Gram pytań: Z przedstawicielami Techlandu rozmawiamy o grze Drakensang: The Dark Eye

pepsi
2008/12/11 18:00

W dzisiejszym odcinku "grama pytań" na pytania odpowiadają przedstawiciele firmy Techland, wydawcy gry Drakensang: The Dark Eye. Tytuł ten cieszy się sporym zainteresowaniem wśród graczy i wydaje się być pewnym kandydatem do jednej z najlepszych gier RPG tego roku.

W dzisiejszym odcinku "grama pytań" na pytania odpowiadają przedstawiciele firmy Techland, wydawcy gry Drakensang: The Dark Eye. Tytuł ten cieszy się sporym zainteresowaniem wśród graczy i wydaje się być pewnym kandydatem do jednej z najlepszych gier RPG tego roku.

Gram pytań: Z przedstawicielami Techlandu rozmawiamy o grze Drakensang: The Dark Eye

Maciej Żmuda-Adamski - specjalista ds. PR-u i marketingu w firmie Techland, PR Manager gry Drakensang. Absolwent Politechniki Wrocławskiej, na której zdobył tytuł mgr inż. na wydziale informatyki i zarządzania. Zapalony gracz, czego dowodem są liczne nagrody za udział w konkursach (Tekken 3, Soul Blade, WipeOut). Znany m.in. z najstarszego polskiego magazynu o grach - Top Secret. Z jego zainteresowań pozagrowych należy wymienić militaria, historię starożytną, kultury świata i sport.

Ogłosiliście już datę premiery RPG-a Drakensang. Jakie nadzieje wiążecie z tą produkcją?

Maciej: Przede wszystkim mamy nadzieję, że tytuł zostanie bardzo dobrze przyjęty przez graczy i ogromny wysiłek, włożony przez developerów w stworzenie tej gry, zostanie doceniony. To byłoby też dowodem na to, że wciąż jest jeszcze liczna grupa graczy mających wysokie wymagania wobec rdzenia rozgrywki, których irytują uproszczenia, jakie dominują w produkcjach tworzonych z myślą przede wszystkim o casual gamers. Co jednak ważniejsze: przy produkcji Drakensang bardzo dużo czasu poświęcono na implementację zasad istniejącego systemu RPG, przy zachowaniu grywalnej i przyjaznej formy rozgrywki. Podobnej akcji na rynku gier nie było już od dłuższego czasu – teraz został postawiony pierwszy, najtrudniejszy krok. Mamy nadzieję, że gra zostanie wspaniale przyjęta, gdyż daje to szansę na coś więcej – nową, mocną markę, która mogłaby doczekać się dodatkowych odsłon i innych gier spod znaku TDE. The Dark Eye to istna kopalnia wspaniałych pomysłów i scenariuszy wprost niesamowitych przygód. Świat Aventurii jest niezwykle ciekawy i zróżnicowany, posiada nawet polski akcent w postaci krainy Fountland – i jestem pewien, że wielu graczy chciałoby gry skupiającej się przede wszystkim na wydarzeniach w tym kraju słynącym z mroźnej zimy, mocnych trunków i elitarnej kawalerii wzorowanej na naszej husarii.

Czy uważacie, że Drakensang jest w stanie przebić się do czołówki list sprzedaży gier w Polsce?

Maciej: Jak najbardziej – ma ku temu wszelkie predyspozycje. Wprawdzie, ogólnie rzecz biorąc, na rynku rządzą przede wszystkim strzelaniny, ale u nas brać RPG jest bardzo silna. W dodatku wyróżnia go to, że został stworzony wedle „baldurowej” szkoły – a takiego eRPeGa brakowało od lat. Przy tym jest bardzo przejrzysty i mogą go bez problemu opanować osoby, które nie lubią zawracać sobie głowy dziesiątkami statystyk – choć zapewne hardcorowcy będą grali z nieustannie otwartym okienkiem logów, ukazującym m.in. najróżniejsze przeliczenia systemu TDE.

Z czego wynika wcześniejsza premiera tego tytułu w Polsce niż na zachodnich rynkach?

