Przyganiał kocioł garnkowi?
Przyganiał kocioł garnkowi?
John Riccitiello, który pożegnał się z fotelem CEO EA w marcu, podzielił się ze zgromadzonymi na Gaming Insiders Summit (zjazd dla szych) przemyśleniami.
Uważam, że produkowanie pluszaków nie ma nic wspólnego z budowaniem marki. To świetne sposoby na jej poszerzanie, ale mogą też ją osłabić. Mogą blokować nieustającą innowację i dopracowywanie produktu.
Dodawanie marki Star Wars to nie innowacja. Gra się w zasadzie tak samo jak w Angry Birds Space. Może jutro zrobią coś fundamentalnie innowacyjnego i wyprowadzą mnie z błędu, ale nie opanowali modelu mikrotransakcji. Chciałbym, żeby w kod wkładali tyle innowacji i energii, co w inne aspekty.
Zawsze bawiła mnie nagonka na EA, jako wcielenie szatana i najgorszy koncern nie tylko w branży gier, ale na całym świecie. Jasne, nie są święci, ale wręczanie Złotej Kupy (nagroda dla najgorszej firmy w Ameryce) za dorzucanie online passów czy tłuczenie sequeli w sytuacji, gdy inne nominowane firmy wylewają miliony litrów ropy do oceanu to spora przesada. Jestem jednak zdania, że ostatnie lata prezesury Johna Riccitiello wprowadziły "Elektroników" w poważne tarapaty, z których prawie się już wykaraskali. Riccitello był hamulcem innowacji (choć pewnie miał ku temu jakieś powody), co mocno nadwyrężyło i tak już nie najlepsze postrzeganie EA wśród graczy.
Zatem tak, w słowach Riccitiello jest sporo prawdy, ale nie da się ukryć, że przyganiał kocioł garnkowi.
A Rovio robi swoje. Są świadomi, że gry stają się powoli dodatkiem do całego imperium. Kolejna faza rozwoju marki to Angry Birds Go, czyli zmotoryzowane ptaki. Gra zadebiutuje 11 grudnia, a razem z nią kolejny desant towarzyszących jej produktów. Riccitello chyba zbytnio stara się przeszczepić model działania producenta dużych gier na Finów. Oni przecież mają swój model, który na razie działa doskonale. Kiedyś pewnie przestanie, ale do tego czasu mogą spać spokojnie.