Drugi serial z uniwersum Marvela dobiegł końca. Oceniamy, czy to godna kontynuacja trylogii o Kapitanie Ameryce.
Być jak Kapitan Ameryka
Produkcja uświadamia więc widzom, że nowy kostium i uzbrojenie to nie jedyne zmiany, jakie muszą zajść, aby inna osoba przejęła superbohaterską tożsamość. Z takimi legendami jak Kapitan Ameryka wiążę się sporo komplikacji i rozterek, którym trzeba sprostać. Ciężko dorównać osiągnięciom, ale również niezłomnemu charakterowi i praworządności Rogersa, który stał się liderem i ikoną Avengersów. Sam Wilson ma więc słuszne wątpliwości, czy kiedykolwiek stanie na wysokości zadania, szczególnie że nie tylko Ameryka, ale i cały świat będzie wymagała od niego jeszcze więcej, na każdym kroku porównując go do poprzedniego Kapitana Ameryki. Dlatego też ważnym wątkiem, choć pozostającym na uboczu jest rasizm i uprzedzenia wobec osób o innym kolorze skóry. Serial dodaje niezwykle ciekawy wątek wojennego weterana, który mógł stać się kolejnym Capem, ale przez takie, a nie inne okoliczności został wymazany z kart historii. Wilson chce więc wykorzystać możliwości i stać się symbolem, ale nie wojny, lecz walki ze społecznymi nierównościami, pokazując, że liczy się jedynie to, jakim jesteś człowiekiem, a nie jakiej jesteś rasy czy pochodzenia.Nie można również nie wspomnieć o Baronie Zemo, który dodaje wiele kolorytu i osobliwej dawki wytworności i elegancji do serialu. Wiążą się z nim również wątki Wakandy, co dodatkowo uatrakcyjnia produkcję, łącząc je z całym uniwersum. Sam Baron Zemo zalicza doskonały powrót i dobrze, że jeden z najlepszych złoczyńców Marvela został przywrócony. Niestety nie możemy być pewni jego dalszych losów, ale Zemo błyskawicznie stał się ulubieńcem fanów, więc studio nie ma wyboru i musi jeszcze raz wykorzystać tę postać w którymś z kolejnych filmów lub seriali. Szczególnie przy tak świetnej roli Daniela Bruhla.
Dobre wrażenie robi także cała wizualna otoczka serialu. Tradycyjny, pozbawiony ekspresji i nieco chłodny styl z filmów o Kapitanie Ameryce został zachowany, dlatego na plus wyróżniają się wszelkie sceny akcji, w których twórcy mogli nieco bardziej zaszaleć. Już jedna ze scen z pierwszego epizodu udowadnia, że twórcy zadbali również o dynamiczną i efekciarską akcję, która ucieszy oko każdego widza głodnego wielkich kinowych blockbusterów. Może i serial nie prezentuje obiecanej jakości efektów specjalnych z filmowych produkcji, ale nadal jest to klasa wyżej niż seriali innych serwisów. Wystarczy jednak spojrzeć na doskonale zaprojektowany Madripoor przywodzący na myśl cyberpunkowe miasta, czy też choreografię walk, aby nie mieć wątpliwości, że nawet przy ograniczonym budżecie produkcje Marvela mogą zachwycać warstwą wizualną.
GramTV przedstawia:
Po WandaVision nikt nie powinien mieć wątpliwości, że w serialach Marvela ważną rolę będzie odgrywało aktorstwo. A nawet bardziej, niż w filmowych produkcjach. Nie inaczej jest tym razem i poza wspomnianym wyżej Bruhlem świetne wrażenie robią również Anthony Mackie i Sebastian Stan. Obaj przyzwyczaili już nas, że doskonale działają w parze, ale dopiero osobno mogą w pełni wykazać się aktorsko. Niespodziewaną gwiazdą serialu jest Wyatt Russell, który wskoczył na głęboką wodę, przyjmując taką rolę. Jednak pod względem gry Russell daje z siebie maksimum, doskonale pokazując wątpliwości targane jego bohaterem czy emocje, szczególnie podczas dramatycznych i brutalnych momentów. Aktor przyznał, że nie zna planów Marvela na jego postać, ale byłoby sporym błędem, gdyby studio nie chciało dać nam więcej Russella na ekranie.
Falcon i Zimowy żołnierz doskonale działa jako pomost między historią Kapitana Ameryki (również tą z Avengersów) a zupełnie nowymi przygodami tego bohatera, które są już w produkcji. Serial ma sporo wad i nie zachwyca tak, jakby mógł, ale to kawał porządnego serialu, który z powodzeniem zawojowałby kina. Szczególnie że opowiada o dziedzictwie samego Capa i trudnościami, jakie się z nimi wiążą. I nawet jeżeli serial przywraca nas do punktu wyjścia, to w filmie ta historia zostałaby zamknięta w maksymalnie godzinie, zamiast niecałych sześciu, jakie dostaliśmy w tym serialu. Marvel podjął więc bardzo dobrą decyzję, aby swoje uniwersum i drugoplanowych bohaterów rozszerzać w serialowych produkcjach.
Do minusów dorzuciłbym jeszcze mało interesujących i kiepsko zagranych "złoczyńców", z którymi przyszło się bohaterom mierzyć.
Poza tym na osobnego minusa zasługuje przemowa Sama w ostatnim odcinku.
wolff01
Gramowicz
28/04/2021 11:53
Serialu jeszcze nie widziałem ale wydaje sie że historia następcy Capa jest dosyć istotna dla rozwoju uniwersum. Chociaż fakt, seriale nie mogą za dużo w tej materii wnosić, bo jednak lwia część casuali śledzi jedynie pełnometrażówki i mogłaby się dziwić gdyby pominięto pewne istotne wątki fabularne. W przypadku Captain America 4 i tak pewnie będą jakieś "wprowadzenia" i retrospekcje.