Na determinacji Sony cierpią ci, którzy chcieliby skorzystać z całkiem legalnych, darmowych programów (lub nawet napisać własne), zwiększających możliwości urządzenia. No ale cóż zrobić, skoro tak naprawdę to tacy użytkownicy stanowią znaczną mniejszość. Kwestia tak naprawdę rozbija się o piratów.
Sony robi więc co może, piraci też. Póki co oni górą - jest już możliwość zmienienia oprogramowania firmowego z nieźle zabezpieczonej wersji 2.0 do niższej, umożliwiającej już bezproblemowe uruchamianie własnego kodu. Zaś jedyna reakcja firmy Sony, to wypuszczenie poprawki aktualizującej firmware do wersji 2.1, która jednak nic poza tym nie robi. Najpierw w Japonii, a na początku tego miesiąca w USA.
A przecież ciężko sobie wyobrazić skłonienie piratów do instalacji takiego uaktualnienia. Zaś uczciwi użytkownicy i tak poprawki nie potrzebują. Chociaż pojawiła się ostatnio pewna kwestia, która może skłonić zarówno (przynajmniej niektórych) pierwszych jak i drugich. W zeszłym tygodniu odkryto aplikację na PSP, podszywającą się pod patcha, a w rzeczywistości będącą wirusem. Wprawdzie - jak twierdzi sam twórca - nie jest on w żaden sposób groźny dla handhelda, ale przecież i takie mogą się wkrótce pojawić. Ten pierwszy wirus potrafi zainfekować konsolę z systemem operacyjnym w wersji 2.0, takiej z 2.1 już nie.
No a to brzmi już znacznie groźniej. Wprawdzie - na szczęście - sytuację łatwo uratować przy użyciu karty flash z nagranym firmwarem DS, ale strachu najeść się można. Ciekawe kiedy Nintendo wypuści patcha do DS-a... pozostaje czekać (i nie ściągać jakichś wstrętnych obrazków świntuchy ;)).