Sukces ma wielu ojców i tak też jest w przypadku Unbounded, którego powstanie zawdzięczamy współpracy Namco Bandai i skandynawskiego studia Bugbear. Japończycy sporo ryzykowali oddając swoją cenną markę w ręce ojców FlatOuta, ale teraz wiadomo, że trafili w dziesiątkę. Zresztą, czy mieli inne wyjście? Ridge Racer, seria niegdyś znana i ceniona wśród konsolowych graczy, w ostatnich latach kojarzona jest głównie z dość przeciętnych odsłon na platformy mobilne. Wydawca słusznie więc doszedł do wniosku, że jeśli marka ma odzyskać swój dawny status trzeba podjąć radykalne kroki. I tak właśnie się stało, dlatego zapomnijcie o pełnej wdzięku rywalizacji na torze ulokowanym w urokliwych i egzotycznych miejscach. Teraz chlebem powszednim stanie się dla Was widok poskręcanych płonących wraków i obracanych w gruzy całych przecznic burej amerykańskiej metropolii. Uspokajam jednak najbardziej przerażonych skalą zmian – wciąż mamy do czynienia z wyścigami.
Cała recenzja Ridge Racer Unbounded czeka na Was ukryta za belką poniżej: