Need for Speed: Shift - recenzja

Paweł Pochowski
2009/09/26 19:30

Emocjonujący jak nigdy dotąd?

Emocjonujący jak nigdy dotąd?

Na temat nowej odsłony cyklu NFS pisaliśmy już wiele. Opublikowaliśmy zapowiedź, beta-test oraz cały cykl artykułów składających się na Tydzień z Need for Speed: Shift, rozbierając na części wiele aspektów dotyczących najnowszej części tej serii. Dziś postanowiliśmy w końcu podsumować to wszystko poprzez zrecenzowanie gry i wydanie surowego werdyktu. Prosimy wszystkich o powstanie, sąd nadchodzi... Emocjonujący jak nigdy dotąd?, Need for Speed: Shift - recenzja

Need for Speed: Shift najczęściej przedstawiany jest jako rewolucja, dzięki której seria ma szansę powrócić na "właściwe" tory. Jakkolwiek jednak by to nie zabrzmiało, to słowo wcale nie pasuje do charakteru NFS: Shift. By to zrozumieć, należy sięgnąć myślą wstecz i przypomnieć sobie ProStreet. Jego można uznać za rewolucję, bowiem przerwał kilkuletni ciąg produkowania przez Electronic Arts NFS-ów o całkowicie odmiennym charakterze. Następnie, tuż po PS, wydano Undercover, który jest najlepszym dowodem na to, że dobrej gry w jeden rok stworzyć się nie da. Twórcy nie zdążyli z kontynuacją ProStreet, jednocześnie zapychacz Undercover prezentował poziom znajdujący się niewiele wyżej od podłogi.

Na szczęście w tym roku ponownie nadszedł czas na „dobrą” część serii, która trzyma wysoki poziom. Prawidłowa nazwa tegorocznej części powinna chyba brzmieć ProStreet 2, jednak pewnie pragnąc uniknąć złych skojarzeń, twórcy przemianowali nazwę na Shift. Jak zwał, tak zwał, prawdy jednak ukryć się nie da. Need for Speed: Shift opiera się na podobnych założeniach co PS – twórcy serwują nam model jazdy lekko naśladujący rzeczywistość, oddają w nasze ręce trudny drift, podobnie wyglądający dym palonych opon oraz wypuszczają nas na trasy wzorowane lub nawet całkiem podobne do tych z ProStreet. Jednocześnie nie popełniają swojego błędu po raz drugi i tym razem dają nam grę z pazurem, która ma tak zwane „cojones”. Swoistych zapożyczeń z innych produkcji można zresztą zauważyć więcej – pierwsze z brzegu nasuwają się GRiD czy Juiced 2: HIN. Na szczęście miks ten działa całkiem dobrze, a to przecież najważniejsze. To tyle w kwestii zapożyczeń oraz wzorowań, przejdźmy do recenzji właściwej.

Zupełnie jak wyścig

Shift próbuje pokazać grającemu jak wyglądają prawdziwe wyścigi. Tytuł ten został przygotowany w taki sposób, by jak najlepiej oddać uczucia oraz emocje towarzyszące ściganiu się w potężnym, sportowym potworze, wraz z kilkunastoma innymi kierowcami. W tym celu posłużono się oczywiście wieloma sztuczkami, jednak zdecydowanie najbardziej na pierwszy plan wysuwa się sportowo-zręcznościowy model jazdy. Twór ten, w porównaniu do chociażby zeszłorocznego Undercover, jest o wiele trudniejszy i skuteczniej stara się oddać rzeczywistość, jednocześnie jednak nie można się oszukiwać – z prawdziwą symulacją nie ma on za wiele wspólnego. Zresztą nawet się pod nią nie podszywa. Need for Speed: Shift serwuje nam więc model sterowania, w którym ważną rolę odgrywa wiele aspektów, każdy samochód ma zupełnie inne właściwości jezdne, a o mknięciu bez używania gazu można zapomnieć już na samym początku. Z drugiej jednak strony owa fizyka zachowuje się momentami bardzo dziwnie. Auta potrafią zachowywać się nieprzewidywalnie, są zbyt czułe na każdy ruch wirtualnej kierownicy oraz mają zdecydowanie przesadzoną skłonność do wpadania w poślizgi.

