Spowiedź powszechna
Noc, dopala się nafta w lampie, lamentuje nad uchem komar... Siedzę przed monitorem, mam jeszcze sporo do zrobienia - muszę zaklepać dwa transfery, dopilnować prawidłowego przebiegu szkolenia, wysłać swoich ludzi tu i ówdzie, renegocjować kilka kontraktów, oddzwonić do dziennikarzy... Mama wkurza się, jak siedzę do późna - że niby spać przeze mnie w domu nie mogą, że jak słyszą klikanie myszką, odchodzą od zmysłów, że to podobno nienormalne zajmować się takimi sprawami o tej porze. I argument koronny - że przez to wszystko nie wyśpią się, a rano muszą przecież iść do pracy. Też mi argument - a niby ja to nie mam studiów?... Aby być jak najmniej uciążliwym, szczelnie zamykam drzwi do pokoju. Raz nawet mama zrobiła mi nalot, myśląc, że się kryję, bo ściągam jakąś pornografię czy coś. A podobno to facetom tylko jedno w głowie...
Wkręcił mnie w to wszystko kolega - kibic piłkarski, jeszcze w podstawówce. Niewiele wówczas rozumiałem, na pierwszy rzut oka w ogóle nie przejawiałem zainteresowania, ale postanowiłem spróbować - w końcu i tak mnie to nic nie kosztowało. Niestety, nie zdawałem sobie wówczas sprawy, jak to mocno wciąga. Początkowo traktowałem to jako jedną z wielu rozrywek, jednak z biegiem czasu przekształciło się to w nawyk, a potem w nałóg. Nie boję się tego słowa - trzeba nazywać rzeczy po imieniu, choć jest w mych słowach nutka wstydu. No bo kto to widział, żeby dorosły facet się w takie rzeczy bawił? Trzeba wyciągać wnioski z błędów młodości, a nie tkwić w nich aż do osiągnięcia wieku, w którym kobiety na pytanie o liczbę wiosen na karku odpowiadają rezolutnie "osiemnaście", a ja jestem skłonny im wszystkim uwierzyć. Może gdybym częściej wychodził do ludzi, nie dawałbym się nabierać tak łatwo? Chociaż właściwie ja nie mam za bardzo czasu wychodzić...
Z drugiej strony, to chyba nie w tym leży problem. Mój znajomy żyje całkiem normalnie, a przecież też w tym siedzi po uszy. Ożenił się nawet, a żona to naprawdę fajna i ładna dziewczyna. Miał ślubować uczciwość małżeńską, toteż powiedział jej o wszystkim, próbował wytłumaczyć, o co chodzi, ale nie załapała - a to przecież takie proste... Uznała to za nic groźnego, ale z tego, co mi kumpel opowiada, wnioskuję, że pani jego serca miewa czasem wątpliwości. No bo co można robić w nocy przy komputerze? Ani chybi umawiać się na jakiś skok w bok. Zazdrość, straszna rzecz... A on przecież tylko taktykę obmyśla...
Inny znajomy ma już na karku trzy krzyżyki i jest zatrudniony w jakimś biurze: bite 8 godzin w Excelu - ogłupieć można. Gdy opowiada, czym się zajmuje po robocie, ludzie przecierają oczy ze zdumienia, a ci bardziej ironiczni żartują, że powinien wziąć nadgodziny, skoro mu jeszcze mało tabelek i cyferek. Cóż, nie każdemu dane jest dostrzec drugie dno, w końcu nie każdy ma tak bujną wyobraźnię i podzielność uwagi... Gdyby tylko spróbowali, gdyby się przełamali, zamiast kręcić przecząco głową... Może skądś się dowiedzieli, że to wciąga? Ale niby skąd - w końcu jest nas relatywnie niewielu, w Fifę, Diablo czy Counterstrike'a grają rzesze ludzi, przy których nasza wspólnota wygląda jak garstka ekstremistów... Bo przecież kto o zdrowych zmysłach interesuje się managerami piłkarskimi, w dodatku z ubogą oprawą audiowizualną, wymagającymi mnóstwa czasu i cierpliwości? Chyba tylko FM-maniak - nałogowy gracz w gry z serii Football Manager. Niby człowiek jak każdy inny, a jednak wyjątkowy...
W promowaniu kolejnych wersji FM-a w mediach pojawia się hasło "everyone is a football manager". Poza tym żyjemy w kraju, gdzie każdy zna się na futbolu. Może i w Tobie drzemie menedżer piłkarski? Jeśli tak, w tym tygodniu pomożemy Ci odnaleźć swoje powołanie i osiągnąć wyższy stopień wtajemniczenia. Te rekolekcje mogą zmienić Twoje życie - być może już w weekend będziesz w stanie powtórzyć za mną w pełni świadomie: jestem FM-maniakiem, jestem FM-maniakiem, jestem FM-maniakiem...
Michał "SZk" Szkodziński
Więcej o serii na fm.gram.pl
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!