Tak jak w przypadku Need for Speed EA zwróci się do wytwórni z gotowym scenariuszem. Takie podejście zwiększa szanse na zapalenie zielonego światła i utrzymanie kontroli nad efektem końcowym.
Tak jak w przypadku Need for Speed EA zwróci się do wytwórni z gotowym scenariuszem. Takie podejście zwiększa szanse na zapalenie zielonego światła i utrzymanie kontroli nad efektem końcowym.
Taktykę tę wykorzystali przy produkcji "Need for Speed" zrażeni wcześniejszymi niepowodzeniami w relacjach z Hollywood. EA samo sfinansowało scenariusz, który spodobał się wytwórni DreamWorks i po paru przeróbkach zamienił się w prawdziwy film ze znanym z "Breaking Bad" Aaronem Paulem.
Podobną strategię stosuje od jakiegoś czasu Ubisoft. Francuzi sprawują skrupulatną kontrolę nad adaptacjami swoich gier, a za partnerów dobiera ludzi z podobną im wizją. Najchętniej zrezygnowaliby ze wspólników zupełnie, ale oznaczałoby to konieczność samodzielnego wyłożenia budzętu. A tego ani Ubi, ani EA robić nie zamierzają.
Nie wiemy jeszcze czym (i czy w ogóle) będzie film "Dead Space", lecz mamy zapewnienie czego się nie spodziewać. Według twórców nie ma mowy o nakręceniu kolejnego "Obcego" czy "Ukrytego Wymiaru". Chodzi o ukazanie historii bohatera w "nowy, intrygujący" sposób.
Niedawno zainteresowanie reżyserią "Dead Space" wyrażał sam król horroru John Carpenter.