OutRun 2006: Coast 2 Coast - recenzja

Zaix...
2008/03/21 15:16

Od wybrzeża do wybrzeża

Od wybrzeża do wybrzeża

Od wybrzeża do wybrzeża, OutRun 2006: Coast 2 Coast - recenzja

Jeżeli czytają nas gracze pamiętający jeszcze czasy, gdy seria OutRun święciła swoje tryumfy, to na pewno nie trzeba im jej przedstawiać ani przypominać. Bolesna prawda jest jednak taka, że ogromnej większości czytelników nazwa ta jest prawdopodobnie zupełnie obca. Zadebiutowała ona w salonach z grami w latach 80. Zdobyła sporą popularność, ale kontynuacji doczekała się dopiero w XXI wieku. OutRun 2006 jest z kolei, można powiedzieć, trzecią już częścią serii, powstałą na jej dwudziestolecie. Trafiła ona także na Xboksa, PlayStation 2 oraz PSP.

Stworzenie takiej gry było ze strony twórców sporym ryzykiem. Tak jak już wspomnieliśmy – przegrywa ona na samym starcie w oczach wielu fanów z powodu braku nowoczesnych bajerów graficznych oraz mocno "automatowego" stylu rozgrywki. A do tego przyzwyczajeni na PC nie jesteśmy. Dlatego właśnie wielu odpuści sobie w ogóle zakup tej pozycji. I to jest błąd, ponieważ OutRun 2006: Coast 2 Coast oprócz słabszej strony wizualnej ma także w swoim wnętrzu coś, co sprawia, że wybacza się jej wady w imię wspaniałej zabawy.

Powrót do przeszłości

W czasach, gdy królują Test Drive Unlimited, Colin McRae DIRT czy (na konsolach) Project Gotham Racing 4, rozgrywka w OutRun wydawać się może jakimś żartem. Ale tylko dla tych, którzy podejdą do niej jako zupełnie nowej produkcji. Tak więc powiedzmy sobie szczerze – nie ma po co porównywać recenzowanego tytułu do wymienionych przed chwilą gier. Zupełnie inne założenia, zupełnie inny typ rozrywki. Jeżeli komuś wydaje się, że OutRun 2006 okaże się dobrym zamiennikiem dla np. TDU, to jest w błędzie. I to dużym. Chcąc pobawić się przy tej produkcji, trzeba wiedzieć, czego się spodziewać – inaczej można odłożyć ją w kąt i więcej do niej nie wrócić.

Jako że mamy do czynienia z remakiem – czyli odświeżoną wersją wydanej już wcześniej produkcji – nie spodziewajmy się jakości dorównującej dzisiejszym "killerom". To nie jest gra z naszych czasów, a jedynie ulepszona stara edycja. Widać to w grafice czy animacji, ale także samej rozgrywce, gdzie ścigamy się na trasach, zaliczając kolejne checkpointy (pomysł już od dawna nie jest praktykowany) i mijając rządki pojawiających się znikąd samochodów. Ale to bynajmniej nie znaczy, że gra się nieciekawie.

Coast 2 Coast Tryby rozgrywki dla pojedynczego gracza są dość ciekawe. Głównym z nich jest tytułowy "Coast 2 Coast", w którym podróżując od wybrzeża do wybrzeża USA, bierzemy udział w wyścigach, podrywamy dziewczyny i spełniamy ich zachcianki. Generalnie w tym trybie zawierają się wszystkie inne, które można także włączyć osobno. W Outrun jedziemy na czas przez całą trasę, wybierając co chwilę na rozdrożu dróg, gdzie wolimy jechać, a w "Heart Attack" wykonujemy cały czas zadania zlecone nam przez naszą pasażerkę. A są one dość ciekawe. Czasem musimy wchodzić w zakręt w drifcie, wymijać inne samochody bez stłuczki, przecinać linie rozciągnięte pomiędzy dwoma jadącymi na drodze samochodami czy wyprzedzać konwoje ciężarówek bez zderzenia. Jest także „Time Attack”, w którym oczywiście bijemy rekordy na poszczególnych etapach.

Podczas zaliczania poszczególnych trybów zbieramy specjalne punkty, które następnie wydajemy w sklepiku na nowe samochody, trasy, muzyczki czy kolor lakieru. Odblokowywanie bonusów jest bardzo fajnym pomysłem i zdecydowanie uprzyjemnia zabawę. Mamy bowiem ochotę na odkrycie jeszcze tych czy innych dodatków, a to przykuwa do monitora na dłużej.

Pozostałymi możliwościami zabawy są tryby multiplayer – czyli rozgrywka wieloosobowa przez Internet lub sieć LAN – oraz OutRun 2SP. Czym jest to ostatnie? Otóż jest to druga część gry, dodana jakby gratis. Ma w sobie część trybów obecnych w Coast 2 Coast. Rozgrywka w obydwu częściach tak naprawdę nie różni się prawie wcale. Można zauważyć drobne zmiany w grafice oraz brak pewnych trybów, ale gameplay jest bardzo, bardzo podobny.

