Przegląd sztuki wojennej
Były czasy, kiedy na poletku RTS’ów królowało Age of Empires, a miłośnicy turówek zarywali noce przy Civilization. Wtedy Stateless Studios postanowiło spróbować połączyć te dwa tytuły i powstało Empire Earth.
Były czasy, kiedy na poletku RTS’ów królowało Age of Empires, a miłośnicy turówek zarywali noce przy Civilization. Wtedy Stateless Studios postanowiło spróbować połączyć te dwa tytuły i powstało Empire Earth.
Najciekawiej prezentuje się potyczka, tutaj nazywana losową mapą. Gracz może ustalić wiele szczególików, jak typ terenu, wielkość lądów, zagęszczenie surowców, początkową oraz końcową epokę, ilość graczy. Tutaj też znajduje się pole opisane jako „użyj indywidualnej cywilizacji”. Jest to bardzo ciekawa opcja, związana z systemem wyboru nacji. Jest w kim wybierać
W każdym RTS’ie wyboru armii dokonuje się jeszcze przed rozpoczęciem samej rozgrywki. W Empire Earth jest inaczej – po ustaleniu wszelkich detali dotyczących pola walki gra ładuje mapę i dopiero wtedy można dobrać sobie cywilizację (tych jest imponująca liczba – 23). Dokonuje się tego poprzez kliknięcie w symbol korony. Każda nacja ma określone bonusy i słabości. Twórcy podzielili narody na cztery przedziały czasowe, jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby Nową Rosję budować już od Prehistorii – po prostu korzyści z wyboru tego narodu zaczną działać dopiero w końcowych epokach. Sprawa ma się nieco inaczej, jeśli pole „użyj indywidualnej cywilizacji” zostało zaznaczone. Wtedy to, po kliknięciu w rzeczoną koronę, nie pojawi się spis predefiniowanych cywilizacji. Zamiast niego będzie spis wszelkich możliwych bonusów, jakie oferuje gra wraz z podanym kosztem. Gracz dysponuje pulą 100 punktów i za nie kupuje kolejne cechy. W ten sposób powstaje naród unikalny. Tym rozwiązaniem są usatysfakcjonowani ci, którzy lubią kierować znanymi państwami oraz ci, którzy woleliby zagrać np. Polską. System punktów i wykupywania cech działa również w kampanii, gdzie należy bardzo dobrze zastanowić nad każdym wydanym punktem (dawanie Grekom cechy wspierającej czołgi nie jest dobrym pomysłem). Doskonale wiadomo, jaki jest zarzut stawiany większości strategii czasu rzeczywistego – wystarczy produkować masowo żołnierzy i zalać wroga masą. Programiści z Stainless Steel Studios chcieli coś z tym zrobić i prawie im się udało. Pomysł był prosty – wykorzystać system zależności między typami jednostek: piechota bije konnicę, konnica łuczników, łucznicy piechotę. Pomysł bardzo dobry i godny pochwały. Niestety, programiści nie przewidzieli, iż w późniejszych epokach wszystko się skomplikuje. Gra jest bardzo przyjemna, intuicyjna i taktyczna, jak na RTS, dopóki mówimy o prehistorii, starożytności czy średniowieczu. Renesans oraz epoka przemysłowa też są jeszcze dobrze zrobione. Jednak później następuje epoka atomowa (podzielona na trzy podepoki: I wojna światowa, II wojna światowa, współczesna) oraz nano i tu zaczynają się kłopoty. Do gry dołącza lotnictwo, pojawia się więcej jednostek morskich. Połapanie się, co bije co i z czym przegrywa, to zadanie dla Einsteina czy Sherlocka Holmesa, a nawet oni pewnie by mieli problemy. Więc pozostaje sprawdzona metoda – „możesz być silniejszy, ale nas jest więcej”, która jest znacznie prostsza niż próba zrozumienia wszelkich zależności między