Ludziska powiadają, ze duży może więcej i pod wieloma względami mają rację. Na przykład duży wydawca gier może więcej ludzi zatrudnić do testów i działu QA. Wystarczy spojrzeć na listę płac w dowolnej superprodukcji z naszej branży, by zauważyć, jaka armia ludzi nad tym pracuje. W modelowej sytuacji wygląda to tak, że po dodaniu czy zmodyfikowaniu iluś elementów w grze, dział QA przepuszcza toto przez swoje tryby i patrzy, czy wszystko gra i buczy. Większe partie kodu trafiają do armii testerów, którzy po fefnaście razy przechodzą dany build i starają się wychwycić niedoróbki, problemy, zgrzyty. Konstrukcja często jest bardziej rozbudowana, bo proces zapewnienia jakości przebiega i w studiu deweloperskim i u wydawcy, a czasem dodatkowo w firmach z nim powiązanych.
Całość mojego dzisiejszego felietonu z cyklu W samo południe znajdziecie klikając w przycisk poniżej: