Zrobiłem wszystko co mogłem, aby o Need For Speed Unbound pisać pozytywnie i starać się pokazać, że jest dobrze… ale gra mi tego ani trochę nie ułatwia.
Samotność w sieci
Dobra wiadomość jest taka, że tryb fabularny i tryb sieciowy Need For Speed Unbound zostały od siebie oddzielone. Dlatego też jest również duża szansa, że nawet po wielu latach będziecie mogli sprawdzić ten tytuł w trybie singlowym bez konieczności podłączania się do sieci. Mimo wszystko jednak czasami chciałoby się pościgać z innymi graczami i tutaj formuła zabawy jest bardzo podobna. Z kilkoma różnicami, które… niestety na samym wstępie już mogą spowodować pewne zgrzyty.
Pomysł na playlisty wyścigowe oraz możliwość ścigania się w ramach jednej lub kilku klas wyścigowych jest ciekawy, tak sam fakt wykonywania dodatkowych wyzwań po to, aby odblokować interesujące nas modele samochodów jest zbyt mocno przekombinowany, aby zachęcić do zabawy. Zwłaszcza, że w wielu przypadkach raczej chciałoby się po prostu wskoczyć, przejechać kilka wyścigów, zgarnąć trochę kasy, kupić interesujący samochód. Tutaj to niestety tak nie działa i na przykład trzeba zdobyć kilkadziesiąt gwiazdek w próbach drifterskich, aby odblokować konkretny pojazd.
I tutaj mała niespodzianka – samochody wygrane w trybie kariery w wyścigach 1v1 lub specjalnych wydarzeniach przechodzą do trybu sieciowego. Dlaczego? Nie wiem. Czy ma to sens? Ani trochę, ponieważ żeby kupić bazowego Lamborghini Murcielago LP 670-4 SV potrzebuję najpierw ukończyć 15 wyścigów klasy S w Lamborghini, a potem wydać jakieś 335 tyś. dolarów, aby go kupić. A tak mam podobny model ze zmodyfikowanym bodykitem za jakieś 16 tysięcy z trybu kariery. Zrozumiałbym ewentualną konieczność wbicia określonego poziomu postaci, ponieważ naturalnym jest, że im wyżej w hierarchii tym dostęp do samochodów jest szerszy. Również w temacie samochodów egzotycznych. Jednak całe te rozbicie na wyzwania sprawia, że ani trochę nie czuję potrzeby zabawy w Lakeshore Online. Głównie ze względu na skomplikowanie czegoś, co właściwie tego nie potrzebuje. Tutaj pytanie brzmi jak będzie wyglądało wszystko w przyszłości oraz jak Criterion ma zamiast wspierać moduł sieciowy Need For Speed Unbound w kolejnych miesiącach czy latach. Czas pokaże, na razie pierwsze wrażenie wypada bardzo przeciętnie.
Zupełnie nowy styl na dzielni
GramTV przedstawia:
Jak wspomniałem wcześniej – o ile graficznie mogłem mieć pewne obawy, tak koniec końców stylistyka Unbound połączona z cel-shadingiem mi się bardzo spodobała i momentami chciałoby się wręcz robić zdjęcia naprawdę dobrej jakości za pomocą trybu fotograficznego… problem w tym, że jest on do bólu podstawowy i kompletnie nie jest w stanie wyciągnąć z obrazów czegoś więcej niż tylko prostych ujęć z różnych pozycji oraz kilku sztuczek z kontrastem i saturacją. Wielka szkoda, ponieważ mimo wszystko tych możliwości tworzenia rożnych scen oraz zabawy stylami by się tu zdecydowanie przydała.
Tutaj również zdecydowanie lepiej wypadła wersja konsolowa na PlayStation 5 niż pecetowa, która odpalona była na maksymalnych ustawieniach graficznych i działała w 60 FPS. Bardzo możliwe, że to kwestia stonowania pewnych efektów względem wersji PC, ponieważ zniknął również problem zarówno bardzo niewyraźnego obrazu (nawet z wyłączonym motion blur), jak i doczytywania się tekstur oraz przeszkód przy bardzo wysokich prędkościach. Chętnie dowiem się czy również macie podobne problemy z NFS Unbound na komputerach – dajcie znać w komentarzach!
Natomiast dźwiękowo to już wszystko kwestia gustu. Jeśli chodzi o muzykę, to kompletnie nie są moje klimaty, ale to da się łatwo rozwiązać włączając swoje playlisty czy to na PC, czy to na konsoli. Z kolei mimo wszystko dialogi między bohaterami się broniły, może ta wstawka z rozmową z A$AP Rockym wypadła jak autopromocja jego twórczości, ale koniec końców jest dobrze. No i można sobie samemu dostosować dźwięki silnika w zależności od preferencji – taka tam zabawa dla tych, którzy lubią jak nie tylko widać, ale słychać kto jedzie.
Z-ca Redaktora Naczelnego Gram.pl. Wielbiciel wyścigów, bijatyk i tych gier, które zasadniczo nikogo. To ja zacząłem ruch #GrajciewYakuzę. Po godzinach fan muzyki niezależnej i kuchni koreańskiej.