Wojna czy pokój
Wcale nie lepiej jest z Samem, który po „blipie” i powrocie po pięciu latach nie radzi sobie najlepiej finansowo. Jego siostra ledwo wiąże koniec z końcem, wychowując dwójkę synów, starając się odnowić łódź ich rodziców, aby na niej zarobić. Z podobnych problemów zrodziła się grupa Flag Smasher, której przewodzi Karli Morgenthau (Erin Kellyman). Twórcy serialu pokazują nam przykre konsekwencje przegranej wojny z Thanosem, która doprowadziła do zniknięcia połowy życia we wszechświecie. Gdy ci wszyscy ludzie powrócili po poświęceniu się Tony’ego Starka z Końca gry, okazało się, że nie ma już dla nich miejsca. Wiele osób stało się niechcianymi pariasami, bez własnego miejsca do życia i wspólnoty. Światowa organizacja nie pomaga w takim stopniu, jakim powinna, tym samym Karli chce wziąć sprawy w swoje ręce i siłą wywrzeć wpływ na świat, aby doszło do konkretnych zmian.
Falcon i zimowy żołnierz świetnie się wstrzelił w obecne czasy pandemiczne, które udowadniają nam, że rzeczywistość bez trudu dogania fikcję. Choć sytuacja w świecie nie jest aż tak dramatyczna i nie grozi nam pojawienie się superżołnierzy, tak pewne wątki z serialu bez trudu można odnieść do naszego świata, tym samym historia w produkcji działa o wiele lepiej, niż gdyby serial pojawił się przed czy długo po pandemii. Produkcja pokazuje więc, jak wygląda świat, który musi zmagać się z wieloma kryzysami, tym samym po raz pierwszy mamy tak dokładny pogląd na konsekwencje działań superbohaterów. Dobrze, że twórcy coraz częściej odchodzą od prostego ratowania świata i happy endu na rzecz komplikacji, jakie niosą ze sobą porażki, ale również wygrane pojedynki ze złem.
W serialu sporo jest krytyki na działania amerykańskiego rządu. Wydaje się, że świat po Końcu gry nie myśli o nowych konfliktach, szczególnie przy wszystkich problemach demograficznych i gospodarczych. Zamiast realnej pomocy, jedyne na co stać USA to powołanie nowego żołnierza, który będzie symbolem, tylko czego? Kapitan Ameryka miał być symbolem walki z nazizmem, aby dzielni żołnierze czuli wsparcie superbohatera, nawet gdy ten nie mógł im przyjść z pomocą. John Walker stał się jednak Capem w czasach pokoju, pozbawionych wojny i braku zagrożenia ze strony innych ras (przynajmniej tymczasowego). Jest więc zbędnym produktem pokazu siły i prężenia muskułów, ale również mentalnej walki o bycie liderem.
Na jego nieszczęście pojawia się zagrożenie ze strony Flag Smasher, które może udowodnić, że jest właściwym człowiekiem na odpowiednim miejscu. Jednak przywdzianie tarczy Kapitana Ameryki to coś więcej, niż tylko wykonywanie rozkazów. Walker jest świetnym, ale tylko żołnierzem, dlatego nawet niedoświadczone dzieciaki z Flag Smasher bez trudu się z nim rozprawiają. W jego zdolności powątpiewają również najbliżsi przyjaciele poprzedniego Capa, co doprowadza Walkera do poważnych wątpliwości, czy nadaje się na następcę jednego z największych superbohaterów w dziejach.
Dla serialu wątek dziedzictwa Kapitana Ameryki jest obecny do ostatnich minut. Każdy z trójki głównych bohaterów ma swoje spostrzeżenia, kto powinien kontynuować spuściznę Rogersa i w jaki sposób. Bucky doskonale wie, że to nie on powinien być następcą Steve’a, dlatego popiera w tej roli Sama, który z kolei nie czuje, że mógłby zastąpić Rogersa, twierdząc, że tarcza za bardzo mu ciąży. Walker został wrzucony na głęboką wodę, ale że jest lojalnym żołnierzem, może jedynie wykonywać rozkazy licząc, że kiedyś zdoła dorównać swojemu poprzednikowi. Wszystko to prowadzi do konfliktu, który staje się osią całego serialu i świetną kontynuacją dla całej historii Steve’a Rogersa.