samolotami, okrętami oraz cyborgami. Niby w instrukcji umieszczono odpowiednie tabele, ale tak naprawdę niewiele pomagają. Oprócz tego szwankuje pathfinding. Jednostki mają tendencje do łażenia gęsiego, o zachowaniu formacji można zapomnieć, a atak na budynek najczęściej zamienia się w grę „kto się dopcha pierwszy”. Zresztą zdarza się, iż żołnierz wie lepiej, gdzie powinien zaatakować wroga i pojawia się akcent humorystyczny: wrogi wieśniak idzie spokojnie do złoża surowców, a wojownik gracza człapie obok i najwyraźniej nie bardzo wie, czego się od niego oczekuje. Podobnych wpadek jest w grze więcej, podobnie jak dziwnych akcentów. Chrześcijanie mogą się wręcz na grę obrazić, gdyż Agamemnon z trzeciej misji kampanii Greków, swoim modelem przypomina niektóre z obrazów Chrystusa (dokładnie tych, w których Jezus trzyma w ręku flagę i jedzie na baranku). Takim tytułem opatrzono oficjalne rozszerzenie do Empire Earth. Dodatek nie jest samodzielny – mimo iż instaluje się w oddzielnym katalogu oraz uruchamia się z własnej płyty poprzez swój plik startowy, wymaga zainstalowanej podstawki. Gra jest absolutnie standardowym rozszerzeniem – daje dokładnie to samo, tylko w większej ilości. Do grona 23 państw dołącza Korea oraz Japonia, pojawiają się trzy nowe kampanie, dochodzi kilka jednostek i, co chyba najciekawsze, nowa epoka, w której ludzkość zabiera się za podbój kosmosu. Nie mogło zabraknąć nowych wynalazków oraz dodatkowych cech, które można wykupić za punkty (m.in. płonące strzały dla łuczników).Nowa epoka wymusiła pewne zmiany. I tak pojawiły się zupełnie nowe budynki oraz jednostki, jak Stacja kosmiczna na orbicie, Kosmiczne doki, krążowniki, myśliwce, transportowce. Wprowadzono też nowy rodzaj terenu – Przestrzeń, a prorocy mogą wywołać Deszcz Meteorów. Teraz możliwe jest również obronienie się przed atakiem nuklearnym – potrzeba tylko baterii przeciw-rakietowej. Nie jest tego zbyt wiele, ale w końcu to tylko dodatek, a jako taki sprawdza się dobrze.
Grafika, w momencie premiery, sprawiała wrażenie. Obecnie wywołuje salwy śmiechu, no chyba iż ktoś przespał ostatnie kilka lat i Empire Earth jest pierwszą grą, jaką uruchomił po przebudzeniu. W oddaleniu wszystko wygląda nieźle, może tylko kapłani są śmieszni w swoich maskach. Jednak po zbliżeniu następuje atak kanciastości i zostaje tylko jak najszybciej wrócić do pierwotnej kamery lub wyłączyć grę. Na szczęście przy maksymalnym zbliżeniu nie da rady sensownie dowodzić, więc nie trzeba katować swoich oczu. Wyjątkiem są cutscenki na silniku gry, chociaż te zawsze można przerwać. Oprawa graficzna tej gry zdecydowanie nie przetrwała próby czasu.Imperia Ziemi Gra sama w sobie, to całkiem niezły RTS. Oczywiście odstaje od najnowszych produkcji, a ponadto jest już dostępny znacznie lepszy sequel wraz z rozszerzeniem. Zagrać można i da radę się przy tym dobrze bawić, jednak to nadal tylko klon Age of Empires z malutką szczyptą Civilization.
Tytuł: Empire Earth: Złota Edycja Gatunek: strategiczna Wymagania sprzętowe: sprawdź tutaj Plusy + duży wybór nacji + długi czas gry + dużo epok i jednostek Minusy: - grafika - pathfinding - nudnawe kampanie Czas na opanowanie: średni Poziom trudności: średni Producent: Mad Doc Software/Stainless Steel Studios Wydawca: Sierra Polski wydawca: CD Projekt Cena: 19.90 Wersja: polska Strona www: brak