Polskie “małe Emergency”, bo skupione tylko na pracy strażaka. W dodatku takiego mocno budżetowego, ale i… całkiem zdolnego.
Biorąc pod uwagę, że w Fire Commander zaangażowane jest Movie Games, określenie “symulator strażaka” mogłoby się tutaj pojawić. Faktem jest jednak, że produkcji duetu Pixel Crow-Atomic Wolf bliżej do kultowego Emergency, w którym zarządzaliśmy ekipą ratunkową wysyłaną do przeróżnych wypadków i katastrof. Kto nie grał koniecznie musi nadrobić, bo to świetny tytuł dla fanów strategii. Seria od dawna jednak jest w mocnej niszy, a więc tworzy się przestrzeń dla czegoś nowego. W taki sposób na rynek trafia Fire Commander. Czy to godny następca klasyka gatunku?
Mimo moich porównań do Emergency błędem jest stawianie obu produkcji na równi. Ekipa od Fire Commander miała zdecydowanie mniejsze ambicje i możliwości, co widać na dwóch poziomach. Pierwszy, najbardziej widoczny, to oczywiście tematyka gry. Tutaj zajmujemy się tylko strażakami. Nie ma więc policji czy pogotowia, wyłącznie walczymy z ogniem. Gameplay to przede wszystkim micromanagement. Możemy sterować każdym strażakiem wydając mu polecenia gdzie ma iść czy gdzie gasić pożar. Rozgrywka opiera się więc przede wszystkim na takim zaplanowaniu działań, aby szybko poradzić sobie z ogniem. Z jednej strony trzeba wiedzieć gdzie po kolei działać, z drugiej dbać o zapasy wody (postacie nie używają węży tylko niosą ją w… kieszeniach?). Teoretycznie nie jest to proste, bo pożar lubi się szybko rozprzestrzeniać i niekiedy trudno nad nim zapanować. Przynajmniej w teorii.
GramTV przedstawia:
Fire Commander nie chce być absolutną grą o życiu jednostki straży pożarnej. Wręcz przeciwnie, wycina z tej koncepcji spory kawałem i skupia się tylko na zespole. Wszystkich strażaków znamy więc z imienia i nazwiska (szkoda tylko, że liczba dostępnych twarzy jest mikroskopijna) i każdego możemy rozwijać. W trakcie misji nasi ludzie zdobywają punkty doświadczenia, które służą do odblokowywania nowych zdolności. Głównie jest to szybsze poruszanie, większa wytrzymałość na wysoką temperaturę czy efektywniejsze gaszenie pożarów. Przydaje się szczególnie to ostatnie. Dodatkowo mamy dostęp do kilku klas. Przykładowo technik potrafi otwierać metalowe bramy za pomocą piły lub szlabany na komputerze. Z kolei strażak wysokościowy wejdzie na dach i ściągnie stamtąd poszkodowaną osobę. Brakuje za to większej ekspozycji pojazdów. Te oczywiście są, ale to od decyzji twórców zależy co mamy do wyboru w trakcie misji (ten też nie jest zbyt duży). Ulepszanie maszyn również jest dosyć proste. W Fire Commander cała para poszła w zespół, a nie pojazdy, urządzenia czy remizę.
