Zjazd użytkowników forum i IRCa odbył się w dniach 16-19 lipca W Malinówce. Część jego uczestników postanowiła przedstawić krótką relację z tego wydarzenia.
win0: A ja spałem z Wojmanem, znaczy w przedziale w pociągu, wracając do domu :P!
SSj2: Przygotowania do zlotu rozpocząłem dzień wcześniej, kiedy to zacząłem się pakować na wyjazd o 16 do Wrocławia i przesiadkę do pociągu relacji Wrocek-Ełk o 19. Na dworcu w stolicy Dolnego Śląska byłem jako pierwszy. Miałem czekać na Diankę i boobę przed McDonaldem, jednakże już po chwili zauważyłem Kafara, z którym przeszedłem do przyjemniejszej knajpki. Zamówiliśmy sobie jedzenie i czekaliśmy na dziewczyny. Niedługo później dostałem telefon od Diany, że są na dworcu. Zgarnąłem je i czekaliśmy na kolejnego gramowicza, którym był deih. W między czasie wraz z Kafarem dostaliśmy posiłek, a booba zamówiła sobie kawę z dużą ilością cukru, bo jakieś 16 torebek, to dużo, prawda?
Dna90: Mój zjazd zaczął się już w środę o 15:12 kiedy to poznałam pierwszą osobę zjazdu. Podczas podróży do Wrocławia zdążyłyśmy się zapoznać. Była nią booba. Następną był SSj i Kafar z tym, że pierwszą osobę już znałam z poprzednich spotkań. Nadszedł wreszcie czas na kupienie biletów do Ełku. Po drodze przyszli Kamiloos z LifaRem, teraz już zgraną grupą poszliśmy zarezerwować jeden przedział w pociągu. Idealna liczba ludzi :) 6 osób idealnie na 6 miejsc. Podczas długiej drogi (ok 13 godzin +/-) rozmawialiśmy i oczywiście graliśmy w skojarzenia. Jak się okazało później, skojarzenia kręciły się wokół jednego tematu/słowa.
SSj2: Taaak. W czasie naszego grania na jaw wyszło kilka ciekawych rzeczy, które booba chciała zaraz przeanalizować. Ciekawe jednak jest to, że to ona dawała najciekawsze skojarzenia :P. Choć szczerze powiedziawszy znalazły się i dwie perełki od Dianki:). Niestety są dość niepoprawne politycznie :P. Ale co ja tam wiem. Niedoświadczony jestem :P.
Dna90: Eee tam nie ważne. Ważne jest to, że towarzystwo się dobrze bawiło. Spałam może tylko godzinkę i podczas tej godzinki jakimś cudem położyłam się prawie na ramieniu Ssjota ;) mina Ssj po moim przebudzeniu - bezcenna, a teraz coś na temat kolejnego śpiącego zjazdowicza… Tutaj przyda się cytacik: "Dejch Ty żyj!!!", który całkowicie oddaje jego minę, wygląd itd. W momencie gdy się budził jego pierwszym zdaniem było: "Kto ma pić?" po czym gdy się już napił wracał do poprzedniej czynności.
SSj2: Ale Ty na tym moim ramieniu się położyłaś :P! Wracając do tematu... Deih był o tyle ciekawym zjawiskiem, gdyż po tym jak przybyliśmy do Malinówki oznajmił wszystkim, że się nie wyspał i tylko starał się zasnąć... Ta. Jasne :P. W Łodzi do pociągu wbili Madoc, brat Madoca i Wipu. Niestety nie miałem okazji sprawdzić co robili, bo wsiedli do innego przedziału, a ja byłem odrobinkę zmęczony. Przed dworcem w Ełku zebrała się dość spora grupka dziewięciu osób. Mając informację od Furra, że istnieją tam sklepy z jedzeniem wybraliśmy się na poszukiwania jednego z nich.
Magwisienka: E tam pociągi - samochodzik, to jest to ;> Hmm, w sumie to nawet nie pamiętam, o której zajechałam do Malinówki, ale czy to ważne :P W każdym razie zakwaterowałam się z dziewczynami i tak właśnie zaczął się dla mnie zjazd :)
Dna90: Nie powinnam tego pisać ale zaraz przed przyjazdem Magwisienki było oficjalne otwarcie zlotu :) kto był ten wie jak on wyglądał ja nie odważę się tego napisać.
booba: Chodzi ci o to, moja droga, ze zaczęłyśmy zjazd od zapełnienia lodówki piwem...? ciii...
SSj2: Zapewne chodzi Ci o to, że Marr, Furr i siepu przywitali nas kwiatami, chlebem, solą i komarami :P? Dlaczego nie można napisać, że skoro pełnoletnie, to napiły się alkoholu? ;)
Dna90 : Potem chodziły pogłoski że my alkoholiczki jesteśmy.
LifaR: Jakie tam znowu pogłoski, ja nic nie słyszałem ;) Co do drogi na zjazd, to nie samochód tylko jako jakiś bus, gdzie można by większa gromadką pojechać, bo w zasadzie z dobrą ekipą, zjazd zaczyna się już po drodze. A jak ekipa się rozpadnie w drodze powrotnej to i jakoś zjazd się kończy szybciej. Co do deiha, to trzeba jednak przyznać, ze wszyscy momentami przysypialiśmy, tylko on z tą swoją prośbą o picie jakoś stał się dobrym obiektem do żartów ;P
Dna90: LifaR trzeba było jechać inną trasą? To już nie było to samo co z Wami. A deih wcale się nie obrażał za te żarty - śmiał się jak wszyscy.
win0: LifaR - nie podobało się powrotne spanie ze mną ;( Uraziłeś mnie :P
booba: Bardziej mu się podobało spanie ze mną, winisz go?
win0: Nie.
LifaR: Ja siebie też nie winię ;P
win0 - sęk w tym, że podróż powrotna składała się do pewnego momentu tylko ze spania ;) A jak wiemy, spanie, częścią zjazdu nie było na pewno, w pociągu pospałem pewnie więcej niż przez pozostałą część weekendu :)
SSj2: LifaR, mogę to potwierdzić. W czasie weekendu raczej nikt nie spał tak jak powinien. Ja, Magi, windows, Kamiloos, LifaR, Madoc, Paladynka (i ktoś tam jeszcze) siedzieliśmy w domku organizatorów i zagrywaliśmy się fasolkami. Szczerze mówiąc nawet mój Jungle Speed wykorzystany był właściwie tylko dwa razy ;). Siepu ma świetne gry :P.
Magwisienka: Ty weź Esio lepiej już Siepa nie drażnij :P
Dna90: Nie zapominajcie o tym, że podczas zjazdu graliśmy w siatkówkę. Może dużo jej brakowało do zawodowstwa ale dawaliśmy rade :) ale czemu widownia nie szalała to ja nie mam zielonego pojęcia. Połowa spała a Wipu robił zdjęcia za moja namową.
SSj2: Podczas meczu to spał siepu :P! O ile siatkówka była spoko (miałem nawet jedną fajną akcję, choć gram jak łamaga!) to było jej jednak odrobinę za mało. Tutaj wychodzi mały zgrzyt miejscówki. Mianowicie - aby zagrać musieliśmy jechać do Ełku, a potem przejść się do szkoły, przez co nie mieliśmy stałego dostępu do hali i nie mogliśmy grać kiedy tylko naszła nas ochota:).
win0: Chciałeś chyba powiedzieć - musieliśmy dojść do przystanku (3 km - pikuś :>), podjechać autobusem i dojść do sali.
Dna90: win0 do przystanku było 1,5 km ;P
Magwisienka: Akurat nie, bo 3 km :P Pierwszego dnia myślałam, że ktoś coś straci, ale drugiego i trzeciego szło się już całkiem nieźle :) I siatkówka sama w sobie była genialna (zablokowałam Kamiloosa! :D), ale niestety długo nie wytrzymywałam. Tak czy siak generalnie super było, że mieliśmy halę, a że trzeba było na nią dojechać to już trudno.