Maciej: Wynika to z długich, mroźnych wieczorów, dla jakich Drakensang jest wprost stworzony :). A tak na poważnie, to po prostu nie zwlekaliśmy, jak gra zostanie przyjęta w Niemczech. Nie musieliśmy czekać na premierę niemiecką, by wiedzieć, jak wspaniałym tytułem jest Drakensang – takim, idealnie nadającym się na prezent gwiazdkowy. Nie czekaliśmy więc na uruchomienie procesu lokalizacyjnego pod kątem światowego wydania, tylko wystartowaliśmy z wyprzedzeniem. Zawsze jednak staramy się, aby nasi gracze byli w jakiś sposób wyróżnieni, np. otrzymując bogatsze wydanie danego tytułu (czego przykładem są choćby Tension, czy eXperience 112). Teraz zaś dostają Drakensanga przed premierą światową. A w sumie z tymi długimi, zimowymi wieczorami to też niejako prawda – Drakensang nie jest grą, którą można skończyć w przeciągu 10 godzin. Główny wątek fabularny zajmuje min. 40 h, a jeżeli ktoś będzie chciał skończyć wszystkie questy poboczne, to spędzi przed komputerem około 100 godzin. Co ciekawe: nie da się zaliczyć wszystkich questów w przeciągu jednej rozgrywki, gdyż są też takie, które wzajemnie się wykluczają – np. gracz może współpracować z czarownicami, bądź też opowiedzieć się po stronie ścigającej je Inkwizycji, czy też podjąć pracę dla jednej z dwóch zwalczających się kompanii handlowych. Okres świąteczny był dla tej gry po prostu idealny.

Określacie Drakensanga mianem "eRPeGa z krwi i kości". Jakie elementy powinny przede wszystkim przyciągnąć uwagę fanów tradycyjnych RPG-ów? Maciej: O, tego to jest naprawdę bez liku. Nie chciałbym przesadzać, ale Drakensang w całości składa się z elementów przyciągających uwagę fanów tego rodzaju gier. Drakensang to RPG do szpiku kości. Niektórzy będą się cieszyli z faktu, że jest to RPG drużynowy, w którym swoją ekipę można zmontować z 10 różnych postaci + wybrany przez gracza bohater (spośród dwudziestu archetypów). O ile oczywiście uda nam się wszystkich członków odnaleźć i zwerbować. Sporo graczy zachwyci się walkami, które choć odbywają się w czasie rzeczywistym, to jednak wymagają zacięcia taktycznego i rozsądnego kolejkowania czynności w trakcie aktywnej pauzy; a co z pewnością ucieszy wiele osób, często walki stanowią naprawdę solidne wyzwanie.

Ktoś inny zwróci uwagę na niezliczoną ilość przedmiotów i elementów pancerza, około 150 broni różnych klas, z których każda ma unikatową charakterystykę, własną ikonkę i model 3D, czy też wreszcie rozbudowany crafting, umożliwiający tworzenie broni, przedmiotów i mikstur. Inni z kolei docenią, w jaki sposób zasady prawdziwego systemu narracyjnego zostały wdrożone do gry komputerowej, ceniąc sobie otwarte okno logów (gdzie wyświetlane są m.in. wyniki przeprowadzanych testów) i trudność w awansowaniu na kolejne levele, czy przy podnoszeniu podstawowych, ośmiu statystyk choć o jeden punkt. Nie mówiąc o tym, że grono hardcorowców ucieszy możliwość dokładnego zagłębienia się w system i sprawdzenia, co na co wpływa, jak jest obliczane - nie stroniąc przy tym od matematycznych wyliczeń, co w jaki sposób zwiększyć, by uzyskać maksymalne efekty. Wielowątkowa, niezwykle rozbudowana fabuła, alternatywne opcje dialogowe, które pojawiają się dopiero, gdy mamy dany talent socjalny na odpowiednio wysokim poziomie (inaczej nie mamy pojęcia, że mogła w danym miejscu powstać nowa opcja dialogowa), możliwość rozwiązywania questów na różne sposoby, czy też wreszcie same questy – bardzo zróżnicowane, a nierzadko i naprawdę trudne do wypełnienia. Także i grafika – rzecz w sumie drugorzędna przy RPG – z pewnością zauroczy wiele osób.

