Świetna walka w kiepskiej historii
Dodatek nie jest jednak wypchany walkami. Tych jest mniej, ale są one większe. Ważną rolę odgrywają nowe maszyny, których jest kilka. Pierwsze skrzypce gra ogromna żaba, której pokonanie to spore wyzwanie. Już w pierwszym starciu mocno się namęczyłem, bo maszyna jest bardzo twarda, a dodatkowo niezwykle szybka i ruchliwa. Na polu walki robi więc ogromne zamieszanie. Jeszcze więcej emocji dostarcza finałowy pojedynek, w którym ponownie musimy rozwalić wielkiego Horusa. Walka ma kilka etapów i rozmachem robi ogromne wrażenie. Może w fabule nie dzieje się nic nadzwyczajnego, ale starcia z wielkimi maszynami w Horizon zawsze stały na bardzo wysokim poziomie. Burning Shores nie tylko nie odstaje, ale wręcz wybija się jakością.
Nieco mniej optymizmu wywołuje u mnie fabuła. To, że nie mam specjalnie dobrego zdania o tym aspekcie Horizon: Forbidden West mogliście przeczytać w recenzji podstawki. Dodatek pod tym względem nic nie zmienia. Historyjka jest typowa dla tego świata - bez ciekawych postaci, z kiepskimi dialogami i dosyć infantylnym zachowaniem głównej bohaterki oraz jej nowej towarzyszki. Oczywiście jeśli ktoś widzi to nieco inaczej i mocno docenia fabułę w podstawce, tutaj też powinien być zadowolony. Co kto lubi. Nie spodziewajcie się jednak, że w tym aspekcie rozszerzenie robi coś nowego.
Fabuła to jednak problem na jeszcze jednym poziomie. Polowanie na kolejnego Zenitę wbrew pozorom nie jest czymś co nadaje nowy kierunek historii Aloy. Równie dobrze za chwilę Guerrilla Games może nam powiedzieć, że gdzieś znalazł się jeszcze jeden taki człowiek i rozwalimy go w kolejnym dodatku. Pod kątem fabularnym Burning Shores nie jest więc pozycją obowiązkową dla fanów. Zastanawiam się więc kto chciałby kupić to rozszerzenie tylko dla powrotu do świata Horizon i rozwalenia kilku maszyn. Podstawka jest tak wypchana zawartością, że jej przejście na 100% powinno wystarczyć. Oczywiście rozszerzenie oferuje wyższą jakość niż większość zadań pobocznych w Forbidden West. Mimo wszystko mam wątpliwości czy duża grupa osób będzie chciała jeszcze raz chwycić za łuk.
Burning Shores jest więc ponownie “więcej i nieco lepiej tego samego”. Fajne, efektowne misje i imponujące walki z bossami oraz ponownie uboga warstwa fabularna. Pytanie więc kto ciągle ma niedosyt Horizon i chce wrócić do tego świata. Nie spodziewajcie się jednak, że to rozszerzenie fabularne cokolwiek zmieni - to nie jest nowe otwarcie czy pomost do potencjalnej trzeciej części. Jeśli więc ktoś odmówi sobie Burning Shores, na pewno nie straci kontroli nad tym co dzieje się wokół Aloy. Nie zmienia to faktu, że pod kątem czystej rozgrywki to kawał dobrego kodu. Momentami nawet lepszego niż podstawka.