymagający. Po części na pewno dlatego, że tylko jedna osoba z naszej drużyny wiedziała w ogóle, co robi, ponieważ należała do zespołu deweloperskiego i dlatego, że nie udało nam się znaleźć piątego członka drużyny.

Oprócz wystarczająco wymagających pojedynków z regularnymi przeciwnikami w końcu mogliśmy stanąć twarzą w twarz z główną atrakcją, czyli bossem. Twarzą w twarz to akurat metafora w tym przypadku, bo bossem okazał się ogromny archeolog Simon Grey, który – jak mogliśmy dowiedzieć się między innymi od samych twórców – zaginął razem ze swoim zespołem na terenie tytułowych Wykopalisk Amrine, gdzie udało się mu odnaleźć pradawną technologię. Warto też zaznaczyć, że zanim dotarliśmy do ostatniej sekwencji musieliśmy rozwiązać kilka ciekawych, aczkolwiek niezbyt trudnych zagadek środowiskowych.
Simon Grey ostatecznie okazał się zbyt trudny dla naszej czwórki. Walczyliśmy dzielnie, ale to nie wystarczyło – nie dość, że główny przeciwnik był niezwykle silnym stworem, to miał również pokaźny zasięg rażenia, przez co ciężko było przed nim w ogóle uciekać. Dodatkowo regularnie wskrzeszał swoich pomocników, który równie mocno dawali nam się we znaki. Podczas tej przygody zauważyłam jednak, że Amazon Game Studios posłuchało społeczności i ulepszyło system walki. Nie wystarczyło bowiem agresywnie machać mieczem czy innym młotem, żeby odnieść sukces. Nie wystarczyło też celować na oślep, bowiem trafienie z łuku naprawdę wymagało umiejętności. Ciężkie życie.

Amazon Game Studios, oby tak dalej
Werdykt? New World nie straciło swojego potencjału, o którym pisałam jeszcze w ubiegłym roku – mam wręcz wrażenie, że jest go jeszcze więcej. Z niecierpliwością czekam na premierę i mam nadzieję, że otrzymamy dopracowane MMORPG, które wielu z nas zabierze setki godzin z życia. A my dodatkowo nie uznamy tych setek godzin za czas stracony, tylko za czas spędzony na świetnej, wymagającej oraz nietuzinkowej zabawie. Ekspedycje to tylko jeden z wielu elementów gry, które sprawiły mi ogromną frajdę, dlatego czuję, że sama będę jedną z osób, które w Aeternum sprawdzą absolutnie wszystko, co się da.