Na pewno znaczny wpływ na zachowanie się samochodu ma to, za pomocą jakiego urządzenia nim sterujemy. My podczas testów używaliśmy pada, który nie umożliwiał nam płynnej regulacji gazu oraz hamulca. Istnieje pewna szansa na to, że właśnie regulowanie prędkości w zakrętach w pewien sposób naprawia zbytnią podsterowność samochodów. Problem może nie istnieć także przy kierowaniu za pomocą kierownicy, która pozwala na dużo dokładniejsze sterowanie samochodem. Jednak podczas testów na klawiaturze oraz padzie model sterownia - rzecz najważniejsza w każdej ścigałce –zaprezentował się średnio. Owszem, jest całkiem przyjemny - dostarcza przyjemności z zabawy, ale potrafi także zadziwić oraz zirytować. Mogło być lepiej, tym bardziej że ekipa tworząca NFS:S pracowała kiedyś nad GTR, a więc doskonale wiedzą, czym powinien się charakteryzować dobry system kierowania samochodem.

Inną dość zadziwiającą właściwością owego modelu sterowania jest to, że najlepiej działa podczas obserwowania rozgrywki z kamery umieszczonej wewnątrz auta. Kamera ze środka samochodu to drugi bardzo mocno afiszowany aspekt NFS: Shift i prawdopodobnie twórcy (zdając sobie sprawę z tego, że najwięcej graczy będzie korzystać właśnie z tego widoku) w jakiś tam sposób zmodyfikowali sterowanie, by było łatwiejsze. Jeżeli faktycznie tak było, to jednocześnie sprawili, że kierowanie z innych kamer jest trudniejsze oraz mniej dokładne. A szkoda.

GramTV przedstawia:

...i nawet wygląda jak wyścig!

Skoro już zupełnie przypadkowo zahaczyliśmy o tematykę grafiki oraz strony wizualnej NFS: Shift, to warto napisać na ten temat coś więcej. Widok z wnętrza pojazdu robi kapitalne wrażenie. Sposób, w jaki oddano wnętrza samochodów, powoduje lekki opad szczęki. Sam w sobie pomysł bynajmniej nie jest nowy, widok z wnętrza był przecież czymś przełomowym na początku lat ’90 XX wieku. Jednocześnie niejako moda na niego powróciła wraz z Test Drive Unlimited, ale nadal ślicznie i z wieloma detalami oddany kokpit samochodu sprawia duże wrażenie. Dodatkowo jest ono potęgowane poprzez widowiskowy, chociaż delikatnie przegięty, efekt rozmywania się otoczenia przy nabieraniu prędkości. Dzięki niemu czuć prędkość, a rozgrywka nabiera dynamiki, której przecież w wyścigówce zabraknąć nie może. Oprócz tego podczas przyspieszania, hamowania czy stłuczek kamera w odpowiedni sposób chwieje się, symulując efekt znajdowania się we wnętrzu pojazdu, na który działają prawdziwe zasady fizyki. I wiecie co? Sprawia to naprawdę efektowne wrażenie.

Jednak gdy już mija pierwsze oszołomienie wspomnianymi wyżej efektami i rozpoczyna się czas bardziej chłodnego oceniania tego co widzimy przed oczami, na jaw wychodzi kilka mankamentów. Mowa tutaj o niektórych teksturach, które mogłyby zostać lepiej wykonane, oraz o systemie zniszczeń, który nie prezentuje się zbyt zachwycająco... Oddając jednak grze sprawiedliwość, trzeba jednak ponownie wrócić do plusów grafiki i napisać o ładnie wykonanych modelach samochodów oraz naprawdę bardzo eleganckim wykonaniu otoczenia tras. Dokoła trasy znajdują się animowane postaci kibiców, zaobserwować możemy także np. przelatujący samolot, a i same mijane budynki także są naprawdę ładne. Styl graficzny przypominał nam czasami PGR 4 (szczególnie trasa w Londynie), a to chyba dobra rekomendacja.

Pozostając przy samochodach – w grze mamy do czynienia z ponad 70 brykami, wśród których znajdziemy wiele modeli reprezentujących zarówno gatunek muscle, jak i auta do tuningu czy limuzyny kosztujące naprawdę grube pieniądze. Oczywiście każdy z nich możemy poddać tuningowi, zarówno mechanicznemu, jak i wizualnemu. Problem jest jednak taki, że w porównaniu do poprzednich części serii aspekt ten został znacznie okrojony. Tuning wizualny jest naprawdę biedny – nie mamy możliwości osobistego wybrania nowych części karoserii, jesteśmy ograniczeni do gotowych zestawów. Osobiście możemy zająć się kolorystyką auta oraz obklejeniem go naklejkami lub logami producentów. Podobnie ma się sprawa z tuningiem mechanicznym – zapomnijcie o samodzielnym dobieraniu części. Możemy za to pobawić się suwakami odpowiedzialnymi za ustawienia poszczególnych części – twardości amortyzatorów czy ciśnienia w oponach. Jednak zdecydowanie nie spełnia to naszych oczekiwań.

Mówcie do mnie „Mistrzu”

Jako że w naszym serwisie opublikowaliśmy cały Tydzień z Need for Speed: Shift, niektóre z tematów w poniższej recenzji traktujemy po macoszemu. Jeżeli szukacie więcej informacji na temat dostępnych w grze samochodów czy tego, jak dokładnie prezentuje się możliwość tuningowania fur – odsyłamy do odpowiednich artykułów, które opublikowaliśmy w zeszłym tygodniu. Podobnie prezentuje się sprawa z trybami wyścigów. Myszasty opisał je w osobnym tekście, dlatego teraz ograniczymy się jedynie do spojrzenia na wszystko krytycznym okiem recenzenta.

W NFS: Shift na szczęście nie upchnięto żadnej fabuły ani umoralnionych historyjek o graniu wilka przez miłą owieczkę. Zamiast tego twórcy umieścili w grze tryb kariery. W sposób szalenie innowacyjny postawili nas na ostatnim szczeblu wyścigowej drabiny, którą my oczywiście musimy pokonać. Startujemy więc w wyścigach, zarabiamy pieniądze, które wydajemy na kupowanie samochodów oraz ich ulepszanie. Oprócz tego otrzymujemy także specjalne gwiazdki. Ich ilość decyduje o uzyskaniu dostępu do nowych zespołów bądź też przeskoczeniu na wyższy poziom, co wiąże się oczywiście z większym prestiżem i szybszymi samochodami. Ogólnie cały tryb kariery nie jest jakoś szczególnie niesamowity. Jest po prostu dobry i oprócz tego, że wydaje się być trochę za łatwy, nie mamy do czego się przyczepić.

Inaczej za to sprawa prezentuje się z profilem kierowcy, który tworzymy przez całą naszą przygodę z NFS: Shift. Każdy nasz wyścig, także rozgrywany online czy w trybie pojedynczej zabawy, oceniany jest pod względem stylu jazdy jaki zaprezentowaliśmy. Całość podzielono na dwie drogi – jazdy precyzyjnej lub agresywnej. Punkty precyzji dostajemy za czyste wyprzedzanie, unikanie stłuczek, jechanie po idealnej linii przejazdu itd. Jednocześnie punkty agresji dostajemy za akcje przeciwne – przepychanki, wypchanie przeciwników, branie zakrętów driftami itp. Rzecz jednak w tym, że uzyskany w taki sposób wynik nie sprawia wrażenia naprawdę oddającego to, jak dany kierowca zachowuje się na torze. Podczas jakichkolwiek wyścigów, jeżeli chcemy walczyć o najwyższe lokaty, musimy trzymać się jak najlepszego toru jazdy, unikać stłuczek czy wytracających prędkość poślizgów. Natomiast w NFS: Shift kierowcą precyzyjnym stajemy się praktycznie bez specjalnej ingerencji z naszej strony, nawet pomimo tego, że na torze naprawdę wypychamy przeciwników lub zachowujemy się agresywnie. Pomysł ogólnie dobry, ale wymaga dopracowania.

