Bardziej rozwinięte opcje społecznościowe
Wracamy do tematu ominięcia przez Nintendo rewolucji cyfrowej. Największym symbolem tego jak bardzo japońska korporacja jest zacofana są tzw. Friend Code, którymi trzeba się wymieniać, aby dodać kogoś do grona znajomych. Rzecz, które na platformach konkurencji działa sprawnie i pozwala budować sieciowe społeczności, u Nintendo nadal jest wiele, wiele lat w tyle. Momentami to co proponują Japończycy jest wręcz żenujące. Patrząc więc na całość usług związanych ze społecznością (tworzenie grup, chaty głosowe, inne formy komunikacji) widać, że pole do poprawy jest ogromne. Nie bez powodu na Switchu nie zakorzeniły się gry-usługi, które na innych platformach cieszą się ogromnym zainteresowaniem. Jest to więc obszar, który wymaga sporo poprawy, nie tylko finalne pogrzebanie Friend Code’ów.

Pokemony jako MMO
Myślę, że trzymanie swoich gier tylko na własnej platformie to nie jedyna wielka, niewykorzystana szansa Nintendo. Drugą jest to co Japończycy robią z Pokemonami. Wystarczyło wyjść poza własne podwórko i sukces był ogromny. Mam tutaj na myśli Pokemon GO. Obecnie, po wielkim sukcesie Palworld, widać że rynek ma ogromne parcie na taką rozgrywkę. Wyobrażacie więc sobie duże MMO z Pokemonami w roli głównej? Myślę, że to mokry sen wielu fanów tej marki. Nie uboga wizualnie produkcja na Switcha, a duża rzecz wydana również na komputerach osobistych. Myślę, że to potencjalna ogromna żyła złota, do której Nintendo ciągle nie chce podejść. Czas najwyższy, aby to zmienić.

Polskie wersje językowe
Mały, lokalny punkt. Nintendo przez lata praktycznie nie istniało w Polsce. Wraz ze Switchem wiele się zmieniło i dostępność oraz popularność konsoli jest całkiem spora. W ciągu jednej generacji konsol udało się więc wykonać ogromny krok w rozwoju. Czas na kolejny. Myślę, że dla tak wielkiej firmy jak Nintendo standardem powinny być polskie wersje językowe. Jak nie dubbing to przynajmniej same napisy. Już nawet Square Enix potrafiło wydać Final Fantasy XVI w naszym języku, a ostatnio to samo zrobił Atlus z Personą 3: Reload. Dlaczego więc nie powinniśmy wymagać tego samego od Nintendo? Nie jako ciekawostka w jednej grze, a standard przy tytułach first party.

Przeceny swoich gier
Od kiedy korzystam z konsol Nintendo zawsze niezwykle boli mnie jedna rzecz - ogromne koszty gier first party. Japończycy wysoko się cenią i niechętnie oferują spore rabaty. Można powiedzieć, że to duża wartość. Tak, ale tylko dla samego producenta. Czasami śmiać mi się chce jak niektórzy graczy (oczywiście nie ma ich wielu) bronią braku zniżek jako przejaw trzymania wartości gry. Przeceny to narzędzie do zwiększania sprzedaży i stosuje to cała branża. Umówimy się, nie tylko Nintendo ma dobre gry w portfolio. Japończycy siłą bronią swoich interesów, moim zdaniem kosztem graczy. Nie wiem też czy długookresowo jest to korzystne, bo starsze tytuły mogłyby być bardziej popularne gdyby były mocniej przeceniane. Oczywiście jest też druga strona medalu - skoro popyt jest wysoki, nie ma potrzeby obniżać cen. Nadal jednak utrzymujemy sytuację, która dla graczy nie jest korzystna.
