Recenzja Dead Island 2 - na gorąco i bardzo soczyście!

10 lat po wydarzeniach z Dead Island przyszedł czas na kolejny wakacyjny kierunek – samolot do Hell-A wylatuje niebawem. Hordy zombie do mordowania w cenie biletu!

Recenzja Dead Island 2 - na gorąco i bardzo soczyście!

Prawie 10 lat czekaliśmy na kontynuację Dead Island, a w międzyczasie marka pod egidą Deep Silver wędrowała z rąk do rąk różnych deweloperów z nadzieją, że ktoś wreszcie podejmie się tego wyzwania. Trafiło na ekipę Dambuster Studios… i tutaj znowu można się zastanawiać czy to dobrze, bo z jednej strony pod ich skrzydłami powstało bardzo średnie Homefront: The Revolution, a z drugiej natomiast w 2021 roku powstał Chorus – bardzo dobry kosmiczny shooter dla fanów gatunku. Same założenia projektu również uległy pewnym zmianom, chociaż miejsce akcji jak najbardziej pasujące do pierwotnego planu. Jest skąpane w słońcu Los Angeles, jest sporo szaleństwa oraz nawiązania do wydarzeń sprzed 10 lat, gdy przyszło niektórym walczyć o przetrwanie na wyspie Banoi.

To jedna z tych recenzji, przed pisaniem których musiałem nabrać trochę dystansu i spojrzeć na całość z kilku perspektyw. Głównie dlatego, że tak naprawdę od momentu pierwszej zapowiedzi Dead Island 2 powstało kilka naprawdę dobrych gier traktujących o tej tematyce. Zresztą, w międzyczasie doczekaliśmy się przecież dwóch odsłon Dying Light od Techlandu (twórców pierwszego Dead Island) i to już może stawiać sequel w bardzo niewygodnej pozycji. Nie mówiąc już o tym, że w redakcyjnych rozmowach często można było złapać się na przejęzyczeniach związanych z obiema markami.

Dlatego też z jednej strony postanowiłem spojrzeć na Dead Island 2 jako na sequel pierwszej odsłony serii, a z drugiej mimo wszystko porównać z ewolucją całego gatunku przez ostatnie lata. W obu przypadkach, tak jak w życiu celebrytów z Hollywood, są blaski i cienie tego tytułu. Dawno bowiem nie było takiej gry, która dawała mi niesamowicie dużo frajdy na każdym kroku z kasowania kolejnych hord zombie, ale po chwili refleksji miałem również wrażenie, iż wiele z tych elementów dałoby się zrobić zdecydowanie lepiej.

Zapnijcie więc pasy i startujemy, tylko nie przyzwyczajajcie się do spokoju zbyt długo – czeka nas bardzo twarde lądowanie.

Hell-a-problem w Los Angeles.

Nie bez powodu tak zakończyłem wstęp do recenzji Dead Island 2, ponieważ akcja zaczyna się w momencie, gdy samolot którym mają uciec bohaterowie powoli zmierza ku ziemi tuż po starcie. Wtedy również wybieramy jednego z sześciu protagonistów – każdy z nich z innym zestawem atrybutów na start. Ja postawiłem na Carlę z dwóch powodów – zawsze wolałem stawiać na postacie, które są w stanie wytrzymać zdecydowanie więcej niż typowi obrażeniowcy oraz po prostu… lubię meksykański akcent w grach. Za każdym razem słysząc „la puta madre!” miałem uśmiech na ustach, więc Carla pasowała tu idealnie. Pod kątem możliwości danych bohaterów łatwo jest znaleźć coś dla siebie bazując na bazowych atrybutach, które później rozbudowuje się o karty umiejętności – te ogólne oraz te, które mogą wykorzystać tylko konkretni bohaterowie. Jest tego do wyboru sporo, daje to również ciekawy erpegowy sznyt z możliwością szybkiej zmiany tego, co nie pasuje w aktualnym zestawie. Dodatkowo oczywiście cała masa broni od tej mocno improwizowanej po tradycyjny oręż wspomagany przeróżnymi modyfikacjami, ale o tym jeszcze będzie później.

Samolot rozbity, mała grupa ocalałych jakoś wydostaje się z wraku, ale to co się rzuca najbardziej w oczy to fakt, że… ta gra pod względem graficznym oraz efektów specjalnych prezentuje się naprawdę dobrze! Bez względu na porę dnia, miejsce akcji czy też to, jak mocno zadziałał w tym momencie system Flesh ogrywanie Dead Island 2 na PlayStation 5 momentami robiło świetne wrażenie i pod tym względem trudno jest się do produkcji Dambuster Studios przyczepić. Zwłaszcza, że pod względem płynności również poziom jest naprawdę dobry i zaskakująco – gra nie posiada podziału na tryb performance/quality działając w 60 FPS.

