The Last of Us zaoferuje rozgrywkę w kilkuosobowym gronie - ujawnili przedstawiciele Naughty Dog za pośrednictwem łamów Game Informera. - Będziemy mieli pewnego rodzaju komponent sieciowy. Pracujemy nad kilkoma pomysłami, ale niczego jeszcze nie zrealizowaliśmy. Jesteśmy natomiast całkowicie przekonani, że będzie to świetny tryb - skomentował dyrektor Bruce Straley.
Nie ulega jednak wątpliwości, że to kampania dla pojedynczego gracza, w której użytkownicy sterować będą poczynaniami Joela, stanie się najważniejszym modułem rozgrywki w The Last of Us. Twórcy zapowiadają, że zależy im na budowaniu możliwie największego napięcia; mniejszy nacisk zostanie natomiast położony na akcję. Jak już wcześniej informowano, główny bohater będzie miał mocno ograniczony dostęp do rozmaitych zasobów, w tym broni.
Jeśli jednak jakaś strzelba wpadnie w ręce Joela, będzie ona bardzo groźnym narzędziem w walce z wrogiem - w The Last of Us nawet pojedyncza kula może zabić. Świadomość śmiertelności ma wpłynąć na zachowania przeciwników: jeśli Joel zabije jednego z nich, pozostali się schowają lub zajdą go od drugiej strony. Jeżeli natomiast zorientują się, że główny bohater nie dysponuje bronią palną, bez wahania ruszą wprost na niego. Sztuczna inteligencja ma zatem skłaniać do różnych działań, w zależności od sytuacji, w jakiej znajdują się poszczególne postacie.
Można się też spodziewać działania zespołowego - wrogowie będą się wzajemnie ostrzegać, a śmierć jednego z kompanów bardzo ich rozzłości. Utrata pierwotnej przewagi wywoła w nich z kolei uczucie strachu. Twórcy postanowili nie skorzystać z popularnego ostatnio systemu automatycznego odnawiania się poziomu zdrowia po schowaniu za osłoną - raz utracone punkty życia będzie można odzyskać wyłącznie po zażyciu apteczek.
Naughty Dog zrezygnowało też z trybu kooperacji. Studio nie chce jednak, by cała kampania wyglądała jak jedna wielka misja eskortowa. - Jeśli by tak było, znienawidzilibyście grę. Prostą rzeczą dla nas jest sprawienie, by Ellie za każdym razem gdy dochodzi do walki chowała się gdzieś i wychodziła z ukrycia na koniec. Rzuciliśmy sobie jednak wyzwanie: jak sprawić, by była ona aktywną uczestniczką tych starć? - mówi jeden z przedstawicieli studia.
Dziennikarze Game Informera podczas pokazu zauważyli, że dziewczyna wiernie podąża za Joelem, w razie zagrożenia usuwa się w cień, ale także ostrzega swojego towarzysza o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Gracze nie muszą się martwić o to, że Ellie będzie sprawczynią niepowodzenia misji - przynajmniej dopóki celowo nie napuszczą na nią uzbrojonych przeciwników.
Wiadomo także, że obie postacie przewodnie będą dysponowały unikalnymi zdolnościami, które tylko w sytuacji ich odpowiedniego łączenia zagwarantują pożądany efekt. Gracze muszą z nich umiejętnie korzystać, by przezwyciężyć przeszkody przestrzenne. Przeciwnicy to w dużej mierze ludzie - znacznie rzadziej para głównych bohaterów napotykać będzie na zainfekowanych, przedstawionych na premierowym zwiastunie The Last of Us.
Ludzie to jednak nie tylko przeciwnicy - w całej historii ma się przewinąć mnóstwo postaci niezależnych, ale także frakcje, spośród których każda ma inny cel. Niektóre zaoferują graczom swą pomoc, oczywiście w ramach podzięki za określone przysługi.
Na łamach Game Informera poruszono także kwestię ewentualnej kontynuacji The Last of Us. - Obecnie skupiamy się wyłącznie na tej grze - wyjaśnił Straley. A dyrektor działu kreacji Neil Druckmann dodał: - Fabuła jest samoistna. Zakończenie nie pozostawia niewyjaśnionych kwestii. Postacie i przygoda jaką przeżywają kończy się razem z opowiedzianą historią.