Tryby zabawy, które twórcy zaimplementowali w grze, są jak najbardziej satysfakcjonujące. Spotykamy się ze zwykłym wyścigiem, czasówkami, trybem eliminacji czy swoistymi pojedynkami jeden na jednego. Oprócz tego bierzemy także udział w imprezach specjalnych, które znacznie urozmaicają zabawę i czynią ją przyjemniejszą. Jednak jest coś, co twórcom zdecydowanie nie wyszło – drift. Stworzono do niego osobny, praktycznie niegrywalny model jazdy. Na klawiaturze czy padzie praktycznie nie da się jechać prosto, bowiem w ślizg wpadamy już w chwilę po ruszeniu. Trudne jest nawet zwykłe opanowanie samochodu, nie mówiąc już o kontrolowanym jeżdżeniu bokami. To wszystko powoduje, że drifty są praktycznie niegrywane, choć może konsolowcom bardziej się poszczęściło. Wzrastająca „potrzeba prędkości”

Kończąc już naszą ocenę nowej odsłony serii Need for Speed nie możemy pominąć pewnego aspektu. Mianowicie spraw typowo technicznych. Shifta trapią małe, ale dość uciążliwe błędy. Gra dla przykładu potrafi, ot tak, odmówić działania, chociaż nie zdarza się to aż tak często. Zdarzają się także spadki jakości animacji czy inne pomniejsze błędy. Oprócz tego w niezałatanej wersji menu głównego nie można obsługiwać za pomocą myszki, a uwierzcie nam – robienie tego za pomocą samej klawiatury było bardzo uciążliwe, ponieważ przeszkadzał w tym typowo konsolowy rodowód menu. Zainstalowanie patcha oczywiście poprawia część wymienionych niedociągnięć, ale z recenzenckiego obowiązku o nich wspominamy.

Musimy wspomnieć także o sztucznej inteligencji, która odpowiada za zachowanie się na torze naszych przeciwników. Jest to bardzo ważny aspekt produkcji, będący jednocześnie jedną ze składowych grywalności tego tytułu. Otóż komputerowi kierowcy nie dość, że potrafią jeździć całkiem agresywnie i walczyć o pozycję, to do tego popełniają także błędy, dzięki czemu wyścigi są naprawdę emocjonujące i w jakimś stopniu nieprzewidywalne. Jest kilka rzeczy w ich zachowaniu, które mogłyby zostać w przyszłej, ewentualnej kontynuacji NFS: Shift naprawione – jednak nie ukrywamy, że to, jak zachowują się przeciwnicy, sprawiło na nas pozytywne wrażenie.

Podsumowując więc: nowy Need for Speed wrócił na właściwe tory. Gra jest tak naprawdę ulepszonym o kilka w sumie nienowych pomysłów ProStreetem, ale nie mamy jej tego za złe. Model jazdy mógłby być lepszy, ale ten który jest, także pozwala na przyjemną rozgrywkę. Wielki plus produkcji stanowi grywalność, stojąca na naprawdę dobrym poziomie. Twórcy zastosowali kilka trików, dzięki którym rozgrywka jest efektowna i wciąga. To właśnie dzięki temu tej odsłonie serii można wybaczyć kilka mniejszych oraz większych błędów, których nie zdołano się ustrzec się podczas procesu produkcji. Need for Speed: Shift to dobra propozycja dla wszystkich, którzy lubią się pościgać, chcą poczuć namiastkę wyścigowego klimatu i potrafią przymknąć oko na kilka ewidentnych rozminięć się z rzeczywistością. Ta gra ma przede wszystkim bawić, i robi to w dobry sposób.

9,0
Ma pewne wady, ale wysoka grywalność pomaga przymknąć na nie oko
Plusy
  • grywalność i efektowność
  • wciąga
  • kamera z wnętrza
  • rozmycie obrazu i ogólnie grafika
  • dobra SI przeciwników
Minusy
  • dziwnie zachowująca się fizyka
  • skopany Drift, niewygodna obsługa menu
  • pomniejsze błędy techniczne
Komentarze
31
Usunięty
Usunięty
03/10/2009 14:23

Też mam z tym problem, ktoś pomoże?

Citkowsky
Gramowicz
30/09/2009 01:01

Gra ktoś może w shifta na kierownicy? Mnie już nerwica bierze bo ta w tej idiotycznej grze nie moge sobie dobrze ustawić kierownicy, albo zarzuca za bardzo, albo za mało czuła. Może mi ktoś podesłać screena z jego ustawieniami?

Citkowsky
Gramowicz
30/09/2009 01:01

Gra ktoś może w shifta na kierownicy? Mnie już nerwica bierze bo ta w tej idiotycznej grze nie moge sobie dobrze ustawić kierownicy, albo zarzuca za bardzo, albo za mało czuła. Może mi ktoś podesłać screena z jego ustawieniami?




Trwa Wczytywanie