Powoli dochodzimy do wspomnianego wcześniej drugiego poziomu sugerującego, że twórcy Fire Commander nie mieli zasobów, aby stworzyć coś ambitniejszego, co mogłoby stać obok serii Emergency. Ich produkcja jest po prostu mocno budżetowa i okrojona z wielu mechanik. Samo wykonywanie misji nie jest specjalnie rozbudowane i szybko da się nauczyć co należy zrobić. Podpowiem - kompletnie olać poszkodowanych. Czasami na miejscu akcji pojawiają się ludzie, których musimy wyprowadzić. Stoją jak słup soli i nie chcą się ruszyć, nawet jak dookoła nie ma żadnego zagrożenia. Warci zainteresowania są tylko ci, którzy stracili przytomność. Pozostałych można zignorować i skupić na gaszeniu pożaru. Kiedy uda się nieco ulepszyć strażaków, walka z ogniem nie sprawia dużo problemów. Dotyczy to nawet bardziej rozbudowanych misji fabularnych. Tam z kolei możemy korzystać z samolotu lub helikoptera, które polewają dużą okolicę. Z tym to już w ogóle idzie łatwo. Przykładowo w finałowym zadaniu w pewnym momencie musiałem gasić rzeczy będące pod napięciem. Teoretycznie powinienem wysłać technika, aby dostać się na miejsce, a później inną jednostką odłączyć prąd. W praktyce nadleciał helikopter, spuścił troszkę wody i sprawa załatwiona.
Porównywanie Fire Commander do Emergency jest kompletnie nietrafione. To trochę tak jakby CS:GO nazywać niskobudżetową i okrojoną wersją SWAT. Tu i tu mamy starcia antyterrorystów z terrorystami, ale CS jest wybrakowany bo tylko eliminujemy przeciwników, a nie można ich powalić, zakuć czy zmusić do poddania.
Jest za to inna seria, której Fire Commander jest kompletną kopią:
Fire Chief (998 Pogromcy Ognia ) z 2003 roku
Fire Department 2 (Fire Captain: Ognisty Podmuch) z 2004 roku
Fire Department 3 z 2006 roku
Wszystkie trzy gry wydane w pełnej polskiej lokalizacji. No i jeśli chodzi o misję to wszystkie zawierają dokładnie to samo co recenzowany tytuł. Do tego nie zawierają tak idiotycznych błędów jak rochodzenie się ognia przez ściany (w demo tak było i jest). Cywile też byli jacyś mniej pożaro odporni. Nie raz trzeba było wskakiwać strażakiem do płonącego budynku, aby takiego wyciągać. I jeśli dobrze pamiętam to w demie nie doświadczyłem wybijania okien itp. Trylogia (przynajmniej od 2) zawierała element ognistego podmuchu. Gdy pomineliśmy jakieś pomieszczenie, w którym dusił się ogień, a strażak nagle otworzy drzwi to jest to ostatnia czynność jaką wykonuje w swoim cyfrowym życiu :-)
No i nie narzekajmy znowu na to SI w grach. Czy ludzie i jednostki w serii Emergency byli aż tak inteligentni?
W 3 wszystkim musieliśmy sterować ręcznie. Lekarz będzie stał przy wykrwawiającej się ofierze bo mu nie wydaliśmy polecenia. Strażak będzie gasił budynek przez wieczność bo ogień nigdy nie zgaśnie, a przynajmniej do czasu, aż nie znajdzie się w polu widzenia kamery...
W 4 lekarze szukali rannych, sanitariusze zbierali ich z ziemi i zanosili do karetki, która niestety nie potrafiła odjechać bez naszego polecenia. Strażacy też się poprawili i mogli działać bez naszych poleceń o ile swoje cele mieli w zasięgu.
W 5 SI było jeszcze lepsze! Nasza ekipa opanowała znajdowanie drogi do perfekcji! Stoją 10m od wejścia na plac, ale wybiorą trasę 10km przez całe miasto by dotrzeć do celu. Nie mają jednak takiego problemu gdy ustawimy ich przed wejściem i klikniemy tuż za nim.
No i ogólnie cywile w całej serii to jedna wielka oskryptowana porażka. Ewakuacja z powodu bomby w budynku? Wyszedłem no to mogę wejść! 5 wozów i 20 strażaków leje wodę na płonący budynek? Nie ma problemu więc idę dalej. Zamaskowany terrorysta strzela z pistoletu do wszystkiego co się rusza? Nic nowego, idziemy przed siebie. Pali się las i ogień kieruje się w moją stronę? No to postoję i sobie popatrzę...