Dna90: Nie ważne - ważne że trzeba było naginać :D a potem 2 godzinki grania i z powrotem tą samą drogą :D ale dawaliśmy rade, kondyche to ja mam w miarę dobrą :)
SSj2: Dwie godzinki grania plus świetny obiad! Ja to zawsze myślę o jedzeniu chyba :P.
win0: Na jedzenie nie ma co narzekać, chyba, najwyżej na obsługę :> Bałtów to to na szczęście nie był, ale kelnerzy mogliby się bardziej sprężać ;P
LifaR: Co do siatki, to było też boisku w ośrodku, tylko nie wiem czemu nie skorzystaliśmy z niego ;> A takie na miejscu, to całkiem co innego, gdy można zagrać jak tylko ma się ochotę - vide Bałtów rok temu. Co do obiadu, wiadomo - Dos Patos (dobrze pamiętam ?). Żarcie było pyszne, kamikadze gorsze, w sumie najgorsze jakie piłem, ale i tak dawało rade :)
win0: Bo było za ciepło, dlatego kamikaze Ci nie smakowało ;DD Tak samo jak Internet :DD
Dna90: LifaR Tak była widziałam a kosz pod naszym domkiem był ale jakie to ma teraz znaczenie?
SSj2: Właściwie żadne. Widocznie nie byliśmy tak chętni do gry w siatkówkę, czy w koszykówkę (przy tym drugim odpadłem bardzo szybko ;p). Jednakże dzięki braciom bacca mieliśmy do dyspozycji Xbox'a i Guitar Hero. Z tego co pamiętam głównie graliśmy w składzie: Furr, Marr, siepu i ja. Z tym, że więcej śpiewałem niż grałem. Wszak nie fałszuję aż tak, by wszystkich uszy bolały :P! Mieliśmy również świetne sesje w Ktulu, gdzie dwa razy byłem sędzią a raz samotnym kojotem. W pierwszej partii właściwie nic nie zdziałałem, w drugiej również, w trzeciej natomiast otoczony przez Indian (siedzieli wokół mnie ze złym rewolwerowcem!) nie zmieniłem wyniku pojedynku między Moherem i Wojmanem, dzięki czemu Moher wygrał, co było równoznaczne ze zwycięstwem miasta. Podsumowując 3 razy byłem w zwycięskiej frakcji :P!
Dna90: Tak. Natomiast ja za namową Marra zgodziłam się chwycić za mikrofon i zaśpiewać jeden kawałek (z pomocą booby oczywiście) nie był to mój debiut ale za dobrze też mi nie szło. Wielkim debiutem jednak stała się gra w Ktulu (Za namową Sama) gdzie na kilka minut stałam się Złym rewolwerowcem!!! i zostałam sama na polu bitwy. Potem jeśli dobrze pamiętam było robione zdjęcie grupowe (wracając do niego - wyszłam całkiem dobrze a to rzadkość). Wracając do Ktulu - najlepszą częścią było spanie :D:D:D:D
SSj2: Tak, szkoda, że nie miałem aparatu, bo siepu jak zwykle rozłożył się i w czasie fikcyjnej nocy spał... Strasznie realnie spał :P.
Dna90: On zawsze tak realnie śpi: na sali, pod drzewkiem, na ławce :) i gdzie tylko zapragnął. Ale człowiek przesympatyczny - dotrzymywał nam towarzystwa w wyprawie do restauracji Dos Patos w dzień wyjazdu, kiedy to czekaliśmy na pociąg. Mógł jechać dużo wcześniej autobusem ale wolał zostać z nami chlip... jakie to wzruszające - na prawdę :)
SSj2: Kończąc chciałem podziękować wszystkim zlotowiczom za świetną zabawę, a szczególnie tym, którzy wzięli udział w pisaniu tejże relacji. Bez Was to by się nie udało. Mam nadzieję, że zachęci innych do wzięcia udziału (pracowników gramu też :>) na następnym takim spotkaniu. Więc widzimy się na kolejnym zlocie, a wygląda na to, że będzie on niedługo, bo najprawdopodobniej już w sierpniu:)!
PS. Pisanie „za rok będę na 100%” jest wkurzające. Ludzie. „Czyny nie słowa”, jak to się pewna partia reklamuje.