Artykuł: Dead Island - recenzja
Myszasty spędził część weekendu i tygodnia na tropikalnej wyspie Banoi, wśród nieco nieświeżych rezydentów miejscowego ośrodka wczasowego. Oto jego elaborat na temat Dead Island, najnowszego dzieła rodzimego Techlandu.
Lubię filmy o zombie. Zarówno te na poważnie, jak i wszelakie pastisze. Tak, wiem, jest to zazwyczaj kino klasy B lub specjalnie na takowe stylizowane. Nie zmienia to jednak faktu, że mająca swe korzenie w dzieciństwie fascynacja chodzącymi trupami trzyma mnie mocno po dziś dzień. Tym bardziej ciekaw byłem, jak poradziła sobie z tym ogranym przecież i przemielonym na wszelkie możliwe sposoby tematem ekipa rodzimego Techlandu. I co prawda Dead Island, jako gra nie dorasta do poziomu pamiętnego trailera, jednak ma w sobie coś, co przytrzymało mnie przy konsoli przez wiele godzin. „Coś”, okraszone niestety masą rzeczy, które z miejsca bym zmienił.