Nie jest to może szczyt możliwości pod względem technicznym, ale pieczołowitość, z jaką zostały stworzone lokacje i ich niewątpliwy urok (roślinność, czysta woda, piękne krajobrazy, świeży wiatr na policzku itd. :) z całą pewnością zostaną docenione przez wielu graczy. Podobnie jak i ogólne rozbudowanie rozgrywki, która przykuje do klawiatury na dziesiątki godzin, co jest sprawą naprawdę wyjątkową w ostatnich czasach (ileż to było gier, które choć wspaniałe, kończyły się nawet w przeciągu ledwie kilku godzin). Po prawdzie, jedyne czego mogłoby brakować, to edytor postaci i opcja własnoręcznego tworzenia bohatera – zamiast tego mamy 20 archetypów do wyboru. Pojawia się jednak możliwość wpływu na statystyki i talenty, jakimi postać jest obdarzona na początku rozgrywki. Poza tym, Drakensang, jako RPG, ma w rękawie same asy.

GramTV przedstawia:

Czy aby określenie „Duchowy spadkobierca Baldur's Gate'a” nie jest użyte nieco na wyrost?

Maciej: Z całą pewnością wiele osób tak stwierdzi, nie widząc nawet gry na oczy. Tyle tylko, że nie chodzi tutaj o bezpośrednie porównywanie tych dwóch gier, ale odniesienie się do żywej legendy. Nienaruszalnej ikony RPG, której po prawdzie Drakensang nigdy nie miał zamiaru zdetronizować. Tu chodziło o coś innego – by powrócić na tory wytyczone przez BG, od których twórcy RPG tak daleko w ostatnich czasach odeszli. I z tego zadania Drakensang wywiązuje się doskonale, przenosząc ducha Baldur’s Gate we współczesne czasy i dopasowując do obowiązujących standardów. Jeżeli podejdziemy do Drakensanga z nastawieniem, że nie jest to „Baldur’s Gate killer”, lecz godny spadkobierca wartości przedstawionych przez ten kultowy tytuł, to nie można mówić o przesadzie - szczególnie, jeżeli sprawdzi się inne, nowoczesne RPG-i na rynku. Zresztą od określenia „Baldur’s Gate w 3D” czy „duchowy spadkobierca Baldur’s Gate” developerzy odcinali się od samego początku, pragnąc stworzyć wspaniałego RPG-a osadzonego w systemie The Dark Eye – niejako komputerową wizytówkę Das Schwarze Auge. Dopiero później gracze oraz niemieckie media przypięli tę łatkę, stawiającą jakże wysokie wymagania wobec gry.

Drakensang to pozycja bardziej nastawiona na dialogi z napotkanymi postaciami czy na walkę z przeciwnikiem?

Maciej: Pod tym względem gra jest bardzo wyważona i nie można wskazać, by któryś z tych elementów przeważał nad drugim. Wszystko zależy od tego, gdzie akurat w danym momencie się znajdujemy. Jeżeli są to bezdroża, ciemny las, czy też moczary, to raczej można się spodziewać, że jakieś „przyjemne” stworzenia szybko wybiegną nam na spotkanie, a z kolei w ośrodkach miejskich możemy czuć się niemalże całkowicie bezpiecznie. „Niemalże”, gdyż nie można przewidzieć np. zwady z pijanymi rabusiami, ani też tego, co może się kryć w najgłębszych, starożytnych lochach pod miastem.

