Szacun nie rośnie na drzewach
- Alonzo, wstawaj! Słyszysz? Już dwie godziny minęły. Alonzo! - Co jest! Jak ci zaraz...! O w mordę, sorka Młody. Spoko, spoko, już się ruszamy. Braciszek się wyspał, panika na dzielni się pewnie skończyła, możemy znów wbijać się na główną. Dobra, o czym ostatnio ci mówiłem? - No o Świętych, Roninie, jakichś tubylcach betonu i Generale. - O widzisz! Znaczy wiesz już kto rządzi w mieście. No to jeszcze powinieneś wiedzieć o jednym z największych naszych wrogów. Patrz, patrz! Akurat go w newsach na telebimie pokazują! Zapamiętaj tą facjatę na całe życie i nigdy, przenigdy nie ufaj sukinsynowi. Już ci mówię, co to za sprzedajna dziwka. Był porucznikiem w Świętych. Teraz luknij sobie na jego granatowy garniturek i tą błazeńską czapeczkę. Zaczynasz czaić, Młody? Ta menda, to nie był zwykły Judasz, to był pieprzony wąż, który wpełzł do naszego domu i pokąsał całą rodzinę. To właśnie przez niego dygnęli i zapuszkowali Johnny’ego. Zresztą jakoś na dniach ma być proces, ale wątpię, żeby sala była pełna. Suki na pewno będą filmować i fotografować, potem tylko kłopoty by z tego były. Gat sobie poradzi, twardy jest i cwany, raczej mała szansa, żeby go złamali. W końcu nasze więzienie to nie jakieś cholerne Guantanamo. Git, lecimy dalej dzieciaku. Zaraz, chwila! O właśnie, będziesz miał kolejną lekcję. Widzisz tego bazgroła tam na ścianie? Zrobimy skośnookim surprajza, podaj mi plecak z tylnego siedzenia. Nie bój nic, to nie granaty. Puszki z farbą. Zrobisz coś dla mnie?