GramTV przedstawia:

Przechodząc natomiast do wątku fabularnego oraz elementów z nim związanych to jedno powiedzieć o niej można na pewno – jest.

Tak, wiem, brzmi to bardzo dziwnie, ale już tłumaczę o co chodzi. Jeśli oczekujecie od Dead Island 2 absolutnego topu opowiadanych historii o zombie w połączeniu z plot twistami oraz momentami, które zapamiętacie do końca życia, to tutaj może czekać pewne rozczarowanie. Oczywiście – są tutaj elementy związane z życiem amerykańskich elit (i nie tylko), pewne nawiązania do pierwszej odsłony oraz wydarzeń na Banoi, nie mówiąc już o „klasykach gier o zombie”, ale pod koniec miałem wrażenie, że tak naprawdę brakuje w tym wszystkim… drugiej części tej historii. Zwłaszcza, gdy w trakcie fabuły pojawia się jeden wątek, który wymagałby zdecydowanie pociągnięcia i wyjaśnienia pewnych kwestii związanych z całym tym zamieszaniem, z czego mógłby być naprawdę fajny wielki finał. Ostatecznie jednak jest bardzo kameralnie, trochę efektownie, ale mimo wszystko miałem nadzieję na zdecydowanie więcej.

Tak samo jak spodziewałem się zdecydowanie więcej od starć z bossami w Dead Island 2. Te z kolei, nie licząc finałowego starcia, które było całkiem ok, są w dużym stopniu odklepaniem formułki, która później wprowadza podobny typ przeciwnika do gry na stałe i trzeba sobie z nim raz na jakiś czas poradzić. Tutaj wręcz aż prosiłoby się o jakieś pokręcone starcia (no dobra, wyjątków kilka było) w stylu serii Dead Rising od Capcomu. Tym bardziej, że na każdym kroku bohaterowie są albo w bardzo dziwnych sytuacjach, albo są pewnego rodzaju ekscentrykami (jesteśmy w LA… duh!), albo po prostu lubią „świrować”, czemu Carla dawała wyraz aż za bardzo w momentach, którego tego nie wymagały. Po prostu w tym całym obrazku brakuje mi tego szaleństwa, które pojawiło się wraz z pierwszym zwiastunem Dead Island 2. Nadal są sytuacje dziwne i nietypowe w zadaniach pobocznych, ale w głównych znalazłoby się miejsce dla starć mocno zapadających w pamięć.

Innym problemem natomiast jest fakt, że Dead Island 2 może być mocno nieprzyjazny dla tych, którzy oczekują szybkiego przebicia się przez fabułę. Są momenty, gdy pędząc na złamanie karku można wpaść w przeciwników o 2-3 poziomy wyżej niż poziom bohatera, a to oznacza kłopoty. Zwłaszcza w momentach, gdy tak naprawdę nie da się cofnąć i wykonać kilka zadań pobocznych. Trzeba wtedy po prostu kombinować i przełknąć fakt, że ekran z napisem „Death” będzie pojawiał się częściej bez względu na zestaw umiejętności czy maksymalny poziom ekwipunku. Na szczęście (lub nie) taka sytuacja zdarzyła mi się tylko w ostatniej sekwencji gry i zatrzymała na nieco dłużej niż powinna. Na dystansie ponad 15-16h głównego wątku fabularnego – rzadziej, ale tam dało się w większości przypadków uniknąć tarapatów omijając zombie czy też wykorzystując różne elementy otoczenia na swoją korzyść.

Inną sprawą jest fakt, że wraz z otworzeniem możliwości szybkiej podroży między lokacjami (świat nie jest otwarty w pełni – mamy mniejsze mapy) również i chęć na wykonywanie zadań dodatkowych wzrasta. Zwłaszcza, że twórcy sami udostępniają ile zadań mamy w danym miejscu. Dobra sprawa dla tych, którzy chcieliby Dead Island 2 wycalakować i spędzić w Los Angeles nieco więcej czasu niż „oby do napisów końcowych”. Tutaj również na ratunek przychodzi trzyosobowy co-op, który niestety na ten moment jest ograniczony tylko i wyłącznie do wybranej platformy.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!