Jak wielkim wyzwaniem było dla Was opracowanie polskiej wersji językowej? Ile czasu pochłonął ten etap przygotowań gry do wydania? Maciej: Lokalizacja Drakensanga była naprawdę ogromnym wyzwaniem, które wymagało podjęcia specjalnych kroków – m.in. nawiązania współpracy z jednym z najlepszych studiów tłumaczących, które miało bogate doświadczenie z klimatami fantasy. Sam scenariusz liczy sobie blisko 1500 stron, a przecież w przypadku gry jest jeszcze sporo innych rzeczy do tłumaczenia. Mając na uwadze to, jak ogromnym tytułem jest Drakensang, a jednocześnie cel – wydać grę jeszcze przed końcem roku – wystartowaliśmy z tłumaczeniem już w lipcu.

Nie było wtedy jeszcze przygotowanych materiałów po angielsku, gdyż rozpoczęliśmy prace zanim została uruchomiona cała machina nastawiona na premierę światową. Dzięki temu mogliśmy zapoznać się zarówno z oryginalnym, niemieckim tekstem źródłowym, jak i późniejszą wersją angielską, co niosło ze sobą oczywiście spore korzyści. Dzięki temu udało nam się uniknąć kilku potknięć wynikających z tłumaczenia. Przykładem tego jest swoista wpadka, jaką zawierała wersja angielska – chodziło dokładnie o słowo „Melee” (walka wręcz). Tym słowem zastąpiono dwa określenia: jednym z nich było „Raufen” (talent - walka bez broni), drugim zaś „Nahkampf” (walka na bliską odległość – jedna z kategorii dotyczących wykorzystania skillów bojowych). Gdyby nie to, że pracowaliśmy także z niemieckim tłumaczeniem, mogłoby powstać zdublowane określenie. Nie tylko wprowadziłoby to zamęt, ale także z całą pewnością zostałoby odebrane przez graczy jako błąd leżący po naszej stronie – a to z tego względu, że wbrew encyklopedycznej definicji, powszechnie za „walkę wręcz” uznaje się walkę bez broni. Dzięki możliwości pracy z oryginalną, niemiecką wersją, jak i jej angielskim tłumaczeniem, w polskim Drakensangu zamiast dwukrotnej „walki wręcz” mamy „bijatykę” jako talent walki bez broni, a także „walkę w zwarciu” w kwestii skillów bojowych.

Wiadomo, że Drakensang będzie pozbawiony trybu multiplayer. Czy może to ujemnie wpłynąć na zainteresowanie grą? Maciej: A czy brak multiplayera ujemnie wpłynął na zainteresowanie Planescape: Torment, czy też Fallout’ów? Ten typ gry z założenia skupia się na rozgrywce dla jednego gracza i raczej nikt zorientowany w temacie nie będzie oczekiwał tutaj trybu multiplayer. Drakensang skupia się na jednym graczu – i pod tym kątem gra była tworzona i dopracowywana.

Dziękuję za rozmowę. Maciej: Również dziękuję i pozdrawiam Gramowiczów. ------
pytania zadawał Patryk "Pepsi" Purczyński

Komentarze
17
Usunięty
Usunięty
12/12/2008 17:39

Przecież to jest od 4-5 dni w sklepach. Przynajmniej edycja zwykła

Usunięty
Usunięty
12/12/2008 11:05

Drakensang to bardzo dobra gra crpg a jej polska wersja jest dobra, nawet bardzo dobra bo co prawda występują w niej drobne błędy językowe natomiast, jak do tej pory a gram już całkiem długo, nie znalazłem błędów rzeczowych ( vide Mass Effect i nazwanie Normandii - statkiem ;) ).Jednym słowem dla polskiego wydawcy należą się duże brawa . Oby tylko wszystkie nowe content patchy do Drakensang szybko i sprawnie tłumaczone były ( vide rzeczony Mass Effect i patch 1.0a - 6 miechów obsuwy ;) ).

Usunięty
Usunięty
12/12/2008 09:02

Ciekawy tytuł się zapowiada, tylko kiedy w to wszystko grać :)Ja tak "offtopowo" z takim pytaniem do pana Macieja. Czekam od dłuższego czasu na recenzję "Tension" w polskich portalach, a tu nic, cisza zupełna. Jak mniemam jest to kwestia sposobu promocji i pewnie redakcje nie dostały gry do testów.... ?




Trwa Wczytywanie