FarmVille - około 60 milionów aktywnych użytkowników miesięcznie. Farmerama - ponad 14,5 miliona zarejestrowanych graczy. Do tego zdobywca głównej nagrody dla najlepszej gry przeglądarkowej przyznawanej na European Games Award. Można by wymieniać tak dalej, ale te liczby wyraźnie wskazują, że mamy do czynienia z fenomenem, który przyćmiewa wszystkie wojenki hardcore vs. casual. Dziś królują wirtualne famy. Dziś króluje social gaming. Tak, w tym miejscu powinniście zacząć się bać...
FarmVille - około 60 milionów aktywnych użytkowników miesięcznie. Farmerama - ponad 14,5 miliona zarejestrowanych graczy. Do tego zdobywca głównej nagrody dla najlepszej gry przeglądarkowej przyznawanej na European Games Award. Można by wymieniać tak dalej, ale te liczby wyraźnie wskazują, że mamy do czynienia z fenomenem, który przyćmiewa wszystkie wojenki hardcore vs. casual. Dziś królują wirtualne famy. Dziś króluje social gaming. Tak, w tym miejscu powinniście zacząć się bać...
Stary Donald farmę miał ija, ija, oł!
Dlaczego tyle ludzi codziennie podlewa plony na swych wirtualnych farmach? To jest dopiero pytanie! To temat, na który można by pisać rozprawy doktorskie. Może ze względu na to, że człowiek od zarania dziejów musi coś jeść, a uprawa warzyw czy hodowla bydła towarzyszy naszej cywilizacji od tysięcy lat? Może dlatego, że kisząc się w przeludnionych miastach brakuje nam tego swojskiego, wiejskiego klimatu i szukamy substytutów na ekranach komputerów? A może po prostu granie w gry farmerskie jest fajne? Pewnie, że jest! Miliony much przecież nie mogą się mylić. Szkoda tylko, że większość ludzi tak późno uświadamia sobie, w jakie gówno się wpakowało.
Na jedno kopyto
Po nabiciu prawie 300 poziomu w Mafia Wars i wykonaniu wszystkich prac na mnie czekających, uświadomiłem sobie, że zmarnowałem masę czasu na głupie klikanie. Dałem się złapać w pułapkę, z której trudno było się uwolnić. Na szczęście syndrom odstawienia mam już dawno za sobą. Zakładając kilka różnych farm miałem cichą nadzieję, że może w tym przypadku nie będę miał poczucia winy, że to zrobiłem. Nic bardziej mylnego. To gry robione na jedno kopyto, które wedle poniektórych definicji, ciężko nawet jako gry sklasyfikować. Oddzielmy jednak gry browserowe od gier „socjalnych”. Te pierwsze, jak Farmerama, to niemalże to samo co FarmVille, tylko działające we własnym środowisku. Stąd ich mniejsza popularność, bowiem znajomych trzeba zapraszać mailowo, nie do końca wiemy kto jest naszym sąsiadem itd. Tymczasem najpopularniejsza produkcja Zyngi działa w środowisku znanym i popularnym, jakim bez wątpienia jest Facebook. Dziś, co pokazują wszystkie badania, social gaming Facebookiem stoi i co do tego nikt już nie ma żadnych wątpliwości. Uprawiając kawałek pola w FarmVille doskonale wiemy z kim gramy i kogo do wspólnej zabawy zapraszamy. Lepiej nam się gra z realnymi znajomymi, których imię i nazwisko widzimy w oknie aplikacji niż z jakimś „Józkiem666”.
Miłe złego początki
Kiedy ponad rok temu założyłem konto na Facebooku, pierwsze co mnie przeraziło w tej platformie to ilość spamu jaką moi znajomi umieszczali na tablicy. Jak się potem okazało, to wcale nie był spam, tylko powiadomienia o zaginionej krowie, kolejnych osiągnięciach zdobytych przez wytrwałych farmerów czy zapotrzebowaniu na surowce do budowy nowej stodoły. Było tego tyle, że aplikację FarmVille musiałem zablokować. Teraz, kiedy na potrzeby powstania tego artykułu postanowiłem założyć gumowce, naostrzyć widły i zająć się sianiem oraz wywożeniem gnoju, spamu było jakby mniej. Wstyd się przyznać, ale wokół siebie mam tylko cztery sąsiadki, których uprawy na dodatek są strasznie zaniedbane. Pytam się zatem, gdzie się podziali ci wszyscy farmerzy, którzy rok temu na potęgę wysyłali mi zaproszenia do wspólnego pielenia truskawek i dojenia krowich wymion?
Maciek: „Jak grałem było fajnie, bo to modne było, ale potem człek doszedł do wniosku, że to najzwyczajniej strata czasu. Fajne było, że znajomy mógł znajomemu podlać kwiatki, odwiedzić farmę i „zfertalajzować” roślinki. Ale ogólnie gra zje***.”