GramTV przedstawia:

Pokaż mi swoje auto, a powiem ci, kim jesteś…

Auta, którymi się ścigamy, reprezentują tylko jedną markę. Trudno jest stwierdzić, czy to źle czy dobrze, ale gdy idzie o Ferrari, nie powinno to nikomu przeszkadzać. Do naszej dyspozycji jest aż 15 różnych modeli. Są to Ferrari: Dino 256 GTS, 365 GTS4, F50, 360 Spider, F355 Spider, Superamerica, Testarossa, 288 GTO, 328 GTS, 250 GTO, 512 BB, F40, 550 Barchetta, F430 oraz Enzo. Odzwierciedlone są one dobrze i dość wiernie, ponoć nawet dźwięk został nagrany tak, by jak najwierniej oddawać pracę silników poszczególnych wersji. Czy to się udało? Trudno powiedzieć. Jakieś tam różnice w odgłosie są, ale nie jakieś wielkie. Ale tak naprawdę nie ma to większego znaczenia.

Model sterowania samochodami jest maksymalnie zręcznościowy. Dosłownie. Nie ma w nim ani grama realizmu – ale tak właśnie miało być. Pędzimy więc po 250 – 300km/h i więcej i wchodzimy w zakręty na pełnym gazie. Czasem w coś uderzymy, ale wtedy robimy dwa bączki i zaraz jedziemy dalej. Gdy mamy na to ochotę, podczas zakrętu używamy hamulca i wykonujemy drift. Ślizganie się po trasie jest banalnie proste – trzeba jednak uważać, aby pozostać na drodze oraz nie uderzyć w innych uczestników ruchu. Wtedy tracimy i czas, i prędkość – a obydwie te rzeczy są w OutRun bardzo cenne.

Generalnie rozgrywka w OutRun 2006 jest dość satysfakcjonująca. Zupełnie dla odprężenia, z jednym okiem zamkniętym, pokonujemy początkowe etapy, w następnych męczymy się trochę bardziej – ale cały czas zabawa sprawia nam przyjemność. Grywalność tytułu jest spora, choć oczywiście sporo zależy od naszych oczekiwań. Jeżeli nie traktujemy gry jako dania głównego, a jako taką swoistą przystawkę albo ewentualnie deser – wtedy jak najbardziej spełni swoje zadanie. Gorzej, jeżeli oczekujemy, że przy OutRun „nagramy się do syta”. Wtedy przeje się nam zdecydowanie za szybko.

Rzut półprzymkniętego oka na grafikę

Nie da się ukryć, że strona techniczna nie będzie plusem tejże produkcji, co jednak z kolei nie jest jednoznaczne z tym, iż będą to jej minusy. Grafika jest niedzisiejsza – to fakt. Mimo to jest przyjemna dla oka i nie odrzuca nas od monitora z odruchem wymiotnym. Graficy wykazali się sporą dozą smaku oraz gustu podczas projektowania poszczególnych poziomów, dzięki czemu całość trzyma się po japońsku, czyli jako tako. Na pewno jednak nie można nazwać jej "realistyczną" (tak tytułuje ją polski wydawca) ani też nie wygląda tak okazale, jak na odwrocie pudełka. To tak gwoli ścisłości.

Animacja jest kulejąca, ale no cóż... taka właśnie była na automatach i akurat w przypadku takiej gry, jak ta trzeba to wybaczyć. Gdy idzie o muzykę, to także jest znośnie. Wybieramy sobie, jaki typ muzyczki ma nam przygrywać podczas jazdy. Owe kawałki są to proste melodyjki odtwarzane w kółko, które z czasem się nudzą. Są jednak przyjemne i jest ich dość sporo, dzięki czemu nie jesteśmy zmuszeni do słuchania jednego utworu w kółko.

Reasumując, OutRun 2006: Coast 2 Coast jest grą o wiele przyjemniejszą, niż by mogło się wydawać na pierwszy rzut oka. Jeżeli damy jej szansę, to okaże się, że idzie przy niej całkiem miło spędzić czas – o ile nie jest to czas zbyt długi. Przy dłuższych dawkach gra bowiem nudzi i zamiast dostarczać rozrywki, zaczyna irytować. Komu polecamy zainteresowanie tytułem? Tym, którzy pamiętają czasy grania na automatach, tym, którym niepotrzebna jest do zabawy super grafika oraz tym, którzy lubią czasem usiąść przy mniejszych/starszych tytułach i nadal dobrze się bawić. Werdykt? Gra dobra, ale nie wybitna.

0,0
null
Plusy
  • Przyjemna i odprężająca rozgrywka
  • Sporo modeli Ferrari
  • Tryb OutRun 2SP
  • Nie goni za modą
Minusy
  • Dla niektórych: niedzisiejsza strona techniczna
  • Większych uchybień nie stwierdzono
Komentarze
26
Usunięty
Usunięty
24/03/2008 11:43

ta gra to słabizna jakich mało.. zdecydowanie ją odradzam

Usunięty
Usunięty
23/03/2008 15:51

grałem i stwierdzam, że to jednak gra nie dla mnie.

Usunięty
Usunięty
23/03/2008 15:48

Podziękuję, wolę Test Drive Unlimited.




Trwa Wczytywanie