Paulina: "W FarmVille zaczęłam grać zaraz po tym jak założyłam konto na Facebooku. Na początku była to niewinna przyjemność, która nie zapowiadała zbliżającej się katastrofy. Kiedy uświadomiłam sobie, że arbuzy są dobrym źródłem dochodu, musiałam sprawować pieczę nad ich prawidłowym rozwojem we dnie i w nocy. W międzyczasie inni farmerzy przysyłali do mnie wygłodniałe kozy, świnie, a nawet żółwie. Ja, jako osoba obdarzona niesamowitym miłosierdziem, nie potrafiłam przejść obojętnie obok zagrody. Codziennie w pocie czoła karmiłam świnie, doiłam krowy oraz strzygłam konie. Nim się obejrzałam moja farma przybrała kolosalne rozmiary. Trudno było zapanować zwłaszcza nad witalnością drzew owocowych, które jak szalone wydawały słodkie owoce, gotowe do zbioru. Myślałam o wynajęciu parobka, jednak rząd nie zaoferował mi takiej możliwości. Jednakże otworzyły się przede mną inne, ciekawe perspektywy. Z powodzeniem mogłam prowadzić pocztę, bibliotekę oraz szkołę. Niedługo po wybudowaniu przeze mnie najbardziej luksusowych budynków musiałam podjąć decyzję, w którą stronę powinnam rozwijać swój biznes. Zaczęłam od zmniejszenia obszaru gruntów. Nastawiłam się na dekorowanie, florystykę, oraz hobbystyczną hodowlę zwierząt futerkowych. Nim się obejrzałam, grono moich sąsiadów powiększyło się. Zauważyłam niezdrową rywalizację, a nawet zazdrość. Oczywiście ilość wysyłanych prezentów nie świadczyła o dobrej woli, a wręcz przeciwnie. Inni farmerzy przyjęli strategię powolnego wykańczania wrogów. Praca okazała się niewolnicza, ponad siły słabej płci. Mimo gróźb i próśb podjęłam ostateczną decyzję. Postanowiłam zlikwidować farmę. Uwolniłam się drodzy państwo. Tak! To jest możliwe."
Grzegorz: "Ja nawet nie zacząłem grać, bo wbrew pozorom mam szacunek do samego siebie."
I co ja biedny mam począć? Ledwo dobiłem do czwartego poziomu, moja farma na tle zagród mych sąsiadek wygląda żenująco, marchew wolno rośnie, a ja bym chyba musiał spędzić pół roku bym mój kawałek wirtualnej ziemi mógł bez wstydu pokazać całemu światu. Co to to nie, droga Zyngo. Już raz mnie uwiodłaś karierą gangstera, tym razem nie zrobisz ze mnie farmera-frajera.
Twoja stara doi krowy w FarmVille
Ta żartobliwa obelga wbrew pozorom nie jest wyssana z palca. Jak pokazuje raport przygotowany na zlecenie PopCap Games (tak, to ci sami od rewelacyjnego Plants vs. Zombies czy Peggle), średnia wieku „socjalnego” gracza w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii wynosi 43 lata. Przeważają kobiety, które stanowią 55% ogółu grających. Zdziwieni? Pewnie tak, bo w Polsce takich badań na taką skalę jeszcze nie ma. Zresztą nie potrzeba ich by wywnioskować, że polski internetowy ciemnogród dopiero uczy się czym jest Facebook, a ogarnięcie aplikacji typu FarmVille to jeszcze zbyt duże wyzwanie. Wybaczcie redukcjonizm, ale w Polsce średnia wieku z pewnością byłaby niższa, a aktywnych użytkowników farmy byłoby znacznie mniej. Pokazują to choćby moi znajomi, którzy od FarmVille uciekają. Może się mylę i Wasi koledzy oraz koleżanki dalej wytrwale dbają o rozwój swej farmy, ale bez dobrych badań muszę polegać na własnych obserwacjach. Nieoficjalne statystyki pokazują jednak, że w skali światowej FarmVille traci na popularności, ale włodarze Zyngi nie mają powodów do obaw - to w dalszym ciągu 60 milionów aktywnych farmerów miesięcznie, którzy przynoszą firmie krocie.
Nie wyrabiam się z robotą, bo mam straszny za*** na farmie
Wspomniany wcześniej raport uświadamia smutną rzecz. 56% badanych przyznaje, że w gry społecznościowe gra od minimum jednego roku. 34% robi to kilka razy dziennie. Na jedną sesję aż 58% respondentów przeznacza minimum pół godziny. Nie będę bombardował tu kolejnymi przerażającymi statystkami, chętnych odsyłam do źródła. Granie w FarmVille i inne gry tego typu przestaje być przyjemnością. Jak celnie zauważa A. J. Patrick Liszkiewicz w swym świetnym eseju Cultivated Play: Farmville, „ludzie grają w FarmVille, ponieważ ludzie grają w FarmVille”. To samonapędzająca się maszyna, która wykorzystuje w maksymalnym stopniu wszystkie psychologiczne sztuczki, którym nieświadomie się poddajemy. Skoro dostałem prezent, to głupio byłoby go nie przyjąć i wypadałoby się zrewanżować. Jeśli sąsiad podlał mi kwiatki, to i ja mu podleję. Jeśli widzę, że moi znajomi mają ładniejszą farmę, to i ja będę spędzał więcej czasu w grze by dojść do takiego poziomu. Albo pójdę na łatwiznę i za realne pieniądze wykupię wirtualne dobra, dzięki którym będę miał poczucie, że jestem lepszy. Będę budził się rano i pierwsze co robił, to zaglądał na farmę. Będę podlewał plony i karmił zwierzęta regularnie, co wymaganą ilość jak najbardziej rzeczywistego czasu, by moja praca nie poszła na marne. Uzależnię swój plan dnia od planu jaki rozpisuje mi aplikacja. Obudzę się z ręką w nocniku i z moralnym kacem, przypominającym mi, że zmarnowałem kawał czasu na głupim klikaniu.
Click me baby one more time
Esencją FarmVille jest bowiem klikanie. Odgłos wciskanego nerwowo lewego przycisku myszki staje się nie do zniesienia. Ktoś mógłby powiedzieć, że Diablo też polegało na ciągłym klikaniu. Racja, ale tam gracz miał jakiś cel, klikał do czasu aż ubił tytułowego demona. FarmVille nie stawia przed graczem żadnego celu. To użytkownik wymyśla sobie samemu, co tak naprawdę chce osiągnąć. Zdobyć wszystkie wstążki? Mieć najpiękniejszą zagrodę? Największą ilość świń? Co kto woli. Hulaj dusza, piekła nie ma. Masz klikać, przede wszystkim klikać. A jak nie chcesz tak bardzo męczyć myszki wykup za parę dolców udogodnienia, dzięki którym nie będziesz musiał się tak przemęczać. Zaopiekujemy się twoją farmą za odpowiednie wynagrodzenie, w zasadzie to nawet nie będziesz już musiał grać, ale i tak będziesz na nią zaglądał, bo jesteś jak otępiały zombie, który posłusznie podporządkował się regułom naszej zabawy. Dochodzimy do takich absurdów jak Cow Clicker stworzony przez Iana Bogosta, który na Facebooku zamieścił parodię flagowego produktu Zyngi. W tej aplikacji jedynym zadaniem jest kliknięcie na krowę. Tak co sześć godzin. Za każde kliknięcie dostajemy „kliki”. Dzięki mikrotransakcjom możemy kupić krowy o ciekawszym wyglądzie, albo zwiększyć częstotliwość kliknięć. Dobrze, że jest jeszcze ktoś, to w świetny sposób potrafi zobrazować absurdy codziennego pilnowania wirtualnej farmy.
Zabawa za ciężkie pieniądze
Przepis na sukces? - Prosta, ładna, przyjemna, nienarzucająca się, wciągająca, uzależniająca, dobrze zaprojektowana, nienachlanie zapraszająca do płatności – tak o idealnej grze społecznościowej mówi Jacek Jankowski z nabagames.com w jednym z wywiadów. FarmVille posiada te wszystkie cechy. Podkradając sprawdzone pomysły z Farm Town dziś sama jest wzorem do naśladowania. Jest maszyną do zarabiania pieniędzy z czym nawet nie kryje się Mark Pincus, CEO Zyngi, który z rozbrajającą szczerością przyznaje: - Wiedziałem, że chcę kontrolować moje przeznaczenie, więc zdałem sobie sprawę, że potrzebuję zysków, właśnie, ku***, teraz. Założyłem więc firmę, ale zrobiłem najstraszniejsze rzeczy by uzyskać przychody od razu. Dawaliśmy ludziom wirtualne żetony jeśli tylko pobrali pasek narzędzi, nawet nie wiem, pobrałem go raz i nie mogłem się go później pozbyć (śmiech). Zrobiliśmy wszystko co możliwe by zyskać jak największe przychody, by móc się rozrastać i być prawdziwą firmą. Aż chciałoby się dodać - udało to się wszystko dzięki Wam, moim niewolnikom.
Na koniec chciałem Was przestrzec - odejście z farmy nie wiąże się z jej likwidacją. Otóż farma istnieje, być może pod czyimś patronatem, być może stała się samowystarczalna, a Wasze dane osobowe krążą po bazach danych firm marketingowych. Co prawda kozy nadal wołają o pożywienie, ale żyją! Widzę w tym mroczne, kosmiczne siły...